Warning: file_exists(): open_basedir restriction in effect. File(core/post-comments) is not within the allowed path(s): (/home/weekendowi/domains/weekendowi.pl:/tmp:/var/tmp:/home/weekendowi/.tmp:/home/weekendowi/.php:/usr/local/php:/opt/alt:/etc/pki) in /home/weekendowi/domains/weekendowi.pl/public_html/wp-includes/blocks.php on line 532
Zobaczyć Seul i umrzeć, czyli Weekendowi i Korea Południowa - weekendowi.pl
Azja

Zobaczyć Seul i umrzeć, czyli Weekendowi i Korea Południowa

Życie blogera podróżniczego jest trudne – nie dla nas wczasy all inclusive pod palemką i wycieczki w stylu „zobacz 18 stolic w 7 dni”. Ale nie narzekamy – lubimy podróżować, tyko zwyczajnie robimy to trochę inaczej. Jak? Przede wszystkim – na własną rękę. Wydaje się trudne? Nic bardziej mylnego. I żeby to udowodnić, pokażemy jak sami zabieramy się do planowania podróży.

Ale dokąd polecieć? Może do Korei Południowej? Okazja jest dobra, bo w październiku LOT startuje z bezpośrednimi lotami z Warszawy do Seulu.

button (11) (1)

CZY SĄ PYTANIA?

Tak! Ale po co właściwie chcecie lecieć do tej Korei? Przecież tam jest dyktatura i bieda!
Ale to nie ta Korea, tobie chodzi o Północną, my chcemy do Południowej. Tej komercyjnej, która dała światu grubasa od Gangnam Style, telefony Samsunga i Kimczi.

Kim Czi? To brat Kim Ir Sena?
Zabawne. To pan, panie Strasburger? Nie, to koreańska narodowa potrawa – sfermentowane warzywa z przewagą kapusty. Już sam fakt, że lubią sfermentowane żarcie sprawia, że są jacyś tacy bliżsi nam.

Ale to nie lepsza byłaby Korea Północna?
No właśnie nie. W myśl teorii, że bloger podróżniczy nie może mieć za łatwo, cała nasza branża dzieli się na tych, którzy już tam byli, tych, którzy planują i tych, których nie stać, więc nie ma sensu sobie nimi zawracać głowy. Korea Południowa interesuje mało kogo, więc trudno o lepszą niszę, prawda?

Nic z tego nie rozumiem.
Świetnie. W takim razie zacznijmy nasze przygotowania. Najlepiej od gry w skojarzenia. Powiedz: z czym kojarzy ci się Korea Południowa?

Z Koreą Północną?
Dobrze. Z czym jeszcze? No, z Samsungiem i z reprezentacją Engela. Pamiętasz, jechali do Korei po medal…

Dobra, koniec sesji pytań, wróćmy do merytoryki.

Jest decyzja, teraz trzeba się w niej utwierdzić. W naszym przypadku utwierdzeniem jest opinia osób, które już tam były. W przypadku Seulu i okolic są zdecydowanie pozytywne, choć w beczce miodu da się zdecydowanie wyróżnić łyżki dziegciu. – Seul? Cudowne miasto, gdy masz w kieszeni stypendium, zapewnione żarcie i wszędzie cię wożą. Bo ogólnie niestety jest dość drogo – mówi mój kolega, który spędził tam półtora miesiąca na stypendium. Opinia koleżanki jest dużo bardziej entuzjastyczna. – Fantastyczni ludzie, świetne imprezy, dużo ciekawych miejsc – nie może się nachwalić. Imprezy to może niekoniecznie dla nas (chyba że kinderbale, jako „posiadacze” rezolutnej 3-latki), ale cała reszta wygląda już bardzo pozytywnie.

W_Infografika

Jesteśmy już dobrze nastrojeni, więc przechodzimy do kolejnego punktu, czyli…

Co warto zobaczyć w Seulu?
Wszelkie przewodniki i umyślni strasznie namawiają nas na wizytę w Myeongdong, czyli głównej handlowej ulicy stolicy (trudno byłoby ją zresztą ominąć, skoro znajduje się w ścisłym centrum). Oczywiście, koniecznie trzeba odwiedzić słynną rozrywkowo-handlową dzielnicę Gangnam oraz Yongsan, czyli „smocze wzgórze”. To tu znajdują się główne muzea Seulu, jak imponujące Muzeum Narodowe z bogatą kolekcją koreańskich zabytków i Leeum – Samsung Museum of Art, czyli coś dla miłośników sztuki współczesnej, gdzie znajdują się m.in. prace Andy Warhola.

Na uwagę zasługują również liczne pałace cesarskie w których kłębią się nie tylko turyści, ale także lokalni mieszkańcy, w poszukiwaniu chwili spokoju. W idealnie zaprojektowanych budynkach, na symetrycznych dziedzińcach, w altanach i przestronnych parkach dominuje cisza, statyczność i minimalizm. Z dziedzińca przed Gyeongbokgung  widać panoramę miasta, miasta w którym nowoczesność i tradycja łączy się w idealnej harmonii.

button (11)

Danie główne
Bo skoro już liznęliśmy temat wojny, to obowiązkowym punktem każdej wyprawy do Seulu musi być wizyta w DMZ. To położona nieopodal Seulu strefa zdemilitaryzowana, stanowiąca granicę Korei Południowej i Północnej i największa atrakcja turystyczna kraju. Świadomość bliskości najbardziej izolowanego kraju na świecie sprawia, że wyprawa musi być bardzo ekscytująca. A jest tu co oglądać – choćby Joint Security Area, czyli miejsce wspólnych patroli i słynny przedzielony granicą niebieski budynek, w którym toczą się wszelkiego rodzaju negocjacje między oboma krajami (i gdzie można wkroczyć na teren Północy – co prawda tylko na metr, ale zawsze). W niedalekiej okolicy znajduje się też m.in. zablokowany zasiekami Most Wolności, a także tajne tunele, które Koreańczycy z Północy robili przy granicy na wypadek inwazji. Niektóre z tych tuneli, odkrytych w 1984 roku przez Południe, były w stanie „obsłużyć” przejście 30 tys. żołnierzy na godzinę. No i punkt obserwacyjny na górze Dora, z którego doskonale widać „prawdziwą” Koreę Północną. Chociaż z tą prawdziwą to bym nie przesadzał – widoczna po drugiej stronie granicy wioska Kijong-dong to owoc zamiłowania miejscowych satrapów do propagandy.

Wioska – widmo
Czemu? Jeśli wierzyć Korei Północnej, wioska (nazywana oficjalnie „wioską pokoju”) jest zamieszkiwana przez 200 rodzin, a na jej terenie znajdują się przedszkola, szkoły, szpital i centrum opieki nad dziećmi. Koreańczycy z Południa nazywają Kijong „wioską propagandy” i utrzymują, że w rzeczywistości nikt w niej nie mieszka. I rzeczywiście – Południe dokładnie przebadało wioskę teleskopami i wyszło im, że znajdujące się w wiosce budynki są tylko betonowymi szkieletami, w których brakuje szyb, a w środku nie ma żadnych mebli. Do tego oświetlenie budynku jest włączane i wyłączane w odpowiednich momentach, by stworzyć wrażenie aktywności. Zresztą, chyba dość ciężko byłoby tam mieszkać – przez kilkanaście godzin z zainstalowanych w wiosce głośników sączy się marszowa muzyka oraz komunikaty z komunistyczną propagandą. Będąc w DMZ nie da się też uciec od wrażenia, że rządzący Północą Kimowie są tylko ludźmi i nieobce są im typowo męskie dylematy typu „kto ma większego?”. Kiedy więc Korea Południowa wzniosła przy granicy prawie 100-metrowy maszt, na którym powiewa ogromna flaga, Północ odpowiedziała budową masztu o wysokości 160 metrów…z dwa razy większą flagą. Oj, ktoś tu chyba ma kompleksy…

Brzmi to w każdym razie bardzo ekscytująco. Zresztą, ekscytujące są już same warunki, które trzeba spełnić, by się tam wybrać. Bo w rzadko której atrakcji turystycznej podpisujesz oświadczenie, że w przypadku jakiegokolwiek wypadku, urazu lub twojej śmierci nikt nie ponosi odpowiedzialności (znaczy, prawdopodobnie Korea Północna, ale powodzenia przy dochodzeniu swoich praw). Nieczęsto zdarzają się też wycieczki, które ze względów bezpieczeństwa mogą zostać przerwane w każdej chwili ze względu na eskalację napięcia. I mało która atrakcja turystyczna wymaga odpowiedniego dress code’u (tzn. ubiorów skromnych i niezbyt krzykliwych). Powód jest dość prozaiczny – tak jak my robimy zdjęcia Północy, tak północnokoreańscy żołnierze namiętne cykają fotki zachodnim turystów i potem używają ich w propagandowych filmikach mających pokazać, że w innych krajach ludzi nie stać nawet na porządne ciuchy.

Jak zorganizować taki wyjazd?
Niestety (albo stety, zważywszy na napięte relacje między oboma krajami) DMZ można zwiedzać tylko w grupach zorganizowanych. I choć w centrum Seulu przedstawiciele biur wycieczkowych będą się zabijali o wasze względy, podobno warto zrobić to przynajmniej 2 dni przed planowaną wizytą. Cena niby dość wygórowana: od 40 tys. wonów (czyli ok. 140 zł) za pół dnia wycieczki, ale przyznacie chyba, że jak za taką moc atrakcji nie jest to wygórowana kwota?

To jak, rezerwujemy te bilety? 😉

button (12)

A przecież idąc dalej, w Seulu jest o wiele więcej atrakcji. Choćby królewskie pałace jak znajdujący się w samym sercu miasta kompleks Deoksugung czy wpisany na listę UNESCO Changdeokgung. Miejsca pięknie wyglądające na zdjęciach, imponujące rozmachem. Normalnie pewnie tak byśmy się nie jarali, ale po wizycie w Zakazanym Mieście w Pekinie, gdzie szczęki opadły nam do samej ziemi, jest to dla nas prawie taka sama atrakcja jak strefa DMZ. Albo znajdujące się nieopodal Jongmyo – najstarsza konfucjańska świątynia na świecie.

I zlokalizowana tuż obok Insadong ze słynnym bazarem, w którym można poczuć atmosferę dawnej Korei. Małe kramy, lokalni sprzedawcy, z którymi za cholerę nie idzie dogadać się po angielsku, lokalne jedzenie, pamiątki, antyki, ceramika – coś czuję, że gdybyśmy weszli do tego miejsca, spędzilibyśmy tu dobrych kilka godzin. Z pewnością poświęcilibyśmy też kilka godzin na zobaczenie COEX – ogromnego kompleksu biurowo-wystawowo-handlowego, w którym mieści się największe centrum handlowe w Azji i…muzeum kim czi (czyli zapewne bardzo już sfermentowanej kapusty).

W okolicy Seulu też jest co robić – na pewno wpadlibyśmy przynajmniej na kilka godzin np. przed odlotem do Incheon – supernowoczesnego miasta z wieżowcami i drapaczami chmur. No i lotnisko, na które przylecimy – ponoć jedno z najbardziej przyjaznych dla pasażerów na świecie.

Skoro jesteśmy już przekonani do wyjazdu, to zacznijmy zabierać się za rzeczy kluczowe, czyli…

Budżet – nie taki Seul straszny
Jedną z największych obaw przy okazji podróży do takich miast jak Seul jest fakt, że azjatyckie metropolie uchodzą za drogie. I faktycznie – na liście najdroższych miast świata Seul znajduje się na 8. pozycji. Dzieli ją z Kopenhagą, a to już coś mówi o poziomie kosztów życia.

Rzut okiem na strony z cenami pokazuje, że faktycznie – nie jest dobrze. Weźmy expatistan.com. Litr mleka? 8 zł. Mendel jajek? 14 zł. Kilogram pomidorów? 15 zł. Kilogram jabłek? Uwaga, tu będzie dobre – ok. 27 zł!  Ale…to wcale nie znaczy, że pobyt w Seulu koniecznie musi nas zrujnować. Zacznijmy po prostu planować z głową…

Gdzie mieszkać?
Szukając noclegu praktycznie zawsze opieramy się na 2 serwisach – Booking.com i Airbnb. I co się okazuje? Że nie taki diabeł straszny, a rozrzut cen jest ogromny. Jasne, są penthousy w centrum, których cen strach podawać, ale najtańsze hostele dla backpackerów w Seulu można znaleźć już za 70-80 zł od osoby. Są też tanie hoteliki blisko metra, gdzie dwuosobowy pokój można ogarnąć w okolicach 300 zł. Podobnie na Airbnb, gdzie aż roi się od małych, przytulnych mieszkanek w takich cenach i to wcale nie na przedmieściach. Bo miejsce, w którym mieszkasz wcale nie musi być w centrum. Dla nas przy szukaniu bazy noclegowej najważniejsze są 2 rzeczy: bliskość metra i jakiś duży (najlepiej sieciowy) supermarket w pobliżu.

A skoro jesteśmy już przy supermarketach, warto odpowiedzieć sobie na następne strategiczne pytanie…

Co jeść?
Odpowiedź jest banalnie prosta – to samo, co miejscowi. W Seulu aż roi się od małych lokalnych knajpek serwujących lokalne specyfiki. I wcale nie są one nie wiadomo jak drogie – ten sam Expatisan wskazuje, że średnia cena za obiad w centrum Seulu to ok. 30 zł od osoby. Da się wyżyć, co nie?

Podsumowanie
Mniej więcej tak wygląda to całe nasze planowanie. A przy okazji podczas pisania tego tekstu zdaliśmy sobie sprawę, że…sami cholernie chcemy ten Seul zobaczyć. Trzeba tylko zebrać odpowiedni budżet: nie licząc biletów z naszych wstępnych wyliczeń wynika, że ok. 5 tys. PLN powinno nam spokojnie wystarczyć na cały tydzień zwiedzania dla naszej trójki.

PODOBAŁ CI SIĘ WPIS? POLUB NA FEJSBUKU, PODZIEL SIĘ Z INNYMI!

Tekst powstał we współpracy z Polskimi Liniami Lotniczymi „LOT”.

Jesteśmy podróżniczą rodziną. Poznaliśmy się w 2007 r. i od razu okazało się, że podróże to jedna z naszych wspólnych pasji. I tak jeździmy razem przez życie. W 2011 r. wzięliśmy ślub, a od sierpnia 2013 r. dołączyła do nas Helenka. Nasza kochana córka od razu złapała podróżniczego bakcyla. Ale nie mogło być inaczej – już w brzuchu mamy zwiedzała m.in. Izrael i Islandię, a pierwszą świadomą podróż – samochodowy trip po Bałkanach – zaliczyła mając 12 tygodni. Obecnie jest nas czwórka do zespołu dołączyła druga córka Idalia.

38 komentarzy

  • ja i tyle w temacie

    kimchi kimchi wszyscy nic tylko o kimchi, kuchnia koreanska… kuchnia koreanska smaczna ale wcale nie taka zdrowa, bo straszliwie slona, slone jest wszystko, tony soli, bo przeciez wszytka marynata bez soli ani rusz a w Korei wszelkie kiszonki to chleb powszedni. poza tym jest ostro, co tez nie jest dobre na zoladek, na nerki i tak dalej. wiadomo, trzeba wszystkiego z umiarem, ale generalnie to za ciekawie nie jest jesli chodzi o ta rzekomo zdrowa kuchnie. co z tego ze je sie bardzo duzo zieloniny typu salata skoro w ta salate zawija sie pieczony boczek i do tego gruba slonych na maksa przeroznych past. takze zalecam rozwage.

  • A.

    Udało mi się kupić w promce LOTu bilety do Seulu – 1699 zł. Spontaniczny zakup, nigdy nie planowałam Korei, ale myślę sobie, że 'głupi by nie wziął'. Tym tokiem myślenia udało mi się kupić również bilety Seul-Jeju za 98 zł i Jeju-Pusan za kolejne 92 zł. Can't wait !!!

  • Sabina :)

    Byłam w Koreii w tym roku w czerwcu. Nie jest jakoś popularnym kierunkiem dla turystów z Europy , bo przecież jak daleko to lepiej na Karaiby ! Całym sercem zakochałam się w tym kraju, w życzliwości ludzi no i Seul -odbiera mowę. Szczerze polecam będąc już w Koreii zobaczyć wyspę Jeju – istny raj na Ziemi, tam człowiek czuje, że może umierać .

  • Magdalena

    Wyspa Jeju zasługuje na uwagę bo jest przepiękna !!! Bilety nie są tak drogie bo ok 200-250 zl w dwie strony a warto !!! podczas wydatku ok 2500 na bilet do Korei – Jeju to podstawa 😉 Pozdrawiam bardzo serdecznie z przepięknej Korei Południowej… 😉 

  • noname

    Jeśli ktoś nie jest fanem tłumów polecam Obserwatorium Ganghwa (wysepka granicząca z Koreą Płn.). Panuje tam naprawde przejmujący kilmat, nie ma masy ludzi, choć minusem jest brak angielskich tablic informacyjnych, wszystko w hangulu.. Można też zjeść tradycyjną potrawę z Korei Północnej.

  • Klaudia

    zgadzam się w 100% z komentarzem NIKORINa, dotyczącego cen żywności. Dodam, że w sklepach nie znajdziemy też nabiału – serów białych, żółtych itp. Ale znajdziemy tofu, które tam jest bardzo tanie. Jadąc do Korei musimy się przestawić na jedzenie koreańskie…ale chyba po to tam jedziemy prawda? Nie znajdziemy europejskich ciast, ale dostaniemy przepyszne tradycyjne koreańskie desery 🙂 Ja wróciłam niedawno z Korei, i byłam tam już kolejny raz. Super ludzie, najzdrowsza na świecie kuchnia koreańska+kimchi, niesamowite światynie buddyjskiej, pałace.

      • Goja

        Jeśli chodzi o bardziej takie ,,nasze'' jedzenie to można kupić mleko, ser zółty ,masło,szynke ale jest to towar drogi.Sa  piekarnie.Można też kupić normalne ziemniak troche inne w smaku niż nasze krajowe,buraki czerwone jeden ok 3 zł!! filety z kurczaka ok 40 zł kg.Nawet rzodkiewke mają:))W rosyjskiej restauracji można zjeść gołąbki itp potrawy bardziej europejskie.Ma być lada dzień otwarta Polska piekarnia:)))) oczywiście w Seulu.Moja córka mieszka tam już czwarty rok a ponieważ wybieram się do niej wiosną więc musiała zrobić rozeznanie czy nie umre z głodu:)) bo nie wiem jak mój wrażliwy zołądek zareaguje na zmiane jedzenia.Najwyżej przez te trzy tygodnie w Seulu schudne:))

    • Ash

      Nie zapomnięl to typowy wpis sponsorowany 😀 prawie nic w niem nie ma poza 3 odnośnikami do strony lotu xD Po prostu o cenie nie wypadło… To jest lekko 10 tys na te 3 osoby…

      • Małgorzata

        Seul, Busan, Gyeongju, Jeju to miejsca które trzeba odwiedzić, ja lecę w tym roku już czwarty raz i nie wiem czy kiedyś będę miała dość. Taki wyjazd (łącznie z biletem wspomnianego LOT) to dla mnie wydatek 5000zł. Oczywiście jedzenie koreańskie bo europejskie nie jest ani tanie ani smaczne, koreańskie za to uwielbiam.  Nocuje (Airbnb) wwynajmując pokój w domach u Koreańczykówe, przy okazji poznając jak żyją na codzień. Chętnie pomagają, udzielają rad, dotrzymują towarzysta i czasami karmią. Bardzo lubia naszą Żubrówkę. 😉 Częśc tu krytykuje ceny LOT ale… ja nie chwalę bo obsługa nie jest zadowalająca, ale uważam że cena już tak. W promocji bilet kosztuje 2000zł, w innych liniach cięzko trafic nawet w promocji taka cenę. Nie bez znaczenia jest to iż lot jest bez przesiadki i trwa 10 godzin a czas tez jest cenny dla osób pracujących, bo przeciez urlopu nie mamuy za duzo.

  • Beata

    Wow, wydaje się super! to miasto widmo i w ogole cała koncepcja propadandy 24/7 wydają mi się niesamowicie ciekawe. Ogólnie a pewno bym się wybrała, gdybym tylko miała taką okazję. Pozdrawiam!

    • Goja

      Leciałam do Seulu Lotem i do obsługi nie mam zastrzeżeń.Moze troche mało jedzenia jak na taką długą podróż.Bilety z wszystkimi opłatami wyszły mnie 2400zł bo 2tysie to kosztuje goły bilet.Byłam w Seulu 17 dni.Poleciałam również na Jeju.Warto było.W Seulu nocowałam u córki która tam mieszka więc nic mnie spanie nie kosztowało ale często gotowałam nasze domowe obiadki zeby dziecku dogodzić:))No i to podniosło koszty pobytu bo produkty dosc drogie ale smaczne. W sumie cała podróż z prezentami dla znajomych córki i dla niej wyniosła mnie 7 tysięcy.Ale na bogato :)) W Polsce taksówkami sie nie woże a na Jeju troszku zaszalałyśmy.Bilety na Jeju fundowała córka a ja nocleg i papu:)) Myśle że 5 tysięcy spokojnie na urlop dla jednej osoby wystarczy.Korea jest piękna.Polecam.Już zbieram kase na kolejny pobyt:))

  • Nikorin

    Korea Południowa dziś kojarzy się raczej z technologią, dramami, kosmetykami, muzyką i boysbandami. A produkty, których zostały sprawdzone ceny, nie są popularne w Azji (oprócz jajek! te są używane na codzień). Jabłka są zazwyczaj importowane i to z dość odległych miejsc. Wystarczy wspomnieć o tym, że do Chin importowane są one z… Polski. Mleko nie jest w Korei popularne w ogóle, bo mało mają dań, w którym się je wykorzystuje. Dlatego też wszystkie przetwory mleczne są tam nieco droższe niż u nas. Znowu… import, a skąd? Z dalekich krajów, bo z Chin się nie da – oni ściągają mleko nawet z Hiszpanii, no i oczywiście z Polski. Za to tanio wyjdą tam owoce sezonowe, które u nas mają zawrotne ceny! 

  • Ann

    Po raz kolejny trafiłam przypadkiem na Waszego bloga; najpierw szukając informacji na temat Aten, a teraz przypadkowo facebook mnie nakierował, już wie co lubię 🙂 Jeśli chcecie sobie poczytać co ciekawego można obejrzeć w Seulu albo po prostu zobaczyć, jak wygląda miesięczy pobyt w Korei oczami dwóch studentek, który na wyjazd marzeń ciężko pracowały, to zapraszam na http://www.az-w-korei.blogspot.pl . To żadna reklama, ponieważ blog był raczej naszym pamiętnikiem i sposobem na powiadamianie rodziny i znajomych, że żyjemy i nikt nas nie bombarduje 😀 Pozdrawiam!

  • Aneta

    A ja właśnie jestem w Korei Południowej, a nawet jeszcze bardziej a południe do na wyspie Jeju i muszę przyznać, ze o ile jeszcze dwa miesiące temu Korea nie przeszłaby mi przez myśl. Tak teraz zastanawiam sie nad zamieszkaniem tu na kilka miesięcy. Ludzi są otwarci, sympatyczni i niezwykle pomocni, chociaż maja ogromne problemy z angielskim. Kimchi okazało się być smaczne (szczególnie po wykazaniu sie skrajna głupota i zjedzeniu ostrej papryczki ;)) Dania z koreanskiego grilla uwielbiam, a bazaltowe klify i czarne plaże wprawiają mnie w zachwyt. 

    Pozdrowienia z południa Korei Południowej ?

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *