Wyspy Książęce. Gdzie jest Raj? Jakieś półtora godziny drogi od Piekła
Ze wszystkich zalet wybrania się na Wyspy Książęce najważniejsza jest nazwa, robiąca znajomym poczciwe piekiełko w brzuchu. No bo wracacie sobie z urlopu, koledzy z pracy pytają, gdzie byliście, a wy na to: „A wiesz…na Wyspach Książęcych”. „Ło stary, a gdzie to?” – pytają zdezorientowani, a wy na to. „No wiecie…na morzu Marmara” – i w tym momencie widzicie hektolitry żółci, która jako efekt uboczny zazdrości wypływa ze wszystkich porów ich ciał. A to przecież tylko (albo aż) Stambuł, a mówiąc ściślej – archipelag oddalony od centrum miasta o ok. 30 kilometrów.
Nie próbujcie tylko może takiej rozmowy tylko ze swoim szefem – bo skoro stać was na wyjazd na Wyspy Książęce, to raczej nie będzie w czołówce listy do otrzymania podwyżki. I nie ma znaczenia, że aby tam dopłynąć, wystarczy bilet komunikacji miejskiej za równowartość 5 zł.
Żebyśmy nie zapomnieli, gdzie jesteśmy
Wyspy Książęce – to brzmi dumnie. Gdyby nie istniały, to prędzej czy później mieszkańcy Stambułu musieliby je wymyśleć i stworzyć, żeby do końca nie zwariować. Bo Stambuł to wspaniałe, ale i ciężkie do życia miasto – korki, spaliny, wszechobecne klaksony i szaleni kierowcy na drogach, wrzask, jazgot i tłumy na każdym chodniku, zaduch. Z takiego tygla musisz raz na jakiś czas uciec, nawet dla zachowania elementarnej higieny psychicznej.
Dla Konstantynopolitańczyków (pisze się równie trudno jak wymawia) to właśnie taki azyl – archipelag 8 wysp na morzu Marmara, położonych ok. 90 minut rejsu statkiem od przystani w Stambule (można szybciej, ale wtedy trzeba więcej dopłacić). Jedna z nich jest prywatna, 3 bezludne, a otwarte dla ludzi są tylko 4 – to Kinaliada, Burgazada, Heybeliada i największa Buyukada.
Trzy pierwsze to urokliwe, absolutnie maleńkie mieściny z knajpkami, małymi plażami i masą zieleni. Jeśli chcecie poplażować w relatywnie kameralnym gronie, najlepsza jest Kinaliada – plaże są małe, a mało który turysta ma chęć zsiąść ze statku. To tu można najlepiej doładować akumulatory.
Czwarta największa wyspa to już małe miasteczko – to tam przyjeżdża najwięcej ludzi, jest więc najbardziej gwarnie, ale i tak spokojnie. Wysiadając z promu idąc prosto wchodzimy na duży deptak (po drodze warto spróbować absolutnie fantastycznych lodów – są 2 stoiska, my proponujemy to z prawej), który rozciąga się na szereg bocznych uliczek.
Wszędzie restauracje, sklepy, kafejki (mają nawet Starbucksa 😉 ), taki wakacyjny klimat. Dopełnia go absolutny zakaz korzystania z samochodów – niby nic, ale zmienia tak dużo. Oprócz przysłowiowego buta po wyspie można się poruszać tylko rowerem albo konną bryczką. I warto skorzystać z którejś z tych opcji, wjeżdżając w głąb wyspy, taki trochę dziki park pełen zieleni. Polecamy też nadmorską promenadę ciągnącą się dookoła wyspy.
Bukuyada wydaje się być fajnym miejscem na leniwy dzień i chwilę odpoczynku w przerwie między bieganiem po stambulskich zabytkach. Pamiętajcie jednak, że byliśmy tam w czwartek, ludzi i tak było pełno, a promy wiozące nas na wyspę i z powrotem zapchane maksymalnie. Obstawiamy więc, że w słoneczny weekend raczej nie ma tam czego szukać.
I jeszcze dwie uwagi: naganiacze zachęcający do wejścia do knajp są wszędzie, a najwięcej oczywiście przy nadmorskiej promenadzie. Przed wejściem do knajpy warto sprawdzić menu, bo różnice w cenach mogą być ogromne. Bukuyady nie powinniście też raczej wybierać, chcąc sobie poplażować: ze znalezionych przez nas relacji (sami nie byliśmy) wynika, że plaże są brudne, zatłoczone i…płatne (przeciętna cena za wstęp to 10-15 lira od osoby). W takim wypadku lepiej wybrać Kinaliadę.
Wyspy Książęce polecamy tym bardziej, że koszt dopłynięcia na nie jest śmiesznie niski. Normalny bilet w jedną stronę publicznym promem z przystani w Kabatas to 5 TL (ok. 7,5 zł). A jeśli mamy Istanbulcard zapłacimy jeszcze mniej, bo tylko 3,5 TL (5 zł). Statki kursują co 1,5-2 godziny, rejs w jedną stronę trwa ok. 90 minut. Jeśli nie chcecie czekać, możecie śmiało korzystać z któregoś z licznych prywatnych przewoźników – w jedną stronę popłyniemy za 5-15 TL, a podróż trwa krócej niż u normalnego przewoźnika, który zatrzymuje się na każdej wyspie.
A jeśli to dla was mało przekonujące argumenty, to co powiecie na taką nocną panoramę Stambułu. Czy nie jest warta 10 zł za bilet w obie strony? 🙂
PODOBAŁ CI SIĘ WPIS? POLUB NA FEJSBUKU, PODZIEL SIĘ Z INNYMI!
7 komentarzy
Wasyl
Półtorej godziny, półtora roku.
Łukasz
Ceny już dawno nieaktualne 🙂
weekendowi
Zerknij na datę wpisu:)
Mariq
15.07-27.07 będę na miejscu. Wasze wskazówki wszystkie odnotowane w formie pisemnej 😉 Dziękuję.
weekendowi
Super:) Udanej wyprawy!
Mariq
IMO Kabatas a nie Katabas
weekendowi
Poprawione. Dzięki!