Warning: file_exists(): open_basedir restriction in effect. File(core/post-comments) is not within the allowed path(s): (/home/weekendowi/domains/weekendowi.pl:/tmp:/var/tmp:/home/weekendowi/.tmp:/home/weekendowi/.php:/usr/local/php:/opt/alt:/etc/pki) in /home/weekendowi/domains/weekendowi.pl/public_html/wp-includes/blocks.php on line 532
Największa atrakcja Irlandii. Nie znajdziesz jej w przewodnikach - weekendowi.pl
Europa Zachodnia

Największa atrakcja Irlandii. Nie znajdziesz jej w przewodnikach

Nie są to klify Moheru, pętla Kerry ani nawet muzeum Guinessa w Dublinie. Nasze najfajniejsze wspomnienie z Zielonej Wyspy to wizyta w niepozornym pubie w Kilkenny. Takim jakich wiele.

Akurat kończyliśmy nasz objazd po Irlandii i zawinęliśmy do Kilkenny, które jest chyba najładniejszym irlandzkim miastem spośród tych, które widzieliśmy. Po prostu – fajny klimat, ciekawa starówka, przyjemne bulwary nad rzeką. No i piwo – Kilkenny to nasze ulubiona irlandzkie piwko (całej czwórki), a na dodatek będąc w tym mieście odkryliśmy jeszcze fajniejszą markę Smithwick's – fantastyczny czerwony Ale, którego niestety nie można dostać nigdzie w Polsce <smuteczek>.

zdjęcie(2)

Murphy's też nam smakuje 😉

Bawiliśmy się świetnie – dotarliśmy późnym popołudniem, więc postawiliśmy raczej na relaks niż na intensywne zwiedzanie. Tuż obok naszego hostelu znaleźliśmy pub i karteczkę w drzwiach głoszącą, że od 21 będzie „muzyka na żywo”. Postanowiliśmy więc z Izą wybrać się na wieczorne piwko. Kasia i Łukasz zgodzili się zostać z Heldonem, który zmęczony nadmiarem atrakcji usnął…no, jak niemowlę.

Pub był bardzo klimatyczny, atmosfera domowa, ale nade wszystko wybijała się fantastyczna irlandzka muzyka. No i była "muzyka na żywo", choć spodziewaliśmy się raczej jakiegoś mini-koncertu czy innego recitalu. Tymczasem wyglądało to tak: przy dużym stoliku rozsiadło się ok. 10 osób w wieku 30-70 lat. I grali, śpiewali i nucili, co im w duszy grało. To było naprawdę DOBRE, z Izą słuchaliśmy jak zaczarowani. Gdyby ktoś nam w czasie koncertu "podrzucił dziecko", pewnie pokochalibyśmy jak swoje, byle tylko nam nie zasłaniali 😉

Zresztą, posłuchajcie sami.

Dlatego w czasie krótkiej przerwy zagadałem do jednego z wokalistów. Pochwaliłem ich grę i spytałem czy mają może swoją płytę, bo chętnie bym ją sobie kupił. Starszy pan grubo po 50-tce najpierw się uśmiechnął, ale od razu dziwnie zmierzył mnie wzorkiem i odparł, że nie, nie ma żadnej płyty.

– To nic, pewnie nie wzięliście. A czy wasza kapela ma jakąś nazwę? Może jakieś wasze kawałki są w internecie, to sobie ściągniemy i posłuchamy – mój rozmówca patrzył na mnie coraz bardziej zdziwiony, aż w końcu odpowiedział.
– Wiesz co, tak naprawdę to nie jest żaden zespół. Nazywam się Steve i większość tych ludzi widzę pierwszy raz w życiu.
– Jak to?
– No widzisz, tu w Irlandii tak już jest, że każdy sobie coś tam gra na jakimś instrumencie. I jak nam przyjdzie ochota na piwo, to przychodzimy do pubu i sobie gramy. A czasem ktoś dołącza…
– Zaraz, zaraz… Ale jesteś zawodowym muzykiem?
– A gdzie tam! Mam firmę transportową i wpadłem tu na jeden dzień z Corku. Przy okazji wpadłem do Colina – wskazał palcem na pociesznego grubaska, który wziął potężny łyk Guinessa i z uśmiechem zamachał nam ręką.
– A Colin…jest muzykiem?
– Z zamiłowania, jak my wszyscy. Ale generalnie to listonosz.
– A inni?
– Nie znam wszystkich, ale Mary jest agentem nieruchomości, Sam pracuje w sklepie, a Danny jest inżynierem.
– I chcesz mi powiedzieć, że przyszliście tu sobie, ot tak? I nie znaliście się wcześniej?
– No, tak. Było ogłoszenie, że jest „live music”, to przyszedłem sobie pograć. A inni….pewnie się znają. W końcu Kilkenny to małe miasto…
– Kurde, powinniście założyć zespół. Na pewno odnieślibyście sukces.
– Dzięki. Ale wiesz, takich „zespołów” jak ten nasz dzisiaj, to w każdej mieścinie jest na pęczki. Muzyka to po prostu fajne hobby. Chcemy się nim dzielić z innymi ludźmi i jeśli podoba im się to, co robimy, to super.
– Hej Steve! Zaczynamy! Idziesz? – zawołał Colin, bo przerwa się kończyła i powoli zaczynali kolejne jam session.

– Jasne. Sorry, muszę lecieć. Dzięki, że wpadliście – Steve poklepał mnie po ramieniu i odszedł, machinalnie łapiąc swoje skrzypki.

I tak grali przez cały wieczór. Jeśli kiedyś będziecie w Irlandii, koniecznie zajdźcie na takie „live music”. Gdzie? To nie ma znaczenia. W końcu, jak sami mówią, takich zespołów jak oni jest w tym kraju na pęczki.

A poniżej wyszukasz naprawdę swojskie noclegi w całej Irlandii.

PODOBAŁ CI SIĘ WPIS? POLUB NA FEJSBUKU, PODZIEL SIĘ Z INNYMI! 

Jesteśmy podróżniczą rodziną. Poznaliśmy się w 2007 r. i od razu okazało się, że podróże to jedna z naszych wspólnych pasji. I tak jeździmy razem przez życie. W 2011 r. wzięliśmy ślub, a od sierpnia 2013 r. dołączyła do nas Helenka. Nasza kochana córka od razu złapała podróżniczego bakcyla. Ale nie mogło być inaczej – już w brzuchu mamy zwiedzała m.in. Izrael i Islandię, a pierwszą świadomą podróż – samochodowy trip po Bałkanach – zaliczyła mając 12 tygodni. Obecnie jest nas czwórka do zespołu dołączyła druga córka Idalia.

4 komentarze

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *