Warning: file_exists(): open_basedir restriction in effect. File(core/post-comments) is not within the allowed path(s): (/home/weekendowi/domains/weekendowi.pl:/tmp:/var/tmp:/home/weekendowi/.tmp:/home/weekendowi/.php:/usr/local/php:/opt/alt:/etc/pki) in /home/weekendowi/domains/weekendowi.pl/public_html/wp-includes/blocks.php on line 532
Mołdawia: 12 powodów, by odwiedzić kraj, w którym nie ma NIC do zobaczenia - weekendowi.pl
Europa Środkowa i Wschodnia

Mołdawia: 12 powodów, by odwiedzić kraj, w którym nie ma NIC do zobaczenia

Mołdawia to z punktu widzenia europejskiego turysty „terra incognita”. Czy słusznie? Trochę tak, bo z punktu widzenia mainstreamowego turysty jest tu trochę nudno. Ale czy to oznacza, że nie warto tu przyjechać? Absolutnie nie!

Zanim zaczniemy, proponujemy szybką partyjkę w skojarzenia. Z czym kojarzy wam się Mołdawia? Jeśli odpowiecie, że z niczym, to naprawdę żaden wstyd. Jeśli odpowiecie, że z winem, to już macie wielki szacun. Mi Mołdawia kojarzyła się jeszcze z serialem „Dynastia”. Jeśli nie wiecie o co chodzi, to TUTAJ możecie przeczytać nasz tekst pod jakże znamiennym i klikalnym tytułem „Mołdawska masakra na królewskim weselu, która zmieniła historię”. No i trochę z piłką nożną – kojarzyłem taką drużynę jak Zimbru Kiszyniów i jej najlepszego piłkarza, niejakiego Alexandru Curtianu, którego w pewnym momencie kupił Widzew Łódź. Dla Mołdawian to było takie wydarzenie, jak dla nas transfer Lewandowskiego do Borussi Dortmund, co w gruncie rzeczy jest dość smutne, ale cóż…

Oto lista 10 powodów, dla których warto odwiedzić Mołdawię.

1. ZERO atrakcji turystycznych. Właśnie tak. I nie, nie jest to jeden z tych wpisów pod hasłem „X powodów, by nie jechać”, bo pierwotny zamysł był fajny, ale kopiowany przez wszystkich mocno się zbiesił. Mołdawia ma ZERO atrakcji turystycznych, które MUSISZ zobaczyć i bez których zobaczenia twoje życie będzie uboższe.

Orheiul Vechi – rzekomo najbardziej znana atrakcja Mołdawii.

Opowiem anegdotkę: zwiedzając podziemne korytarze winnicy Milestii Mici (świetna sprawa, polecamy!) na sam koniec nasza przewodniczka rozdała nam takie małe informatory reklamowe z hasłem „Milestii Mici – siódmy cud Mołdawii”. No to z wrodzonej ciekawości pytam, jakie jest poprzednie sześć cudów.

– No…na pewno Orheiul Vehci…na pewno twierdza Soroka….iiii….. – przewodniczka szybko straciła wątek.
– Może Kiszyniów? – podpowiadam złośliwie, bo o Kiszyniowie można napisać wiele, ale nie to, że jest pięknym miastem.
– Nie no, co pan… – przewodniczka złapała dowcip i się śmieje.

Ale ten brak wielkich atrakcji jest też największą zaletą Mołdawii, bo…

SAMSUNG CSC

2. …tu jest po prostu ładnie. Tak zwyczajnie. Już od pierwszych chwil po przekroczeniu granicy Mołdawia z okien samochodu wypada naprawdę korzystnie – nie ma gór, jest za to pełno pagórków. A na tych pagórkach bezkresne pola. A na tych polach rośnie zboże. I nie tylko, a może przede wszystkim – słonecznik, którego ogromne połacie w sierpniowym słońcu wyglądają niesamowicie. Do tego lipy, olchy, brzozy – niby wszędzie tak jest, ale dopiero tu zwróciłem uwagę na przydrożne drzewa. A jeśli mało wam natury – co kilkanaście kilometrów znajdziecie przydrożne stawy, w których miejscowi łowią ryby, ale nie ma też specjalnego problemu, by się trochę w niej ochłodzić.

SAMSUNG CSC

3. …i tanio. Powaga – cena litra dieselka to jakieś 3,50 zł w przeliczeniu na nasze. Żarcie i picie też tanie. W Kiszyniowie trochę drożej, ale i tak to jeden z niewielu krajów, gdzie Polak ze średnią krajową na łapę może poczuć się jak Wielkie Panisko.

4. Kultura wysoka, że hej, numa numa jej.

Z Mołdawii pochodzi nie tylko Rubinstein (Nie, nie Artur, tylko Anton. I nie, nie Anton aus Tirol, ale też znany kompozytor), ale też cała masa innych zasłużonych dla kultury ludzi. Ot, choćby słynny swego czasu zespół O-Zone. Jeśli tak jak my chcecie wiedzieć „co to k***a znaczy hajduk?”, to możecie przekonać się o tym sami na własne oczy.

zdjęcie 1

Hotel Cosmos. Prawie tak samo kultowy jak Hotel Katowice….

5. Kiszyniów – brzydko, ale ujdzie

Cytując klasyków z przewodnika po Czarnogórze, którzy napisali, że „Podgorica nie jest najpiękniejszym miastem świata”, równie dyplomatycznie należy wypowiedzieć się o Kiszyniowie.

zdjęcie 2

…ale widok z balkonu już porównywalny

Właściwie wszystkie najważniejsze zabytki mieszczą się przy głównej alei Stefan cel Mare – tu jakaś prawosławna katedra, tam jakiś pomnik, obok jakiś pałac. I to właściwie tyle. Choć aby zachować sprawiedliwość trzeba przyznać, że w Kiszyniowie można znaleźć przywoite kafejki, które od biedy można nazwać hipsterskimi. A naszym małym odkryciem był zaskakująco dobry mikrobrowar o jakże oryginalnej nazwie „Beer House”.

zdjęcie 3

Dla każdego coś miłego

Sam wystrój jest lekko kiczowaty, ceny jak na Mołdawię dość wygórowane (półlitrowy kufelek 8-10 zł), ale piwko naprawdę pierwsza klasa. Warto spróbować.

SAMSUNG CSC
Kiszyniowski landszafcik</em>

Trzeba też koniecznie zaznaczyć, że do Kiszyniowa warto uderzyć choćby po to, żeby zarezerwować sobie miejsce na wycieczkę po największej mołdawskiej atrakcji, czyli…

6. …winnicach

No tak, mołdawskie wino, które jest dobre i tanie, jak w przysłowiu. Ale w przeciwieństwie do przysłowia, to jest NAPRAWDĘ dobre. A tak się szczęśliwie składa, że w pobliżu Kiszyniowa są dwie najbardziej znane winnice: Cricova i Milestii Mici.

SAMSUNG CSC

I byłoby dobrze, gdybyście na swojej mołdawskiej trasie odwiedzili choć jedno z tych miejsc. Pamiętajcie jednak, że w sezonie nie da się tam pojechać na pałę i wejść z marszu, trzeba wcześniej zarezerwować wizytę, najlepiej telefonicznie. I najlepiej zrobić to minimum dzień wcześniej, bo jak już te tłumy turystów przyjadą do Mołdawii (hehe) i zobaczą, że nic tu nie ma, to w sumie słusznie konstatują, że pozostaje im się jedynie ubzdryngolić winem.

SAMSUNG CSC
Podziemne piwnice Milestii Mici</em>

Jeśli nie wiecie, jak się do tego zabrać, spokojnie możecie poprosić o pomoc recepcjonistów w którymkolwiek większym hotelu w centrum, którzy ogarną za was formalności.

Wycieczki nie są tanie (ok. 50-70 zł) i nie trwają długo (maksymalnie 90 minut), ale naprawdę warto. Do winnic dojedziecie własnym autem albo busikiem (wiele hoteli organizuje takie wyprawy). To ważne, bo podziemne trasy zwiedza się autem pod okiem przewodnika, co chwilę z nich wysiadając. A wracając do zwiedzania – jest naprawdę przyjemnie…

7. No dobra, którą winnicę wybrać?

Obie mają swoich zwolenników, aczkolwiek z szybkiej ankiety wśród hotelowych recepjonistek wyszło nam, że fajniejsza jest podobno Cricova, która dysponuje największymi piwnicami na świecie (wpisane do księgi rekordków Guinessa, co dumni Mołdawianie podkreślają na każdym kroku). Ostatecznie wylądowaliśmy w Milestii Mici i to z bardzo prozaicznego powodu: wszystkie miejsca w drugiej winnicy były już zajęte Swoją drogą, Milestii też dzierży rekord Guinessa: najwięcej butelek wina składowanych pod ziemią (oficjalnie 1,5 miliona w tunelach o długości 55 kilometrów). A takich alkoholowych rekordów jest więcej: jeśli przypadkiem zahaczycie o Naddniestrze, możecie wpaść do miejscowości Tirnauca (tuż obok Tyraspola), gdzie znajduje się…muzeum mocnych alkoholi, zlokaliowane w – tak, zgadliście – największym na świecie budynku w kształcie butelki (ma 28 metrów wysokości).

SAMSUNG CSC

Ale wróćmy do Milestii Mici – już sam wjazd na teren winnicy budzi duże emocje, bo witają nas dwie fontanny, w których z drewnianych beczułek leje się białe i czerwone wino. Niestety, testy smakowe potwierdziły niezbicie, że to tylko koloryzowana woda. Ale może to i lepiej – wyobrażacie sobie, jak bardzo musiałoby tam śmierdzieć, gdyby to było prawdziwe wino? Takich mistyfikacji jest zresztą więcej – na początku wycieczki jedziemy przez 5 minut tunelami, wzdłuż których po obu stronach wysadzone są grube bukowe beczki. To też puste atrapy, ale to akurat w pełni zrozumiałe – smród spalin i wyższa temperatura niekoniecznie wpływa pozytywnie na leżakowanie wina.

8. Mołdawia dostała rykoszetem od Gorbaczowa

Ok, co może być ciekawego w zwiedzaniu winnicy? Ano, jest kilka smaczków, o których rzeczowo opowiada pani przewodnik. Pokazuje np. specjalne schowki przeznaczone głównie dla rosyjskich i chińskich bogaczy, którzy kupują tu wino i kilka razy do roku przyjeżdżają tu na degustację. Czemu tak? Jeśli wierzyć naszej przewodniczce, wino najlepiej smakuje właśnie w warunkach tunelowych, a jego transport bardzo negatywnie wpływa na smak. Albo specjalną ukrytą komnatę, wybudowaną w związku z wprowadzeniem przez Michaiła Gorbaczowa ustawowej prohibicji w 1985 roku. Prohibicja, a właściwie mocne ograniczenie spożycia mocnych trunków miało na celu walkę z alkoholizmem w ZSRR – w tym czasie przeciętny Homo Sovieticus spożywał do 20 litrów czystego alkoholu rocznie! Wprowadzone zmiany były dość drakońskie – wprowadzono talony mające ograniczyć spożycie do 4 butelek na głowę miesięcznie. Oczywiście, nie powstrzymało to dzielnych mieszkańców ZSRR, bo jak grzyby po deszczu zaczęły rosnąć nielegalne bimbrownie.

A w wyniku prohibicji najmocniej rykoszetem dostała Mołdawia, w której urzędowym prikazem karczowano przydomowe winnice i niszczono składowane z pietyzmem butelki wina. Stąd pomysł na budowę wiekiej ukrytej sali, gdzie złożono część butelek, które miały doczekać lepszych czasów. Te nastąpiły dość szybko, bo Gorbaczow już w 1987 r. cofnął wcześniejszy dekret i prohibicję zniesiono.

Ale my tu gadu, gadu, a tu trzeba się jeszcze czegoś napić – ostatnim punktem programu jest degustacja kilku gatunków wina i poczęstunek. I nie wiem, czy to zasługa chłodnej pieczary czy dziarsko przygrywającego zespołu ludowego w tle, ale wino jest przepyszne – oczywiście, nie znam się na gatunkach, więc nawet nie będę próbował strzelać wiedzą, ale naprawdę miło spędziliśmy ten ostatni etap podróży.

SAMSUNG CSC

Najpierw pokazano nam salkę VIP-owską…

SAMSUNG CSC

…a potem zaproszono na ucztę na bekstejdżu.

W ogóle to dziwnie trochę wyglądał nasz poczęstunek, bo najpierw pani zaprowadziła nas do takiej wyczesanej sali z atłasowymi obrusami, kandelabrami na stole i serwetkami. A na stołach oprócz wina jakieś owoce, serwetki…no wiecie, pełen wypas w stylu Cepelii. Po czym pokazała nam księgę rekordów Guinessa, która miała udowodnić, jakby ktoś nie wierzył, że faktycznie Milestii dzierży ten swój rekord. I gdy już już mieliśmy zasiadać do konsumpcji, pani powiedziała, że nieeeee, to nie  tutaj. I zaprasza do sali obok. A tam drewniana ława i jakieś dziwaczne akwarium. Trochę się zdziwiliśmy, ale od razu wjechało na stół wino, więc nikt nie narzekał.

SAMSUNG CSC

A tu rzekomo skrytka jakiegoś "chińskiego/rosyjskiego" milionera, który trzyma tu swoje najcenniejsze butelczyny.

A właściwie był to przedostatni etap podróży, bo ostatnim etapem jest wizyta w przyfabrycznym sklepie. Jeśli lubicie sobie czasem machnąć winko, to będzie dla was jak Disneyland – całe rzędy butelek wina w cenach rzędu 10-15 zł do góra 25-30 zł (za te najlepsze, kilkunastoletnie roczniki). Jest tylko jedna ważna uwaga – przed zakupami warto zaopatrzyć się w gotówkę, bo sklep też znajduje się w podziemiach, więc karty płatnicze działają jak chcą (częściej nie działają).

9. To jak to było z tymi cudami Mołdawii?

No, jakieś tam są. Najbardziej reklamowany jest Stary Orgiejów, czyli Orheiul Vechi – zespół wykutych w skale monastyrów, całkiem malowniczo położonych na wzgórzu w dolinie rzeki Raut.

SAMSUNG CSC

Wykuty w skale monastyr wygląda tak…

Czy warto? Jak się nie ma co się lubi, to się lubi, co się ma. Aczkolwiek „kompleks” to gruba przesada, a miejscówka wygląda tym lepiej, im dalej od niej się znajdujemy. Ale choćby dla krajobrazu warto wspiąć się na wzniesienie i popodziwiać. Same monastyry wykute w skale aż tak dużego wrażenia nie robią, ale jak to mówią – co kto lubi.

SAMSUNG CSC

…a "taras widokowy" – tak.

10. Jest coś jeszcze?

Podobno tak. Na północnym skraju przy granicy z Ukrainą jest fajnie wyglądająca na zdjęciach twierdza Soroka. Nie, nie byliśmy, bo było nam nie po drodze (Mołdawię zdobywaliśmy od strony Rumunii), a poza tym po drodze widzieliśmy tyle fajnych zamków i pałaców (Kamieniec Podolski, Chocim, Podhorce), że wrzuciliśmy „We don't care Mode On”. Być może warto też odwiedzić polskie kolonie w Mołdawii jak Rybnica, Bielce czy zwłaszcza Styrcza – polska wioska założona pod koniec XIX wieku przez Polaków z Chocimia i Kamieńca Podolskiego. Jeśli wierzyć przypadkowo spotkanemu motocykliście – którego spotkaliśmy na stacji benzynowej pod Lwowem, a potem przypadkiem jeszcze dwukronie – mieszkańcy Styrczy są mega gościnni dla swoich i ugoszczą rodaków po królewsku. Ale z drugiej strony nie wiemy czy ufać naszemu informatorowi – ostatecznie to za jego namową zwiedzaliśmy deltę Dunaju po ukraińskiej stronie. Motocyklista mówił: „A, wie pan, jest trochę dziurek na drodze”, tymczasem to co tam zastaliśmy to był prawdziwy dramat. W związku z tym możemy tylko ułożyć nowe przekleństwo skierowane do ludzi, których nie lubicie: „Obyś kiedyś musiał wieczorem się przebijać drogą z Wilkowa do Izmaiła….ch**u!”

SAMSUNG CSC

Jeszcze trochę fotek z Orheiul Vechi

SAMSUNG CSC
Oreihul Vechi

10. Naddniestrze. Niektórym się podobało, inni uciekali z krzykiem (i średnią prędkością 40 km/h)

11. Szaleni turyści. No tak, bo do Mołdawii raczej nie wybiera się nikt normalny. Ale to nie znaczy, że nie może być miło – w Milestii Mici spotkaliśmy np. czterech Niemców, którzy poznali się w samolocie, a dzień wcześniej uciekali przed żołnierzami grożącymi im aresztowaniem za robienie zdjęć zamku w Benderach. Naprawdę, porządne chłopaki (mimo że Niemcy). W pewnym momencie opowiadałem im jak bardzo podobały nam się malowane cerkwie w Bukowinie i że koniecznie powinni tam jechać, a oni nagle wybuchnęli śmiechem. Na moje zdziwienie jeden z nich przeprosił  i wytłumaczył, że "Bukowina to była kiedyś najbardziej znana techno-dyskoteka w Niemczech, konkretnie pod Frankfurtem". Ale dla nich też pewnie nie byliśmy do końca normalni. W pewnym momencie jeden się ocknął. Hej, czy myśmy was przypadkiem nie widzieli wczoraj wieczorem z małym dzieckiem w "Beer House"? No tak. Helciak nam się trochę na tym wyjeździe rozregulował, ale na szczęście dla rodziców już wróciła do swoich przedurlopowych nawyków żywieniowo-noclegowych.

12. Tak wygląda niedoszła królowa Mołdawii. Tak, to Catherine Oxenberg. Też jak wino 🙂

catherine-oxenberg-profile-picture

PODOBAŁ CI SIĘ WPIS? POLUB NA FEJSBUKU, PODZIEL SIĘ Z INNYMI! 

46 komentarzy

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *