
Najlepsze jarmarki świąteczne są w Niemczech. Czemu i gdzie konkretnie?
Nic tak nie wprowadza w świąteczny klimat jak trzaskający mróz z kubkiem niezbyt taniego grzańca w dłoni, kiczowate aniołki, kiczowaty Mikołaj i tłumy wesołych Niemiaszków, wesoło kontemplujących w oczekiwaniu na Pierwszą Gwiazdkę. Tak, to jarmarki świąteczne – najważniejsza rzecz, dla której warto właśnie teraz odwiedzić naszych zachodnich sąsiadów.
Niewiele jest rzeczy, w których Niemcy są od nas lepsi – nawet w piłkę nożną gramy lepiej (no co, w dwumeczu wygrywamy, bo bramki na wyjeździe liczą się podwójnie), a czasy gdy Becksy i inne Holsteinery były marzeniem każdego piwosza znad Wisły bezpowrotnie minęły wraz z nastaniem ery małych lokalnych browarów, w których możemy przebierać jak w ulęgałkach (za co dziękujemy panu panie Jakubiak, choć jest pan odrażającym homofobem).
Ale jest takie 5 tygodni w roku, gdy nie mamy do nich startu – to okres od końcówki listopada do świąt, gdy w każdym niemieckim mieście i miasteczku przychodzi czas jarmarków świątecznych. Jak to, zaraz powiecie – przecież u nas też są jarmarki świąteczne – można się grzańca napić, zagryźć oscypkiem, kupić bombki albo drewniane rękodzieło. I zgoda, można, ale jednak pod względem klimatu jarmarki niemieckie biją te nasze na głowy. To pewnie kwestia dłuższej tradycji, bo nasi zachodni sąsiedzi biesiadują sobie w oczekiwaniu na narodziny Jezuska od dobrych kilkuset lat – w Berlinie pierwszy jarmark odbył się w 1529 roku, w Norymberdzie – w 1628, a we Frankfurcie – już w 1393 roku.
Wraz z wiekiem i tradycją znacznie większa jest też skala jarmarku – w Polsce zwykle ogranicza się on do głównego placu w mieście, tymczasem w większych niemieckich miastach jarmarków jest co najmniej kilka, w każdym zakamarku centrum i nie tylko. A to przekłada się na clue świątecznego klimatu, czyli tłumy ludzi, dla których mimo panujących mrozów najlepszy sposób na spędzenie wieczoru to właśnie wystawanie przy tych mocno oświetlonych i często dość kiczowato upstrzonych budkach z kubeczkiem grzańca w dłoni.
W niemieckich miastach jakoś tak bardziej czuć tę przedświąteczną atmosferę, która w Polsce raczej irytuje i jest najbardziej widoczna w przepełnionych ludźmi centrach handlowych, gdy gorączkowo szukasz prezentów, przepychając się wśród tłumów takich samych jak ty desperatów, a w tle smętnie dudni ci George Michael i śpiewa o tym, że ona albo on złamał lub złamała mu serce.
Bo im człowiek robi się starszy, tym trudniej mu wzbudzić w sobie ekscytację świętami. Jest praca, nie ma czasu, wszystko jakby przeciekało ci przez palce i ani się obejrzysz a tu już 21, a ty nie masz prezentów. A już chwilę potem Wigilia, a potem wiadomo, że jak święta, to już po świętach.
My jakoś próbujemy ten świąteczny klimat w sobie wzniecać – Iza już na początku grudnia snuje plany świątecznych dekoracji i specjalnego oświetlenia w salonie, a tuż po Mikołajkach w naszym domu ustawiamy choinkę. Co czasem budzi pośmiechujki ze strony znajomych, ale trudno – klimat sam się nie zrobi. Nie, nie sztuczną, zawsze prawdziwe drzewko. Tak, czasami tuż po świętach wygląda jak klasyczny drapak i uroczyście kończy swój żywot w śmietniku 2 stycznia.
Właśnie dlatego co roku jeździmy sobie na jarmarki na Niemiec, żeby poczuć ten świąteczny klimat. Gdzie jechać? Możliwych opcji jest cała masa: w szeregu rankingów na najlepsze jarmarki wskazuje się Kolonię, Bremę, Akwizgran czy Norymbergę. My jednak mamy te miasta dopiero przed sobą. Zamiast tego napiszemy wam o jarmarkach, za które ręczymy.
Hamburg
Tam zaczęliśmy naszą przygodę z jarmarkami i tak nam się spodobało, że jeździliśmy tam kilka lat z rzędu. Hamburg to 6 wielkich jarmarków, z których każdy wart jest odwiedzenia. Zacząć wypada od tego największego i najbardziej znanego jarmarku przy Rathausmarkt, czyli na położonym nad wodą placu z monumentalnym ratuszem.
Tutaj napijecie się grzańca, zrobicie zakupy i zjecie coś dobrego. W tym miejscu pauza: moim jedzeniowym faworytem jest zdecydowanie tzw. Dresdner Handbrot, czyli trudno uchwytna wariacja na temat zapiekanki, w skład której wchodzi ser, cebula, jakaś wędlinka, szczypiorek i duużo śmietany. Można jeść i jeść.
Ale do Hamburga warto zajrzeć ze względu na najbardziej nietypowy niemiecki jarmark w St. Pauli, na której znajduje się słynna ulica erotycznych uciech. Taki też jest ten jarmark – na pierwszy rzut oka jest Mikołaj, grzaniec i prezenty, ale po chwili okazuje się, że Santa ma opuszczone do kolan gacie i żłopie piwo z reniferem Rudolfem, a zamiast prezentów częściej daje się rózgi i to najlepiej od razu na goły tyłek. Tak, to bardzo „rozrywkowy” jarmark – z muzyką na żywo, występami drag queens, striptizem (dla panów i dla pań – równouprawnienie). A w programie tegorocznej edycji czytamy też, że znalazło się tam tzw. pornokaraoke – nie wiem co to, ale zachęcam odważnych do sprawdzenia i zrelacjonowania nam później. Bo ten jarmark stoi pod znakiem dobrego humoru i zabawy z przymrużeniem oka – nikt tu się nie napina, nie ma krucjat różańcowych ani żywych tarcz blokujących dostęp do wejścia.
Drezno
Dla wielu to najpiękniejsze miasto w Niemczech. choć strasznie ucierpiało w czasie bombardowań pod koniec II wojny światowej, to jednak zostało szybko odbudowane i odzyskało dawny blask. Co warto tu zobaczyć? Długo by pisać, ale najlepiej zrobimy odsyłając do Karola z Kołem się Toczy, bo nasz wpis jest o jarmarkach, a lepiej o atrakcjach Drezna byśmy od niego nie napisali.
Od siebie napiszemy tylko o tych najbardziej oczywistych atrakcjach jak opera Sempera (koniecznie wejdźcie do środka!) i Zwinger. Ten drugi pałac warto odwiedzić ze względu na wspaniałą kolekcję obrazów – my nie jesteśmy jacyś wielce kulturalni, ale jak nas trafi w jakimś Prado, to potrafimy z 2-3 godzinki posiedzieć. Tym razem ze względu na Helkę czas gonił nas trochę bardziej, ale przyznam, że Tycjan, Rubens i Rafael wciągnęli nas dość mocno. Tak, że prawie zapomnieliśmy o jarmarkach…
A tych jest w Dreźnie aż 11. Najbardziej znany Striezelmarkt w samym centrum i położone tuż obok niego kolejne jarmarki jak Neumarkt czy Frauenkirche, ale też jarmarki po drugiej stronie Elby. Choćby najbardziej reprezentacyjny Neustadter Markt ciągnący się wzdłuż zadrzewionej alei ciągnącej się od pomnika Augusta II Mocnego (tego, o którym w Polsce nie mamy najlepszego zdania).
Berlin
Tu chyba wszyscy mają najbliżej i bardzo dobrze, bo to świetne miejsce na rozpoczęcie przygody z jarmarkami. Te są różne różniste – największy jest chyba ten na Alexanderplatz tuż obok słynnej wieży telewizyjnej.
Znajdziecie tam najwięcej atrakcji (w tym spore lodowisko), ale też największe tłumy. Do dziś nie wiemy, jak to możliwe, ale w zeszłym roku w sobotni wieczór tłok był tak wielki, że wychodząc z jarmarku utworzył się…korek, w którym tkwiliśmy dobre 15 minut. Nie było to zbyt komfortowe nie tylko z uwagi na przepychających się ludzi, ale też na Helkę w wózku. Zresztą, gdy już wyszliśmy na ulicę okazało się, że Helka straciła buta 😉 Jakoś tak dziwnie to wyglądała.
Ale nie zrozumcie nas źle, na Aleksie jest fajnie, tylko może niekoniecznie w godzinach szczytu.
Fajnych jarmarków w Berlinie jest znacznie więcej. Całkiem przyjemny i kameralny jest jarmark na Postdamer Platz, my jednak polecamy nieco oddalony od centrum jarmark przy zamku Charlottenburg. Naprawdę warto nie tylko ze względu na sam jarmark, ale też fajne iluminacje na zamku. Tylko pamiętajcie, trudno tam znaleźć miejsce parkingowe, więc nie zniechęcajcie się, jeśli będzie trzeba trochę pokrążyć po okolicy.
Ale najfajniejszym (bo i najbardziej kameralnym) jarmarkiem jest ten na Gendarmenmarkt, czyli Placu Żandarmerii. Otoczony przez dwie monumentalne katedry (Niemiecką i Francuską), a także historyczną salę Konzerthaus wygląda niesamowicie, zwłaszcza w nocy. I choć wstęp jest symbolicznie płatny, to warto wyłożyć 1 euraka. Tym bardziej, że jest duża szansa, że na jarmarku traficie na koncert kolęd, spektakl lub jakiś inny performance.
Monachium
O Monachium już trochę pisaliśmy, bo znalazło się na naszej liście w drodze powrotnej z wycieczki do Słowenii i Włoch. I od razu nam się tu spodobało, a miasto zyskało nasz największy znak zaufania, czyli przedłużenie o jedną dobę noclegu w hotelu.
Piękne historyczne kamieniczki, stary kościoł św. Piotra i ogromny Ogród Angielski, a między nimi świąteczne jarmarki. Niestety dla nas, w Monachium byliśmy tuż przed oficjalnym startem „sezonu świątecznego”, więc otwarta była może 1/4 tego co normalnie, ale i tak to, co widzieliśmy zrobiło na nas ogromne wrażenie.
No ale jarmarki to nie tylko Niemcy. Jak jest w innych krajach?
Paryż
Pewnie niektórzy trochę boją się tam teraz jechać, ale z drugiej strony – zazwyczaj jest tak, że po takich strasznych wydarzeniach środki bezpieczeństwa są zwielokrotnione, więc raczej powinno być bezpiecznie. A Paryż też ma sporo do zaoferowania, jeśli idzie o jarmarki – nam szczególnie przypadły do gustu te najbardziej banalne miejsca, czyli świąteczne kramy wzdłuż Pól Elizejskich. A także bardzo fajny, kameralny jarmark świąteczny w dzielnicy La Defense, u stóp nowego Grande Arche. Jeśli ktoś będzie w tym czasie w Paryżu, koniecznie powinien odwiedzić. Ale tak w ogóle, to nasz stosunek do Paryża jest bardzo skomplikowany.
Mediolan
Włoskie jarmarki świąteczne nie mają rozmachu jarmarków niemieckich, mają jednak nad nimi znaczącą przewagę w postaci kulinariów. Zjecie tam znacznie smaczniej niż w Niemczech, a jeśli chodzi o desery i inne słodkości, wybór jest wprost nieograniczony. Pisaliśmy już zresztą o tym przy okazji naszej relacji z Mediolanu.
I tylko jedna uwaga przy okazji jarmarków. Jest super, ale trochę drogo. Tu macie przykładowy cennik grzańców z Drezna. Tanio nie jest, co? Ale z drugiej strony: czasem można trochę zaszaleć. Byle nie za bardzo: na takich jarmarkach lista rzeczy, które kuszą a do niczego wam się nie przydadzą jest ogromna. Uważajcie więc na siebie i stan waszych portfeli 😉
PODOBAŁ CI SIĘ WPIS? POLUB NA FEJSBUKU, PODZIEL SIĘ Z INNYMI!


8 komentarzy
podstawy rosyjskiego
Jak zwykle zdjęcia z jarmarków świątecznych w Niemczech robią na mnie naprawdę duże wrażenie 🙂
Pingback:
mamawkuchni
Koniecznie muszę odwiedzić te miejsca
http://www.adventure24.pl/
Dolna Saksonia
Zapraszamy też na jarmarki bożonarodzeniowe do Dolnej Saksonii 🙂
Propozycja trasy wycieczki w najnowszym e-booku do pobrania tutaj: https://drive.google.com/file/d/0BwMt_i10yfWzOElQTGpXMERXbVk/view
Więcej informacji: http://www.niedersachsen-tourism.com i http://www.facebook.com/DolnaSaksonia.LowerSaxony
weekendowi
Przyda się w sezonie 🙂
Ola
Wyobraźcie sobie że część moich znajomych miało problem ze zlokalizowaniem miasta Akwizgran, zupełnie całkiem ładnego i z fajnym jarmarkiem też 😀
weekendowi
Bywa i tak 😉
Karol Werner
Hej, hej! Tutaj Karol z Kołem się Toczy 🙂 Super tekst, chętnie bym tam wrócił. Dzieki za polecenie 🙂