Europa Zachodnia
-
Madera: Wszystkie miejsca, które tworzą rajską wyspę. I te mniej rajskie też
Swoje kości wygrzewali tu Piłsudski, cesarz Karol I i Winston Churchill, a jeśli wierzyć lokalnym mitom, po „śmierci” zamieszkali tu też urzeczeni klimatem Władysław Warneńczyk, Elvis Presley i 2Pac Shakur. I trudno im się dziwić, choć jeśli spodziewacie się piaszczystych plaż i typowo kurortowych atrakcji, możecie się nieco rozczarować. O Maderze już trochę pisaliśmy. Tutaj piszemy trochę o tym, jak tanio tam wyjechać i że wyjazd z biurem podróży wcale nie jest taki zły, a tutaj – o najfajniejszej, ale w sumie mało znanej atrakcji Madery. Bo Madera, choć nazywają ją wyspą emerytów ze względu na zmasowane potoki seniorów z Wielkiej Brytanii i Niemiec, jest miejscem idealnym na urlop dla…
-
Blogerzy na wycieczce z biurem podróży. Wstęp do zwiedzania Madery
Trochę dziwne, co? W końcu nie od dzisiaj wiadomo, że bloger brzydzi się wszelkimi zorganizowanymi formami wypoczynku (jakiego wypoczynku? To cięźka praca jest!) i woli samotnie przemierzać stepy Mongolii albo jeśli jest tzw. normalsem, to robi jakieś bardziej konwencjonalne rzeczy, np. bierze ślub na Mauritiusie*. No, chyba że ktoś zaprosi na sponsorowany wyjazd (brzmi kiepsko) lub tzw. wizytę studyjną (o, już lepiej)**. Dlatego niczym Henryk Żeglarz* przemierzyliśmy niezmierzony szlak i wybraliśmy się na zieloną Maderę z biurem podróży. Jak było? Polscy turyści dzielą się na tych, którzy co roku jeżdżą z biurami podróży i nie przeszkadzają im w tym zamieszki, krwawe jatki czy demonstracje i na tych, którzy biur podróży…
-
Największa atrakcja Madery. Taka, że największym twardzielom zmięknie rura
Znaleźliśmy tę kolejkę przez przypadek. I bardzo się cieszymy, bo choć sama podróż w dół klifu była dla nas dość traumatycznym przeżyciem, to fantastyczne widoki wynagrodziły nam te niedogodności. Chociaż był jeden członek ekspedycji, który nie narzekał na warunki – raz jeszcze okazało się, że Helka to twardy okaz podróżniczy. Jedną z największych atrakcji Madery jest taras widokowy na Cabo Girao – miejscowi zachwalają, że to drugi najwyższy klif w Europie (ma 589 metrów wysokości), choć nawet poczciwa Wikipedia znajduje co najmniej pięć wyższych. Oczywiście, dotarcie tam to pozycja obowiązkowa, bo widoki są imponujące i zatrważające, a przeszklony taras widokowy robi wrażenie. Taras widokowy na Cabo Girao wygląda tak …a…
-
11 rzeczy, które nas zachwyciły i zadziwiły we Włoszech. Nie tylko Toskania
O Italii napisano już chyba wszystko. Ale zawsze pisze się dokładnie to samo. Że piękne zabytki, cudowna kuchnia, nieziemskie krajobrazy, wspaniali ludzie i piękna pogoda. I że drogo jak skurczybyk. Czy tak jest naprawdę? Weekendowi pojechali, sprawdzili, a oto ich wnioski. Włochy rozleniwiają, dlatego mapki nie będzie. Triumfalny marsz Weekendowych nadszedł tym razem od wschodu i przebiegał następującą trasą: Triest – Wenecja – Padwa – Ferrara – Bolonia – Florencja – Siena – Cortona – Montepulciano – Piza – La Spezia – Cinque Terre – Werona – Triest. Co najbardziej utkwiło nam w pamięci? 1. Wszędzie we Włoszech zjesz dobrą pizzę? Błąd! W czasie naszej podróży próbowaliśmy jej w wielu lokalach…
-
Największa atrakcja Irlandii. Nie znajdziesz jej w przewodnikach
Nie są to klify Moheru, pętla Kerry ani nawet muzeum Guinessa w Dublinie. Nasze najfajniejsze wspomnienie z Zielonej Wyspy to wizyta w niepozornym pubie w Kilkenny. Takim jakich wiele. Akurat kończyliśmy nasz objazd po Irlandii i zawinęliśmy do Kilkenny, które jest chyba najładniejszym irlandzkim miastem spośród tych, które widzieliśmy. Po prostu – fajny klimat, ciekawa starówka, przyjemne bulwary nad rzeką. No i piwo – Kilkenny to nasze ulubiona irlandzkie piwko (całej czwórki), a na dodatek będąc w tym mieście odkryliśmy jeszcze fajniejszą markę Smithwick's – fantastyczny czerwony Ale, którego niestety nie można dostać nigdzie w Polsce <smuteczek>. Murphy's też nam smakuje 😉 Bawiliśmy się świetnie – dotarliśmy późnym popołudniem, więc…
-
Korrida od kulis widziana na żywo. Czy walki byków naprawdę są tak straszne?
Z korridą mamy fundamentalny problem i nie chodzi tu wcale o dręczenie biednych zwierząt. Po prostu nie pasuje nam estetyka towarzysząca temu wydarzeniu oraz argumenty podnoszone przez zwolenników tej wielowiekowej tradycji. Jednak czy mamy prawo ingerować w obyczaje innych narodów, mając zupełnie inną wrażliwość i kompletnie odmienną kulturę i obyczaje? Na korridę trafiliśmy przypadkiem. Akurat byliśmy w Sewilli, która, tak przy okazji, jest fenomenalnym miastem i jeśli jeszcze tam nie byliście, to koniecznie musicie nadrobić. Kiedyś pewnie opiszemy to miasto na blogu. W każdym razie, zwiedzanie to była czysta przyjemność – od rana zwiedziliśmy więc monumentalną katedrę, pałac Alkazar, wąskie uliczki starówki i Plac Hiszpański. W przerwach była sangria, churrosy i świetne gazpacho,…