Wisła: Najbardziej niezwykłe i magiczne muzeum w Polsce mieści się właśnie tu!
O Julianie Ochorowiczu mało kto słyszał, tymczasem to jedna z najbarwniejszych postaci przełomu XIX i XX wieku. Ekspert do spraw parapsychologii i okultyzmu, przyjaciel znanych pisarzy, pod którego wpływem Władysław Reymont podarł i kompletnie przerobił pierwszą wersję swoich “Chłopów”, a Bolesław Prus unieśmiertelnił go w “Lalce”. Postać tak barwna i niejednoznaczna, że… do dzisiaj budzi w Wiśle ogromne kontrowersje.
Trudno o bardziej otwarte i tolerancyjne miasto w Polsce niż Wisła. Jest to zapewne efekt wielowiekowej, multikulturowej tradycji, która nauczyła wiślan otwartości na innych. Jest to bowiem jedyne miasto w Polsce, gdzie większość (ponad 65 procent) mieszkańców stanowią protestanci, a na terenie Wisły i okolic mieszkają i mają swoje świątynie przedstawiciele 22 różnych wyznań, przede wszystkim w ramach obrządku ewangelicko-augsburskiego. Jak to się stało, że tak jak w wielu innych miejscach w tego typu przypadkach, mieszkańcy Wisły nie wzięli się za łby? Powodów jest sporo. Począwszy od lokalizacji – przed wiekami położenie Wisły sprawiło, że nie dotarły tam wpływy kontrreformacji. Żywe były za to tradycji multikulturowości.
– Mój dziadek nie wychodząc z domu, był za życia obywatelem monarchii Austro-Węgier, Polski, Niemiec i znowu Polski – śmieją się w ośrodku Karina w Wiśle, gdzie wpadliśmy na obiad.
Choć trzeba przyznać, że otwartość otwartością, ale brak konfliktów jest też efektem tego, że poszczególne grupy wyznaniowe raczej trzymały się razem i przez wieki obowiązywał nieformalny zakaz związków mieszanych. Aczkolwiek to też już dawno melodia przeszłości – spójrzmy choćby na najsłynniejsze małżeństwo w mieście, czyli Małyszów. On jest ewangelikiem, ona – katoliczką. Jednak nawet tak otwarta Wisła, która niejeden skandal już przeżyła – jak choćby Witolda Gombrowicza, który właśnie tutaj uwiódł i rozkochał w sobie 14-letnią Krystynę Janowską – wzburzyła się mocno w 2013 roku, gdy pojawiły się informacje, że w tzw. “Ochorowiczówce”, czyli willi znajdującej się na obrzeżach miasta, ma powstać muzeum poświęcone pamięci Juliana Ochorowicza – zdecydowanie najbardziej barwnego, ale i kontrowersyjnego mieszkańca Wisły, który organizował tu m.in. seanse spirytystyczne i okultystyczne. Co tak wzburzyło mieszkańców? Zanim odpowiemy oddajmy głos lokalnym proboszczom i księżom, którzy przemówili wówczas jednym głosem i niezależnie od wyznania, stworzyli bardzo ostry w swej wymowie list otwarty. Co w nim napisali?
“Z naszego dotychczasowego doświadczenia duszpasterskiego wiemy, że konsekwencje w zakresie spirytyzmu i okultyzmu ponosimy do dnia dzisiejszego. W wiślańskich domach, obciążonych następstwami organizowanych licznych seansów spirytystycznych, wiele osób do dzisiaj odczuwa stany lękowe, słyszy głosy, hałasy, przeżywa depresje (…). Nie wahamy się również przypuszczać, że w latach ubiegłych wiele uzależnień alkoholowych było spowodowanych obciążeniem okultystycznym” – “Dziennik Zachodni” cytuje list, podpisany m.in. przez proboszcza parafii ewangelicko- augsburskiej w Wiśle-Malince, którego poparły inne wiślańskie parafie ewangelicko-augsburskie, parafie rzymskokatolickie, Kościół Rektoralny, zbory zielonoświątkowe, zbór Kościoła Adwentystów Dnia Siódmego, zbór Kościoła Chrześcijan Baptystów w Wiśle. Mocne, prawda? Tym bardziej, że mówimy o człowieku, który zmarł 103 lata temu! Acz z drugiej strony nie da się ukryć, że to człowiek o nieszablonowej biografii. Człowiek, którego bali się w Wiśle Choć urodzony w Radzyminie Ochorowicz uchodzi za głównego przedstawiciela pozytywizmu w Polsce, śmiało można o nim powiedzieć, że pod względem zainteresowań jest człowiekiem renesansu. Był on bowiem psychologiem, filozofem, wynalazcą, poetą, publicystą i fotografikiem, który miał przy tym wielu znamienitych przyjaciół. Dość powiedzieć, że jego rozległe zainteresowania tak zaimponowały Bolesławowi Prusowi (którego swoją drogą Ochorowicz gościł w Wiśle), że ten zainspirował się nim przy tworzeniu postaci Juliana Ochockiego w swojej słynnej powieści “Lalka”. Oto, jak go opisywał: Wokulski stanął na ulicy. – Pan zajmuje się fizyką czy chemią?… – spytał zdziwiony. – Ach, czym ja się nie zajmuję!… – odparł Ochocki. – Fizyką, chemią, technologią… (…) Zajmuję się wszystkim; czytam i pracuję od rana do nocy, ale – nie robię nic. Udało mi się trochę ulepszyć mikroskop, zbudować jakiś nowy stos elektryczny, jakąś tam lampę… Wokulski zdumiewał się coraz więcej. – Więc to pan jest tym Ochockim, wynalazcą?… Nie jest to wierny opis działalności Ochorowicza, bo miał większe zasługi niż bohater “Lalki”, choć prawda jest też taka, że z części pomysłów, nad którymi pracował, ostatecznie zasługi osiągnęli inni. Tak było choćby z telewizją monochromatyczną – Ochorowicz opracował jej teoretyczne podstawy telewizji monochromatycznej, czyli ekran zbudowany z żarówek, wyświetlających obraz zamieniony na zbiór punktów. Nie potrafił co prawda przekuć teorii w praktykę, ale i tak miał ogromny wpływ na rozwój telewizji. Udoskonalił też telefon, dzięki czemu powszechnie uważa się, że przyczynił się on do… uratowania wieży Eiffla. Jak to możliwe? Jak zapewne świetnie pamiętacie, dzisiejszy symbol Paryża stanął na swoim miejscu w 1889 roku z okazji wystawy światowej i… nie został on ciepło przyjęty przez większość mieszkańców stolicy Francji. W związku z tym ustalono, że wieża postoi 20 lat i zostanie rozebrana. Paryskie władze odstąpiły od tej decyzji dopiero dzięki Ochorowiczowi, który właśnie w stolicy Francji udostępnił swój najnowszy wynalazek, czyli telegraf bezprzewodowy, umożliwiający transmisję dźwięku w odległości kilku kilometrów. A ponieważ główny nadajnik zamontowano właśnie na wieży Eiffla, Francuzi nie mieli wyjścia – symbol Paryża został utrzymany i cieszy oczy turystów i miejscowych do dnia dzisiejszego. Dziwak przybywa do Wisły Po okresie międzynarodowych triumfów, znany wynalazca wrócił do Polski, jednak zamiast do Warszawy, udał się do Wisły – wówczas małej, cichej wioski. I można powiedzieć, że zakochał się w tej okolicy i postanowił przekonać do tego miejsca innych: wspólnie z architektem Bogdanem Hoffem zaczął budować tu pierwsze wille, do których zaczynali zjeżdżać pierwsi letnicy. Wśród nich: znajomi Ochorowskiego, których dziś śmiało moglibyśmy nazwać celebrytami: Bolesława Prusa, Marię Konopnicką czy Władysława Reymonta, który właśnie w Wiśle pisał pierwszy tom “Chłopów”. Podobno Ochorowicz miał na niego podczas tej pracy tak duży wpływ, że Reymont podarł większość rękopisu, z którym przyjechał i po radach przyjaciela zaczął pisać od nowa. Wisła zawdzięcza więc Ochorowiczowi wiele, choć nie da się ukryć, że miejscowi patrzyli na niego dość nieufnie. Nie mogło być jednak inaczej, gdyż w Wiśle Ochorowicz intensywnie badał zagadnienia z zakresu parapsychologii, organizując m.in. eksperymenty spirytystyczne. W swojej willi w Wiśle przeprowadzał m.in. eksperymenty ze Stanisławą Tomczykówną, która miała posiadać niezwykłe zdolności – podczas sesji hipnotycznych pojawiał się m.in. jej astralny sobowtór. Większość mieszkańców Wisły omijała więc dom Ochorowicza szerokim łukiem, choć byli też tacy, którzy chętnie go odwiedzali i sami brali udział w jego eksperymentach. Jego mrocznej legendy dopełnił sposób, w jaki opuścił Wisłę: w 1912 roku Ochorowicz… po prostu wyjechał stąd z dnia na dzień, nagle i bez żadnego pożegnania, zostawiając swoje wszystkie rzeczy. Pozostałe 5 lat życia spędził w Warszawie i… nigdy już do Wisły nie wrócił. I tak oto trafiliśmy do Ochorowiczówki, w której mieści się dziś Muzeum Magicznego Realizmu. I nie boimy się odważnych słów – obiekt przy ul. Juliana Ochorowicza 6 to jedna z najciekawszych placówek, które odwiedzaliśmy w ostatnich latach. Nie jest to przy tym muzeum duże, ale niezmiennie fascynujące. W piwnicy znajduje się duża wystawa poświęcona samemu Ochorowiczowi – znajdziecie tam jego biografię, publikacje, ciekawostki, zdjęcia i przedmioty osobistego użytku. To świetny wstęp do jednego z dwóch dań głównych muzeum, czyli… ponad 60 prac Salvadora Dalego – najsłynniejszego surrealisty świata. Na wystawie znajdziecie oryginalne akwaforty, linoryty, cynkografie i staloryty, w większości sygnowane przez słynnego artystę jako egzemplarze autorskie. Oglądanie tych prac to prawdziwa uczta dla Waszych zmysłów, bo żywe kolory i fantazyjne kształty rozbudzą waszą wyobraźnię. Zadowoleni będą też fani dobrej literatury: na wystawie możecie podziwiać m.in. drzeworyty z ilustracjami do “Don Kichota” i “Boskiej Komedii” Dantego. Ale wiecie co? Dali to… wcale nie jest najciekawsza część tego muzeum! Bo pierwsze skrzypce w Ochorowiczówce zdecydowanie grają młodzi polscy artyści, których prace… zaskakują, szokują i zachwycają. Ale taki jest właśnie magiczny realizm: w pozornie naturalnym środowisku przedstawia rzeczy i wydarzenia z pogranicza światów, które w rzeczywistości nigdy nie mogłyby się zdarzyć, ale na płótnie wyglądają, jak coś zupełnie zwyczajnego. Absolutnie urzekające są więc niezwykłe wehikuły na pracach Jarosława Jaśnikowskiego: fantastyczne myśliwce, uzbrojone megapociągi czy niesamowite latające machiny, będące skrzyżowaniem potężnego sterowca z barcelońską Sagrada Familia. Równie niesamowite są prace Marcina Kołpanowicza. W sumie trochę brak odpowiednich słów, by je opisać, więc posłużę się opisem ze strony internetowej muzeum: Uprawia metaforyczne malarstwo olejne i pastelowe, w którym łączy nieskrępowaną wyobraźnię, poetycką metaforę i paradoksalne poczucie humoru. To jego obrazy najbardziej przypadły do gustu Izie, a zwłaszcza niezwykle lekka, ale też imponująca rozmachem niebieska katedra, którą można oglądać godzinami. A ja? Choć znajdują się tam prace wielu znamienitych artystów (w tym Zdzisława Beksińskiego) największe wrażenie zrobiły na mnie 2 prace. Pierwsza to “Pociąg pancerny. Marzec 1921” Jaśnikowskiego. Absolutnie pokręcona i niesamowita wizja gigantycznego uzbrojonego pociągu z polskimi inskrypcjami (o jakże uroczej nazwie Halny), który w szczycie wojny polsko-bolszewickiej dotarł aż do… Nowosybirska! Dla miłośników historii alternatywnej – baaardzo ciekawa wizja (choć może lepiej nie krzyczeć o niej za głośno, by nie wywołać dyplomatycznego skandalu 😉 ). A drugi? Słynne Krasnale Jakuba Różalskiego – jednego z najsłynniejszych współczesnych polskich malarzy. Czas w Ochorowiczówce minął nam błyskawicznie. I wiecie co? To wcale nie Adam Małysz, skocznia (choć warte uwagi) i placki ze szpyrkami (choć pyszne) powinny być jednym z największych magnesów, by przybyć do Wisły, tylko właśnie Muzeum Magicznego Realizmu. Dlatego jeśli tylko będziecie w pobliżu, czym prędzej tam wpadajcie. Pozostałe wpisy z cyklu #weekendowapolska znajdziecie TUTAJ.
PODOBAŁ CI SIĘ WPIS? POLUB NAS FEJSBUKU, ZAJRZYJ TEŻ NA INSTAGRAM!
3 komentarze
Irmina
Kto by pomyślał, że to właśnie Polak przyczynił się do uratowania wieży Eiffla…
Redakcja ubezpieczamy-auto.pl
Interesujące 🙂 Sama jestem z Katowic i nie raz byłam w Wiśle a mimo to nie słyszałam o tym muzeum 🙂 a brzmi bardzo ciekawie 🙂 22 wyznania w regionie to sporo, jak na to, że Wisła to mała miejscowosc 🙂 Pozdrawiam, Kasia 🙂
basia
Bardzo ciekawy wpis. Może w tym roku uda mi się odwiedzić to miejsce.