Warning: file_exists(): open_basedir restriction in effect. File(core/post-comments) is not within the allowed path(s): (/home/weekendowi/domains/weekendowi.pl:/tmp:/var/tmp:/home/weekendowi/.tmp:/home/weekendowi/.php:/usr/local/php:/opt/alt:/etc/pki) in /home/weekendowi/domains/weekendowi.pl/public_html/wp-includes/blocks.php on line 532
Zamek w Malborku. Czemu warto tam jechać? Zwłaszcza, jeśli już kiedyś tam byliście - weekendowi.pl
Polska

Zamek w Malborku. Czemu warto tam jechać? Zwłaszcza, jeśli już kiedyś tam byliście

Największa średniowieczna forteca w Europie zachwyca za każdym razem, kiedykolwiek tam pojedziesz. Czemu? Bo zawsze jest tam coś nowego do zrobienia i zobaczenia. Na przykład ekstremalne wędrówki i bieganie po murach, z których będzie można skorzystać już wkrótce.

Do krzyżackiego zamku od zawsze miałem sentyment. Pierwszy raz byłem tam w wieku 10 lat, grubo ponad 20 lat temu, przy okazji rodzinnego wyjazdu na wakacje. Z tej eskapady pozostały mi wspomnienia ogromu tego miejsca i fascynującej historii. Wiadomo, zamek, rycerze, polskie wojsko łojące tyłek Krzyżakom – czego chcieć więcej. Fascynacja była tak silna, że z wyjazdu wróciłem bogatszy o kasetę VHS, na której opowiadano o jego historii. Kosztowała fortunę – coś koło 150 tysięcy złotych, ale była to inwestycja, która się spłaciła, bo półgodzinny filmik oglądałem tak często, że zajechałem taśmę. Ale to były czasy, gdy namiętnie oglądałem „Krzyżaków” i znałem prawie każdy dialog na pamięć. Co zresztą mi trochę zostało. Wiecie – „Teraz wszystko w ręku Boga. On pomoże swoim wiernym sługom”, „Stawaj, psie!” i takie tam. A uprzedzając pytania – tak, miałem szczęśliwe dzieciństwo, przyjaciół i bardzo często wychodziłem na dwór, więc dzięki za troskę.

Potem Malbork odwiedzałem jeszcze kilka razy, zawsze w zdrowych kilkuletnich odstępach. I to, co wryło mi się w pamięć to fakt, że za każdym razem w ogromnym zamczysku znajdowałem coś nowego. A to jakieś odrestaurowane komnaty, a to jakiś krużganek, a to (to akurat przykład z zeszłego tygodnia) zrekonstruowaną rzeźbą Madonny na murach zamkowej kaplicy, która jest ponoć największą rzeźbą Madonny na świecie. Albo to: wchodzisz na Zamek Wysoki i na dziedzińcu widzisz… monstrualną pajęczynę, która okazuje się gigantyczną instalacją artystyczną (naprawdę fajna, można ją oglądać do końca tego sezonu turystycznego). 
A ponieważ Iza też miała dobre wspomnienia z Malborka, postanowiliśmy je nieco odświeżyć i wybrać się na zwiedzanie zamku. A to nie byle jaki zamek, tylko największa niegdyś ceglana twierdza Europy, której nigdy nie zdobyły obce wojska. A przynajmniej nie w konwencjonalny sposób, bo gdy w 1457 roku na zamek triumfalnie wjeżdżał Kazimierz Jagiellończyk, zrobił to po przekupieniu broniących zamku najemników, którym zakon od dłuższego czasu nie płacił. Niezbyt to chwalebna metoda, ale z drugiej strony, jego ojciec Władysław Jagiełło kompletnie zmarnował swoje wakacje, przez dwa letnie miesiące bezskutecznie próbując sforsować zamek. 
Nasze zwiedzanie zaczęliśmy wieczorem od spaceru nad brzegiem Nogatu, wzdłuż murów zamkowych. Następnie kładką dla pieszych skierowaliśmy się na drugą stronę rzeki, z której rozpościera się najlepszy widok na zamek. Zresztą, co wam będę strzępił paluchami po klawiaturze – zobaczcie te zdjęcia. Wieczorna wizyta przy zamku miała jeszcze jedną zaletę – nie licząc pojedynczych zbłąkanych jednostek w okolicy nie było żywego ducha. A szkoda, bo ceglane mury w promieniach zachodzącego słońca wyglądały przepięknie.
Następnego dnia pojawiliśmy się na zamku z samego rana. I znów zaskoczenie, bo zamek ma zupełnie nowe wejście, zlokalizowane przy Bramie Nowej. Wchodzimy więc do nowoczesnej recepcji i kupujemy bilety. W tej kwestii nic się nie zmieniło – w dalszym ciągu mamy do wyboru zwiedzanie w grupie z przewodnikiem albo użycie audioprzewodnika. Po krótkim namyśle decydujemy się na tę drugą opcję, przynajmniej z dwóch powodów. Po pierwsze: w ramach audioprzewodnika można wybrać „rodzinną” trasę zwiedzania z atrakcjami dla całej rodziny. Po drugie: jest ona krótsza od standardowej ganianki z przewodnikiem. A to, z uwagi na obecność Heldona, nie jest dla nas bez znaczenia. Bo możemy dostosować czas zwiedzania do naszych preferencji, a przy tym liczymy trochę, że elektroniczny gadżet wzmoże jej zainteresowanie (skoro nie udało się jej przekonać, że Malbork to takie trochę Arendel. Pozdro dla kumatych rodziców 4-latek).
Niestety dla nas, na początku Hela nie łapie fazy, jest wybitnie nie w sosie i nie ma ochoty na zwiedzanie. Dopiero po jakimś kwadransie zaczyna się trochę bardziej wczuwać, a 5 minut później mówi: Tata, daj mi audiobooka. Cóż było robić – ojciec oddał swój sprzęt i popędził do kasy po kolejny egzemplarz. W ten sposób zwiedzaliśmy dalej zamek i było to zwiedzanie bardzo przyjemne. Audioprzewodnik nie jest bowiem nudną przewodnicką opowieści – poznajemy historię zamku z punktu widzenia jej mieszkańców, jest to więc historia fabularyzowana. Na dodatek ciekawie zrobiona, przewodnik kieruje nas bowiem za pomocą strzałek do kolejnego miejsca, a gdy już tam dojdziemy, fotokomórka automatycznie odpala kolejny rozdział opowieści. Do tego jest też kilka możliwości zmiany trasy – przewodnik proponuje nam np. wejście do bocznych sal lub od razu skierowanie się do głównych atrakcji. Na przyszłość, drogi przewodniku – mógłbyś nam darować wystawę bursztynu. To jedyna, na której się wynudziliśmy. No, ale to my – innym mogło się podobać.
Sam zamek zrobił na nas jak zwykle fenomenalne wrażenie, a co najważniejsze – zadowolona była też Helka, która w pewnym momencie słaniała się na nogach, ale szybko zyskała drugie życie. Być może pomógł jej w tym nasz przewodnik (taki konwencjonalny), który dołączył do nas na chwilę, by pokazać nam miejsca, które normalnie są niedostępne dla turystów. Na przykład salę,w której uwięziony był Pan Samochodzik (kto kojarzy, w którym filmie) czy wspaniałe i ogromne poddasze zlokalizowane nad kaplicą NMP, gdzie już wkrótce pojawi się zupełnie nowa ekspozycja. Miejsce jest fantastyczne, zwłaszcza ze względu na kompletnie nową perspektywę, z której można oglądać zamek.
Na sam koniec porozmawialiśmy jeszcze trochę z panem dyrektorem, który… utwierdził nas w przekonaniu, że niedługo będziemy musieli znowu wybrać się do Malborka. Czemu? Tak, zgadliście – na zamku znów pojawią się nowe miejsca, dotąd niedostępne dla turystów. Oprócz wspomnianej sali na poddaszu najbardziej czekamy chyba na tzw. trasę ekstremalną. Jak obiecuje dyrekcja, będzie wspinaczka, bieganie po zamkowych murach i masa innych atrakcji, z których zadowoleni będą wszyscy miłośnicy mocnych wrażeń, wliczając w to rodziców rezolutnej czterolatki. Będzie się działo!

PS. W przerwie lub po zakończeniu zwiedzanie polecamy restaurację Gothic, gdzie całkiem dobrze napełnicie brzuchy, często nawet zgodnie ze średniowiecznymi przepisami. Lokal nie jest tani (dania główne od 40 złociszy w górę), ale lokal naprawdę na poziomie. A jeśli portfel wam nie pozwala, o wstąpcie przynajmniej na wodę nachmieloną. Pierwszy raz piliśmy coś takiego i byliśmy zachwyceni – niesamowicie orzeźwia, zwłaszcza w upalne dni.
PS.2 Spaliśmy sobie w tym miejscu – blisko zamku i w rozsądnej cenie. Co jest ważne, bo baza noclegowa Malborka jest jednak dość kiepska.

W cyklu #weekendowapolska znajdziesz także ŻyrardówOlsztyn, Sandomierz i Toruń oraz jego okolice.

PODOBAŁ CI SIĘ WPIS? POLUB NA FEJSBUKU, PODZIEL SIĘ Z INNYMI! 

Jesteśmy podróżniczą rodziną. Poznaliśmy się w 2007 r. i od razu okazało się, że podróże to jedna z naszych wspólnych pasji. I tak jeździmy razem przez życie. W 2011 r. wzięliśmy ślub, a od sierpnia 2013 r. dołączyła do nas Helenka. Nasza kochana córka od razu złapała podróżniczego bakcyla. Ale nie mogło być inaczej – już w brzuchu mamy zwiedzała m.in. Izrael i Islandię, a pierwszą świadomą podróż – samochodowy trip po Bałkanach – zaliczyła mając 12 tygodni. Obecnie jest nas czwórka do zespołu dołączyła druga córka Idalia.

19 komentarzy

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *