-
Mołdawia: 12 powodów, by odwiedzić kraj, w którym nie ma NIC do zobaczenia
Mołdawia to z punktu widzenia europejskiego turysty „terra incognita”. Czy słusznie? Trochę tak, bo z punktu widzenia mainstreamowego turysty jest tu trochę nudno. Ale czy to oznacza, że nie warto tu przyjechać? Absolutnie nie! Zanim zaczniemy, proponujemy szybką partyjkę w skojarzenia. Z czym kojarzy wam się Mołdawia? Jeśli odpowiecie, że z niczym, to naprawdę żaden wstyd. Jeśli odpowiecie, że z winem, to już macie wielki szacun. Mi Mołdawia kojarzyła się jeszcze z serialem „Dynastia”. Jeśli nie wiecie o co chodzi, to TUTAJ możecie przeczytać nasz tekst pod jakże znamiennym i klikalnym tytułem „Mołdawska masakra na królewskim weselu, która zmieniła historię”. No i trochę z piłką nożną – kojarzyłem taką drużynę jak…
-
Naddniestrze, czyli jak w kilka godzin stracić cierpliwość i prawo jazdy
Jeśli koniecznie chcecie jechać do Naddniestrza, to raczej nie samochodem. Na granicy czeka was dość długi przymusowy postój i dziwne opłaty, a jeśli celnicy nie ograbią was do cna, zrobi to naddniestrzańska drogówka, która być może – tak jak nam – zechce wam zabrać prawo jazdy za wyimaginowane przekroczenie prędkości o 10 km/h. Wbrew pozorom nas wcale nie ciągnie w najbardziej niebezpieczne rejony Europy. Fakt, byliśmy z naszą trzymiesięczną pociechą w Kosowie, a teraz dopiero co wróciliśmy z Ukrainy, ale w obu krajach nie spotkało nas nic złego. No, prawie, ale przedziurawionych oponach i korzystaniu z ukraińskich warsztatów samochodowych napiszemy następnym razem. W zasadzie w każdym z tych „niespokojnych” krajów…
-
Madera: Wszystkie miejsca, które tworzą rajską wyspę. I te mniej rajskie też
Swoje kości wygrzewali tu Piłsudski, cesarz Karol I i Winston Churchill, a jeśli wierzyć lokalnym mitom, po „śmierci” zamieszkali tu też urzeczeni klimatem Władysław Warneńczyk, Elvis Presley i 2Pac Shakur. I trudno im się dziwić, choć jeśli spodziewacie się piaszczystych plaż i typowo kurortowych atrakcji, możecie się nieco rozczarować. O Maderze już trochę pisaliśmy. Tutaj piszemy trochę o tym, jak tanio tam wyjechać i że wyjazd z biurem podróży wcale nie jest taki zły, a tutaj – o najfajniejszej, ale w sumie mało znanej atrakcji Madery. Bo Madera, choć nazywają ją wyspą emerytów ze względu na zmasowane potoki seniorów z Wielkiej Brytanii i Niemiec, jest miejscem idealnym na urlop dla…
-
Transport w Gruzji. Jak i za ile wynająć auto? A może lepsza marszrutka? [PORADNIK]
Zarówno auto jak i popularne busiki mają swoje niezaprzeczalne zalety i wady. Marszrutka jest tańsza i sprzyja spontaniczności zamiast dokładnego planowania, auto zaś daje większą swobodę i możliwość zobaczenia większej liczby miejsc w krótszym czasie. W teorii odpowiedź na pytanie auto czy marszrutka jest oczywista. Marszrutki (czy tylko mnie irytuje ten wyraz?), to kursujące między wszystkimi interesującymi was punktami minibusy o – pisząc eufemistycznie – mocno zróżnicowanym zaawansowaniu wiekowym i poziomie technicznym. Ich największą zaletą jest cena – ponad 250 km z Kutaisi do Tbilisi pokonasz już za ok. 50 zł od osoby (a można i taniej), z kolei marszrutka z Tbilisi do Dawid Garedża (dobre 3 godziny drogi) kosztuje 25 lari,…
-
Gruzja: 28 dobrych rad, które musisz przeczytać przed wyjazdem
Wszystkie rzeczy, które warto wiedzieć, aby twój wyjazd do Gruzji upłynął przyjemnie i bez zbędnych problemów. Oczywiście na tyle, na ile można być ekspertem po siedmiodniowej wycieczce. Choć tak sobie myślimy, że skoro większość z Was wybiera się właśnie w taką podróż jak my, to mogą się przydać. Bo choć jak już pisaliśmy tutaj, Gruzja nie jest stereotypowo idealną krainą, to jednak naprawdę da się lubić. Poniżej nasze rady: 1. Spakuj ciepłe łachy… W Tbilisi i Batumi może być upał, ale na turystycznej liście „must see” są takie punkty, gdzie bez ciepłej kurtki lepiej się nie zapuszczać. Z pewnością znacznie przyjemniej by nam się kontemplowało Gruzińską Drogę Wojenną, gdyby nie gigantyczna…
-
Blogerzy na wycieczce z biurem podróży. Wstęp do zwiedzania Madery
Trochę dziwne, co? W końcu nie od dzisiaj wiadomo, że bloger brzydzi się wszelkimi zorganizowanymi formami wypoczynku (jakiego wypoczynku? To cięźka praca jest!) i woli samotnie przemierzać stepy Mongolii albo jeśli jest tzw. normalsem, to robi jakieś bardziej konwencjonalne rzeczy, np. bierze ślub na Mauritiusie*. No, chyba że ktoś zaprosi na sponsorowany wyjazd (brzmi kiepsko) lub tzw. wizytę studyjną (o, już lepiej)**. Dlatego niczym Henryk Żeglarz* przemierzyliśmy niezmierzony szlak i wybraliśmy się na zieloną Maderę z biurem podróży. Jak było? Polscy turyści dzielą się na tych, którzy co roku jeżdżą z biurami podróży i nie przeszkadzają im w tym zamieszki, krwawe jatki czy demonstracje i na tych, którzy biur podróży…