Wszystko co musisz wiedzieć o Rumunii, zanim wyruszysz do kraju Drakuli [KOMPENDIUM]
Zła wiadomość jest taka, że w tydzień Rumunii nie da się zwiedzić nawet pobieżnie. Dobra – że ten tydzień rozpali waszą wyobraźnię tak bardzo, że już w drodze powrotnej zaczniecie planować kolejną wyprawę. Ale dokąd pojechać i co warto zobaczyć, a co można sobie odpuścić? Ile kosztuje wyprawa, co zabrać i czego się wystrzegać? Spokojnie, za chwilę zaspokoimy waszą ciekawość i opowiemy o każdym aspekcie związanym z wyprawą.
A więc chcesz jechać do Rumunii? Brawo, zapowiada się wspaniały wyjazd. Zakładamy, że przeczytałeś już nasze teksty o przełamywaniu stereotypów i Wesołym Cmentarzu. I domyślasz się, że Rumunia to fajny, normalny kraj, w którym nie spotka cię nic złego. A skoro tak, to pora zacząć planować podróż. Spokojnie, to nic strasznego.
1. Którędy jechać?
Najczęściej wybieraną trasą jest droga prowadząca przez całe Węgry i przekroczenie granicy tuż za Segedynem. My napaliliśmy się jednak na Wesoły Cmentarz w miejscowości Sapanta (Insider tip dla chcących zaplusować u miejscowych: czyta się SAPYNCZA) tuż przy granicy z Ukrainą i dlatego do Rumunii wjechaliśmy od północy.
Z Warszawy jechaliśmy przez Radom i potem trasą numer 9 przez Ostrowiec, Rzeszów i Krosno na Słowację. A potem… wybraliśmy jakieś podrzędne drogi powiatowe na Węgrzech, które może i znacząco skróciły nam czas wyprawy, jednak ich jakość pozostawiała sporo do życzenia. A tego samego zdania był nasz GPS, który w pewnym momencie zwyczajnie odmówił posługi. Jakoś jednak udało nam się dojechać do granicy i dalej skierowaliśmy się drogą na Satu Mare i Baia Mare, gdzie zaplanowaliśmy nasz pierwszy nocleg. Szacunkowa długość trasy – 745 kilometrów. Jechaliśmy w sumie jakieś 12 godzin (wliczając w to 3 dłuższe postoje)
Na mapie nasza trasa wygląda tak.
2. Jak dokładnie wyglądała wasza trasa po Rumunii?
Najpierw mapki.
Część 1 naszej trasy wyglądała następująco.
Dzień 1: W niedzielę z Baia Mare pojechaliśmy do Sapanty na Wesoły Cmentarz (ok. 90 kilometrów – jedzie się półtora godziny). Stamtąd ruszamy malowniczą drogą do doliny Izy, gdzie zatrzymujemy się w Barsanie, Ieud i Bogdan Voda. Następnie ruszamy do serca Transylwanii, czyli Sighisoary. Odległość z Sapanty to ok. 300 kilometrów. W mieście narodzin Drakuli meldujemy się późnym wieczorem.
Dzień 2: Sighisoara to bardzo przyjemne miasteczko, które klimatem trochę przypomina mi Kazimierz Dolny. Miasto słynie z dobrze zachowanej i otoczonej murami starówki na wzgórzu, a jej najbardziej charakterystycznym punktem jest wieża zegarowa z XVI wieku. No i urodził tam się Drakula…podobno, o czym świadczy pamiątkowa tablica. I tyle.
Migawki z Sighisoary – wieża zegarowa i tablica na kamienicy, gdzie rzekomo urodził się Drakula.
Starówka jest ładna, szczególnie fajnie prezentuje się ze wzgórza, na który wdrapiemy się po tzw. szkolnych schodach. Krótka wspinaczka tą krytą dachówką ścieżką z XIV wieku robi wrażenie, ale jakoś nie podzielam ogólnej fascynacji tym miejscem jako wybitnie klimatycznym. Choć i tak mieliśmy szczęście, bo mimo majówki w pełni turystów nie było zbyt wielu.
Choćby tylko dla tych schodów warto przyjechać do Sighisoary 😉
Ot, dobre miejsce na dwugodzinny spacer, kawkę i ruszamy w dalszą drogę. A konkretnie w stronę Brasova drogą E80. Po 50 kilometrach skręcamy w boczną drogę do Viscri, gdzie docieramy po 15 kilometrach jazdy kiepską, ale malowniczą drogą. Nie będziecie żałować, bo Viscri to klimatyczna wioska wpisana na listę UNESCO, w której centrum znajduje się coś, czego nie znajdziecie nigdzie indziej na świecie – warowny kościół-zamek otoczony murami. Takich budowli w okolicy znajdziecie na pęczki, jednak to właśnie ta w Viscri bije pozostałe na głowę urodą.
Warowny kościół w Viscri i widok na wioskę
Wie o tym choćby książę Karol, któremu spodobało się tu tak bardzo, że kupił i gruntownie odrestaurował jeden z domków. I podobno wpada tu czasem incognito (na tyle, na ile anonimowy może być następca brytyjskiego tronu).
Z Viscri ruszamy dalej do Braszowa, w którym meldujemy się ok. 18. To miasto zrobiło na nas znacznie lepsze wrażenie – pięknie położona, rozległa starówka (z tego, co widać – gruntownie odnowiona) z górującym nad miastem gotyckim Czarnym Kościołem i XV-wiecznym ratuszem to miejsce, po którym można się włóczyć bardzo długo.
Brasov – bardzo ładne miasto. Tam, gdzie jest biały napis, można wjechać kolejką. Zróbcie to koniecznie, bo…
…będziecie mogli wtedy podziwiać np. takie widoki.
Największą atrakcję Braszowa jest jednak kolejka linowa na wzgórze Tampa, z którego rozciąga się panorama miasta i okolic. Widok jest niesamowity – te wszystkie kamienice pokryte charakterystyczną czerwoną dachówką. To jest absolutnie obowiązkowa pozycja!
Aha, jak przystało na relikt "zabytkowy" – kolejka jest w poniedziałek nieczynna. Uwzględnijcie to w swoich planach.
Stary Rynek w Braszowie. Na pierwszym planie – ratusz.
Dzień 3: Z rana kończymy zwiedzanie i ruszamy na południe. Po 20 kilometrach lądujemy w Rasnov, gdzie na wysokim wzgórzu znajdują się pięknie położone ruiny chłopskiego zamku. Niestety, położenie to jedyny atut tego miejsca, jeśli więc macie napięty harmonogram, możecie bez żalu odpuścić sobie to miejsce.
15 kilometrów za Rasnov znajduje się pewnie najczęściej fotografowane miejsce w Rumunii, czyli Bran. Tak, tak, to ten słynny zamek Drakuli, którego Drakula na oczy nie widział. A umieścił go w nim Bram Stoker – irlandzki pisarz, twórca powieści o Vladzie Palowniku, który oczywiście także nigdy nie był w Rumunii. Nie zmienia to faktu, że zamek warto zobaczyć. Tym bardziej, że bilety nie są jakieś przesadnie drogie (normalny kosztuje jakieś 25 zł, ulgowy – 10 zł). Do tego trzeba doliczyć koszty parkingu – jednorazowa opłata wynosi ok. 5 zł, choć trzeba się trochę nagimnastykować, żeby w okolicznych uliczkach znaleźć wolne miejsce.
Bran – Drakula nigdy tu nie był…
…choć gdyby był, to pewnie by mu się spodobało 😉
PS. Jak już zwiedzicie zamek, warto się powłóczyć po stoiskach w poszukiwaniu drakulskich suwenirów. Warto, bo jest sporo taniej niż np. w takim Bukareszcie.
Myślisz, że to koniec na dzisiaj? To chyba nie znasz Weekendowych. Ruszamy więc dalej w około 180-kilometrową podróż do Bukaresztu, po drodze zatrzymując się na chwilę w Sinaia – letniej rezydencji rumuńskich monarchów. Trasa jest całkiem przyjemna – ponad połowę drogi pokonujemy przyjemną autostradą. Problemy zaczynają się jednak w samym Bukareszcie. Choć przybywamy tam tuż przed godziną 19, to i tak ładujemy się w jakiś masakryczny korek, w którym tkwimy grubo ponad godzinę.
Dzień 4: Przez cały dzień zwiedzamy Bukareszt. Na samym początku popełniamy jednak strategiczny błąd i zaczynamy od Pałacu Parlamentu. Jeśli więc nie chcesz, aby wyparowała z ciebie cała energia i chęć do życia, zostaw zwiedzanie drugiej największej budowli świata na możliwie najpóźniejszy termin swojej wizyty w rumuńskiej stolicy. Po parlamencie kręcimy się trochę po centrum i zaglądamy na starówkę, która jest dla nas bardzo przyjemnym zaskoczeniem.
Fun fact: Gdy władze Bukaresztu zorganizowały ankietę wśród mieszkańców na temat najładniejszych i najbrzydszych budynków w mieście, Pałac Parlamentu bezapelacyjnie wygrał w obu kategoriach (True story 🙂 )
Dzień 5: Mamy 1 maja, więc spodziewamy się, że wszystko będzie pozamykane. Jednak rumuńska wersja święta pracy jest mocno kapitalistyczna. Wolne mają szkoły, uczelnie, urzędy i cała budżetówka, która przecież musi mieć gdzie świętować. Dlatego otwarte są nie tylko bary i restauracje, ale też wszystkie sklepy, z hipermarketami i dużymi centrami handlowymi włącznie. Pracuje też większość prywatnych zakładów i fabryk. Dobrze, że chociaż my mamy wolne. Ale to takie wolne z bardzo ściśniętym harmonogramem, więc nie ma przebacz.
Dlatego rano pozwalamy sobie jeszcze na krótki spacer po Bukareszcie i ruszamy w kierunku Sibiu. Początkowo nasz plan zakłada przejazd na miejsce słynną drogą Transfogarską (Transfagarasan) lub choćby jej połową (środkowy i najbardziej malowniczy odcinek trasy jest otwarty tylko od czerwca do września), jednak pogoda jest tak fatalna (urwanie chmury), że po przejechaniu kawałka wybieramy konwencjonalną trasę. Odległość z Bukaresztu: 274 km (czas przejazdu ok. 4 godzin).
Sibiu – bardzo pozytywne zaskoczenie.
Dzień 6: Sibiu to kolejne przepiękne miasto i aż chciało by się zostać tu dłużej. Jednak gdy jesteś Weekendowym Podróżnikiem nie ma sentymentów. Dzisiejsza trasa liczy 206 kilometrów. Z Sybina jedziemy do Hunedoary, gdzie jest jeden z najładniejszych rumuńskich zamków (niestety, tylko z zewnątrz), a wieczorem meldujemy się na noclegu w Alba Iulia. A, po drodze przejeżdżamy też kawałek Transalpiną, jednak dopiero po czasie czytamy, że lepiej było tę drogę pokonać od południowej strony, więc w pewnym momencie rezygnujemy z jazdy.
Hunedoara z zewnątrz prezentuje się zjawiskowo…
…ale w środku – to już mocno dyskusyjna kwestia gustu.
Dzień 7: Końcówkę wyjazdu ogarnęliśmy w dość sprinterskim tempie. Z Alba Iulia ruszamy do Cluj-Napoca (100 kilometrów, 1,5 godzinki jazdy), a stamtąd jedziemy do miejscowości Oradea, tuż przy granicy z Węgrami (Z Kluż jedzie się 2,5 godziny – 153 kilometry).
Cluj-Napoca (na górze) i Oradea – dwa miasta, które niezwykle pozytywnie nas zaskoczyły.
Oba miasta robią na nas bardzo pozytywne wrażenie i gdyby tylko czas nas nie ograniczał, w każdym z nich spędzilibyśmy przynajmniej po jednym dniu. Niestety, nie tym razem – po zrobieniu ostatnich zakupów późnym wieczorem opuszczamy Rumunię. W Polsce jesteśmy bladym świtem. (W tym miejscu wielkie brawa dla naszego kierowcy).
3. Kiedy najlepiej pojechać do Rumunii?
Gdybyśmy mieli wybrać jeszcze raz termin, to zdecydowanie celowalibyśmy w letnie miesiące. Powód? Latem otwarta jest na całej długości wspomniana wcześniej Transfagarasan (droga nr 7C), bezpiecznie da się też przejechać drugą kultową górską drogą, czyli Transalpiną (67C). Ta pierwsza otwarta jest tylko od czerwca do końca września (kilka tygodni w jedną lub drugą stronę zależnie od pogody). Druga zaś niby była otwarta na początku maja, marna to jedna pociecha, skoro na najfajniejszych odcinkach Transalpiny powyżej 2000 metrów n.p.m. zalegała masa śniegu. A my jakoś nie pomyśleliśmy o zabraniu na majówkę łańcuchów, choć być może po ostatniej majówce na Islandii to od nich powinniśmy zacząć pakowanie.
4. Które miejsca z wymienionych przez was można ewentualnie ominąć?
Na pewno Rasnov, nie do końca zachwyciła nas też Sinaia. Zastanawiam się też nad Hunedoarą – musieliśmy nadrobić sporo drogi, by tam dotrzeć. Z zewnątrz zamek prezentuje się okazale, ale zwiedzanie komnat mija się z celem – nie ma tam absolutnie nic ciekawego. Wizytę tu zostawiam więc każdemu i każdej z was pod rozwagę. Pozostałe miejsce to kanon i pozycje, których lepiej nie odpuszczać.
5. A gdzie podobało wam się najbardziej?
Każda część Rumunii ma swój niepowtarzalny klimat – w Maramuresz fantastyczne było obcowanie z prawdziwym folklorem i żywą tradycją. Z kolei Transylwania to fantastyczna architektura. My najlepiej czuliśmy się chyba w Sibiu i Brasovie. To pierwsze miasto ma obłędną starówkę, drugie zaś jest niesamowicie położone wśród wzgórz. Pozytywnie zaskoczyła mnie też Oradea – miasto jednocześnie tętniące życiem i sprawiające wrażenie oazy spokoju.
6. Żałujecie, że nie zwiedziliście jakichś miejsc?
Tak jak w pytaniu 4 – Transalpina i Transfagarasan to miejsca, dla których jeszcze raz pojawimy się kiedyś w Rumunii. I wiemy już, że w czasie naszej następnej wyprawy do tego kraju odwiedzimy Bukowinę i deltę Dunaju. Planujemy też wpaść do Mołdawii.
7. Czy w Rumunii jest drogo?
Nie, choć warto wiedzieć o kilku niuansach. Największym zaskoczeniem było dla nas koszmarnie drogie paliwo – grubo ponad 6,5 zł za litr diesla, znacznie drożej niż w sąsiednich Węgrzech. Tania jest za to żywność – ceny są nieco niższe od naszych. Produkty też podobne. W Rumunii znajdziesz większość sieci handlowych znanych z Polski, np. Auchan, Tesco, Lidl, Carrefour czy Kaufland. Względnie tanie są też wejściówki do zamków i muzeów. Bilet normalny do zamku w Bran kosztuje 25 lei. Nieco droższa jest wejściówka do Pałacu Parlamentu w Bukareszcie.
8. A co z noclegami?
Noclegi też nie są jakoś bardzo drogie, choć tu akurat bywa równie, bo baza turystyczna w niektórych częściach Rumunii jest niezbyt rozwinięta. Oznacza to, że w nielicznych hotelach ceny bywają wysokie, zawsze jednak możesz pojechać w ciemno i szukać „Zimmer frei”, których w sezonie nie powinno brakować. Jeśli jednak akurat tak jak my podróżujesz z małym dzieckiem, raczej nie będziesz zdawał się na łut szczęścia, tylko zarezerwujesz coś wcześniej. My noclegów szukaliśmy na bookingu. Pierwsze 2-3 noclegi mieliśmy zaklepane wcześniej, pozostałych szukaliśmy np. poprzedniego dnia.
A konkretne ceny? W Baia Mare płaciliśmy 90 zł za pokój dwuosobowy z łazienką. W Sighisoarze mieliśmy zapłacić 40 euro za 2-pokojowy apartament dla 4 osób, ale niestety właściciel lekko nas wydymał. Gdy przyjechaliśmy, właściciel łamanym angielskim wyjaśnił nam, że apartament jest zajęty, ale proponuje nam 2 oddzielne pokoje. Przystaliśmy na to, uznając za logiczne, że skoro brak pokoju nie wynika z naszej winy, a mamy rezerwację na bookingu, cena pozostaje bez zmian. Rano okazało się, że musimy zapłacić nie 40, a 60 euro. I co gorsza, nie bardzo było z kim gadać, bo szef gdzieś się rozpłynął i nie odbierał telefonu, a na recepcji pozostała jakaś starsza pani, która ani be ani me. Ostatecznie uznaliśmy, że nie ma sensu czekać i zapłaciliśmy. Ale z tego powodu nie polecamy Pensiunea Baron w Sighisoarze – wystrzegajcie się.
W pozostałych miejscach ceny dla naszej 4-osobowej wycieczki (a właściwie 5-osobowej, bo jeszcze Helka) kształtowały się na poziomie 10 euro za osobę. W Braszowie zapłaciliśmy 40 euro za elegancki, dwupokojowy apartament w centrum miasta. Tyle samo zapłaciliśmy za 2 pokoje w Alba Iulia, a w hotelu w Sibiu 2-pokojowy apartament kosztował nas w sumie 46,5 euro. Nieco drożej było tylko w Bukareszcie, gdzie skorzystaliśmy z oferty Top Rooms Aparthotel. Za spory apartament z dwoma pokojami zapłaciliśmy w sumie 52 euro za dobę. Właściwie wszędzie standard pokoi na wysokim poziomie – czysto, schludnie i internet w standardzie. Nie ma się do czego przyczepić.
9. No dobra, a jakie są drogi w tej Rumunii? Bo parę lat temu jak jechałem, to był dramat.
Rumuni tak samo jak my dobrze wiedzą jak ssać unijnego cycka z miliardowymi dotacjami, co najlepiej widać po poziomie dróg. Główne trasy krajowe są na wielu odcinkach świeżo oddane. Nieco słabiej jest tylko na północy – okolice Sapanty, dolina Izy i droga Sighisoara – Brasov. Cały czas powstaje też spora sieć autostrad – obecnie najwięcej dzieje się na budowie autostrady A1 w okolicach Sibiu i A3 niedaleko Cluj-Napoca.
A jak już jesteśmy przy drogach, to chcielibyśmy bardzo was uczulić na w miarę przepisową jazdę. Rumuni co prawda nie trzymają się sztywno ograniczeń prędkości (jak mawia mój znajomy, „dostosowują jazdę do warunków na drodze”), ale w Rumunii jest bardzo dużo policyjnych patroli kontrolujących prędkość. Głównie stacjonują na rogatkach miast czy w samej strefie zabudowanej, trzeba też jednak uważać na otwartej trasie, bo po drodze też mijaliśmy kilka.
Szczęśliwie większości patroli da się uniknąć, bo rumuńscy kierowcy to grupa niezwykle solidarna. Gdy zbliża się policyjna przeszkoda możesz być pewny, że z naprzeciwka zawsze przynajmniej kilku(nastu) życzliwych da ci znak światłami, żeby odrobinę zwolnić.
10. No dobrze, a czy w Rumunii jest w ogóle bezpiecznie? Bo tyle się złego słyszy o tym kraju
Naprawdę? Bo myśmy nic nie słyszeli. Poświęciliśmy tej kwestii osobny wpis, a tutaj tylko streścimy – to, że macie obawy przed wyjazdem do Rumunii wynikają tylko i wyłącznie z masy stereotypów sprzed kilkunastu/kilkudziesięciu lat, które siedzą w waszych głowach. Wiecie, tych o cygańskich dzieciach na polskich ulicach. Prawda jest tymczasem taka, że Rumunia jest bardzo bezpiecznym krajem, pełnym gościnnych ludzi i wspaniałych zabytków. W którym ani razu nie spotkało nas nic groźnego. Aczkolwiek przezorny zawsze ubezpieczony, nie zaszkodzi więc wykupić dobrą polisę ubezpieczeniową, która uchroni was przed niespodziewanymi wypadkami. Na przykład taką jaką oferuje Elvia. Szukaliśmy długo i nie udało nam się znaleźć lepszej oferty łączącej odpowiednią cenę i jakość. I zanim zaczniecie komentować – tak, to jest tzw. płatna współpraca i tak, mamy z tego pieniądze. Ale jest to też produkt przez nas sprawdzony i rekomendowany.
To podstawowe kwestie dotyczące Rumunii. Jeśli coś jeszcze wpadnie nam do głowy – będziemy aktualizować ten tekst. I oczywiście – jeśli macie do nas jakieś pytania, śmiało zadawajcie je w komentarzach. Jeśli tylko będziemy znali na nie odpowiedź, postaramy się na nie odpowiedzieć.
PODOBAŁ CI SIĘ WPIS? POLUB NA FEJSBUKU, PODZIEL SIĘ Z INNYMI!
36 komentarzy
Emka
Część. Dwukrotnie byłem w Rumunii, jadąc do i z Bułgarii zawsze rezerwuję dodatkowe dni na pobyt w tym kraju. Jest fantastycznie, zakochany jestem w Transylwanii. Wspaniała przyroda, miasta, zabytki, piękne widoki w trakcie jazdy autem. W tym roku zawitam ponownie do Sybina a później po raz trzeci na trasę Transfogarską ( przepiękna droga i miejsce ).
weekendowi
Świetnie! I zazdrościmy:)
Ola z zachwyconanatura.pl
Rumunia jest niesamowicie ciekawym miejscem do zwiedzania. My zachwycaliśmy się piękną przyrodą – np wulkanami błotnymi czy egzotycznymi ptakami Delty Dunaju. W Rumunii spotkaliśmy najbardziej gościnnych ludzi pod Słońcem. Warto tam pojechać także po to, aby zyskać perspektywę, że w innych krajach ludzie są biedniejsi, a mimo to szczęśliwi!
weekendowi
To prawda. Rumunię polecamy od pierwszego naszego wyjazdu do niej i cały czas mamy ochotę wrócić po więcej:)
Aga i Cobra
Potwierdzamy wszystkie dobre slowa napisane o tym kraju. Wspaniale zabytki, cudowne góry i życzliwi ludzie. Bylismy w tym roku 5 dni ale juz planujemy 2 przyszłoroczne wyjazdy.
weekendowi
Super! Rumunia jest warta tego, by poświęcić jej więcej czasu:) Pozdrawiamy I&M
Marek
"Zapłodniliście" nas i właśnie wróciliśmy z 3-tygodniowej podróży Rumunia, Mołdawia, Rumunia, Bułgaria, Rumunia i do domku. Już planujemy kolejny rok 🙂 🙂 🙂 dziękujemy 🙂
weekendowi
Super! Bardzo się cieszymy:)
Dorota
Kochani ,
czyta się z opadniętą szczęką,
wybieramy się do Rumunii za kilka dni, stąd moje zainteresowanie.
Napiszcie proszę jeszcze , czy w Rumunii można bez problemu płcić kartą, czy jednak zrobić wymianę, czy zabrać Euro, czy dolary. Może pisaliście o tym , ale mi umknęło.
Pozdrawiam
Dorota
weekendowi
Hej, w sklepach bez problemu zapłacisz kartą w dużych miastach. W razie czego zaopatrzcie się w leje, żeby płacić na prowincji. Leje możesz wymienić już w Polsce. Pozdrawiamy I&M
Tomek
cześć Weekendowi
Fajny artykuł – całkiem zgrabnie opisany….a macie może jakieś info na temat tras rowerowych ? Ścieżki górskie, szutry….chodzi mi bardziej o trasy nieasfaltowe.
pozdr
weekendowi
Niestety ciężko nam coś polecić, gdyż poruszaliśmy się autem:/ Pozdrawiamy I&M
Przemek
Bardzo ciekawy wpis, dziękuję 🙂
Planujemy w tym roku też wybrać się do Rumunii, w której już kilka razy byliśmy (za pierwszym razem zaczęliśmy od nocnej wizyty na komisariacie, bo wyjechaliśmy razem z tureckimi przemutnikami) ale zawsze przejazdem. Tym razem spróbujemy z namiotami, choć z 4 dzieci będzie urwanie kapelusza 🙂
Dobrze jest poczytać Wasze wpisy, są bardzo informacyjne i pomogą w opracowaniu z grubsza planu podróży…
weekendowi
Dzięki za miłe słowa! Udanego wyjazdu:)
Robert
Ciekawy i przydatny wpis. Mamy zamiar wybrać się na podobny tour po Rumunii tylko zastanawiam się nad zabraniem ze sobą małego pieska – maltańczyk. Można się spodziewać problemów z zakwaterowaniem i wstępem do zamków z pieskiem noszonym na rękach czy też w nosidełku?
weekendowi
Hej, szczerze mówiąc nie wiemy co odpisać – nie mamy doświadczenia z podóżowaniem z psami. Jakie macie dotychczasowe swoje doświadczenia? Może na nich się oprzyjcie. Pozdrawiamy I&M
marek
dzieki za info o Rumunii, jestescie rzetelni w tym, co piszecie. Znam ten kraj niezle, przejechalem tam w 8 lat chyba ze 30tys km. Polecam plaze w Vadu, wizyte w Vama Veche, zajzrenie do Adamclisi, wizyty w rumunskich winnicach. Wokol Baia Mare lasy kasztanowe /we wrzesniu swieto kszatana/, wokol Timisoary mozna znalezc trufle. Zajrzyjcie nad Prut i Seret, do Delty i nad Dunaj w okolicy bulgarskiego Kozloduja /na rumunski brzeg, oczywista/. Limba romanesca nie jest trudna, ludzie wspaniali, zarcie super, wino doskonale. Zjezdzilem praktycznie wszystkei bazary w duzych miastach rumunskich, to dorebny, zaskakujacy dla nas swiat. jak moge cos pomoc, piszcie na monastir@o2.pl
pozdrawiam wszsystkich
marek
weekendowi
Dzięki za informacje! Pozdrawiamy I&M
darek
Hej. Z ciekawością przeczytałem Wasze artykuły o Rumunii, bo wybieramy się tam we wrześniu. Mam jednak jedno pytanie, które mnie nurtuje: jak wyglądała kwestia warsztatów samochodowych na Waszej trasie? Pierwszy raz jedziemy tak daleko i nieco się obawiam, czy nie zawiedzie nas samochód, a wolałbym mieć chociaż mgliste pojęcie, gdzie wtedy szukać pomocy, niż nie daj boże zastanawiać się nad tym po fakcie 🙂 pozdrowienia
weekendowi
Hej, jak jedziecie pierwszy raz to sprawdź swoją polisę i jakiej pomocy możesz oczekiwać od ubezpieczyciela za granicą. Co do warsztatów – pomocy szukajcie jak w Polsce. W dużych miastach i miasteczkach na pewno znajdziecie taką pomoc. Pozdrawiamy I&M
Mirek
Rumunia to piękny i chyba nie do końca znany kraj na mapie. Taka niedaleka terra incognita. Trochę świata widziałem i mogę z czystym sumieniem stwierdzić, że Rumunia jest jednym z bardziej zachwycających miejsc na Ziemi.
weekendowi
Prawda, zgodzamy się, dlatego nadal będziemy zachęcać innych do poznawania Rumunii. Pozdrawiamy I&M
Tadeusz
Dziś wróciłem z Rumunii. Jeśli mogę coś dodać. Na dziś, paliwo od 4,7 do 4,95. Noclegi śmiało można jechać w ciemno. Wszystkie pokoje w cenie od 70 do 100 lei, na wysokim poziomie. Wszędzie czysto, internet i miła obsługa. Moja trasa to Satu Mare, Cluj-N. Sibiu, Transfogarasan, Brasov, wąwóz Bicaz (koniecznie), Bukowina i trochę Sapanta na koniec. Na drogach, czasem koło większych miast wolno ale bez korków. Na wyjazd polecam wrzesień. Pogoda super, mało turystów ( oprócz większych atrakcji typu Bran). Jestem zachwycony trasami w górach. Cudo. Pierwszy ale nie ostatni raz. Pozdrawiam
weekendowi
dzięki za informacje:) również pozdrawiamy
Witold
Byłem w sierpniu. jak w krótkim czasie tyle zobaczyliscie? Ja miałem tłok na drogach, remonty, ruch wahadłowy, czasy przejazdu minimum dwa razy dłuzsze od planowanych, wszedzie pełno ludzi, miasta zatłoczone. Kolejka po bilet w Bran ponad godzinę i drugie tyle by wejc na zamek, w kopalni soli w Turdzie to samo. Ceny paliwa ponizej 5 lei (5 zł), pokoje i apartamenty około 40 euro za dwie osoby ze śniadaniami. Posiłki na mieście smaczne i w przyzwoitych cenach. Widoki piękne, transfogarska raczej pusta.
weekendowi
Byliśmy przed sezonem – to w głównej mierze pomogło. Raczej bez kolejek i tłumów. Pozdrawiamy:)
Pzdr Agnieszka
Witam Was Kochani!
Przeczytałam Wasz artykuł ''od dechy do dechy'' i jestem baaaardzo miło zaskoczona stylem w jakim poprowadziliscie Wasze rady i spostrzezenia. Żadnego snobstwa itp. SUPER 6 +. My w tym roku też wybieramy sie do Rumuni i miałabym do was zapytanie odnośnie wypoczynku nad morzem (palnujemy małe zwiedzanie -Spanta, Sighisary,Brasov, Bukareszt), a dokładnie jak jest tam z bazą noclegową, a może macie jakieś fajne miejsce godne polecenia. Nasza rodzina składa sie z trzech osób dorosłych i dwójki dzieci – 8 i 12 lat. Jestem wdzieczna za kazda podpowiedz.
weekendowi
Bardzo dziękujemy za miłe slowa! Pytania wyślijcie na maila – pomożemy:)
Pingback:
Pingback:
Kasia
Byłam w Rumunii jako mała dziewczynka. Teraz wróciłam i jestem oczarowana! Braszów, Sibiu, Sighisoara i Trasa Transfogaraska mnie urzekły. Na pewno wrócę choćby po to, żeby przejechać Transalpinę i zatrzymać się w Bukareszcie. A Wam bardzo polecam Horezu.
Z wielką przyjemnością przeczytałam Wasze posty o Rumunii.
Pozdrawiam!
🙂
Tomek
Cześć. Byłem w Rumunii 8 dni, ze swoją narzeczoną zrobiliśmy ciekawą traskę- ok. 3500 km tylko po Rumunii. Planując naszą podróż korzystałem z Waszego bloga i można powiedzieć, że stworzyłem na Waszej wycieczce “trzon” mojej. My nie mieliśmy małego dziecka, stąd robiliśmy dziennie więcej km i pozwoliliśmy sobie na 2 dni w Mamaja nad Morzem Czarnym i dwa dni w samym Bukareszcie. No i zaliczyliśmy drogę transfogarską co było nie lada przeżyciem.
Ogólnie wycieczka bardzo udana. Dziękuję Wam za rady, szczególnie za przewodnik po Bukareszcie, naprawdę bardzo mi się przydał, nawet jadłem w polecanej przez Was knajpie.:)
Tak trzymajcie, powodzenia w dalszych podróżach.
Weekendowi
Dzięki za dobre słowo i mobilizację do dalszej pracy 🙂 A byliście w Delcie Dunaju? I jeśli tak, to czy mógłbyś sie podzielić jakimiś cennymi wskazówkami? Bo pewnie będziemy tam pojutrze 🙂
Pozdrawiamy
Syśka
Chciałam zauważyć, że Săpânța czyta się Sapynca a nie Sapyncza. Jestem też ciekawa, czy zwiedzali Państwo zamek Pelesz w Sinaii, bo na tej trasie to raczej powinien się on znaleźć w planie i może warto zamieścić jakieś zdjęcia.
Co do funduszy unijnych, to jednak nie jest tak różowo jak Pan to opisał, dużo dróg niższej kategorii jest w bardzo złym stanie w Rumunii, tak te główne starają się robić. A w każdym niemal folderze o dotacjach i w mediach Polska podawana jest Rumunom jako wzór w sposobie wykorzystania pieniędzy.
Reszta tekstu całkiem fajna, zapewne zachęca tych którzy jeszcze tam nie byli 🙂
Weekendowi
Dziękujemy za uwagi. Pałac w Sinaia (odmienia się?) zwiedzaliśmy dość pobieżnie, bo tylko z zewnątrz (czasu brakło), więc nie wspomnieliśmy o nim w naszej relacji 🙂
A jeśli idzie o drogi, to pewnie Pani ma rację i my – myśmy raczej zderzyli się z pokutującym u nas stereotypem, że drogi w Rumunii są absolutnie beznadziejne. Tymczasem nie jest aż tak źle i nie chodzi nam tylko o główne arterie kraju – ot, poziom Polski sprzed 10 lat 😉
W tym roku chyba wrócimy do Rumunii, bo podobno delta Dunaju warta odwiedzenia, a i o Mołdawii sobie marzymy coraz śmielej 😉
Pozdrawiamy.
Michalina Okre
o cholera. musze sobie to zapisac bo wlasnie planuje tam pojechac. chyba cos nadajemy na podobnych falach, norwegia islandia rumunia 🙂 co jeszcze? pozdro dla was!