Praga: 9 miejsc, które są w przewodniku, ale i tak ich nie zobaczysz. A warto!
Pisać o Pradze po Mariuszu Szczygle? Brzmi jak szaleństwo – to tak jakbyś przekonywał Vincenta Vegę, że co prawda ćwierćfunciak z serem jest najlepszą kanapką świata, ale masz tu dla niego równie dobry chleb ze smalcem*. Zachęcać kogokolwiek do odwiedzenia stolicy Czech? Jeszcze bardziej karkołomne. A jednak – choć Polacy uwielbiają Pragę, to jednak nasze podróże najczęściej powielają pewną sztampę – Hradczany, rynek i Orloj, plac Wacława i Franz Kafka to taka jazda obowiązkowa dla każdego turysty. A Praga to dużo więcej magicznych miejsc. Jakich? A takich.
1. Wzgórze Petrin
Nie wiesz, gdzie to? To ta mała wieża Eiffla wyrastająca z zielonego wzgórza vis a vis Hradczan. Jej podobieństwo do paryskiej budowli jest nieprzypadkowe – zbudowano ją tutaj w 1891 roku z inicjatywy Klubu Czeskich Turystów (tak, najwyraźniej wtedy turysta był instytucją samą w sobie i nie każdy wycieruch jak dzisiaj mógł się mianować tym tytułem), którego przedstawiciele wybrali się na Wystawę Światową do Paryża. A tam zachwyceni widokiem wybijającej w niebo kupy stali zażyczyli sobie taką samą u siebie. Kiedyś była to wieża radiowo-telewizyjna, dziś jest atrakcją turystyczną i niezłym punktem widokowym na panoramę miasta.
Wbrew pozorom to miejsce zna wielu Polaków, głównie dzięki pobliskim akademikom politechniki, które w wakacje oferują jedne z tańszych noclegów w całej Pradze. Czy polecamy? Tylko jeśli jesteś na musiku, standard tych pokojów jest raczej żenujący. Na Petrin najlepiej z centrum dostać się autobusem, np. 176 spod Mostu Legii, nieopodal Tanecznego Domu. Autobus przewiezie cię przez najładniejsze punkty Malej Strany i dalej krętą trasą na wzgórze Strahov. Jedziecie na ostatni przystanek do zajezdni, a tam czeka na Was kolejny żelazny punkt tej wyprawy, czyli….
2. Stadion Strahov
…to jeden z największych stadionów świata, w czasach świetności mogący pomieścić do ćwierć miliona ludzi. Dziś jest już nieco podniszczony, ale do teraz robi wrażenie swoim ogromem. Bo to bardzo dziwny obiekt – zbudowany jeszcze w międzywojniu za czasów prezydenta Masaryka miał służyć przede wszystkim politycznym manifestacjom narodowej dumy i patriotycznym uroczystościom. Po przejęciu władzy przez komunistów został rozbudowany do obecnych rozmiarów i gościł przede wszystkim Spartakiady. Co to takiego – zapyta młodszy czytelnik? To takie masowe pokazy gimnastyczno-sportowe, w których brały udział tysiące, dziesiątki, a nawet setki tysięcy Czechów i Słowaków z całego kraju. To trochę tak jak z tymi uroczystymi paradami na cześć Kima w Korei Północnej, ale zamiast malowniczej choreografii większą uwagę zwraca się na sprawność fizyczną. Pierwsza spartakiada odbyła się na tym obiekcie 23 czerwca 1955 roku z okazji dziesięciolecia wyzwolenia Czechosłowacji przez Armię Czerwoną. Kolejne edycje tej imprezy odbywały się co 5 lat aż do 1985 roku.
https://www.youtube.com/watch?v=UvzVAJdBHSo&w=420&h=315
Największa spartakiada i (być może) największe wydarzenie sportowe w historii świata miało miejsce w 1960 roku. Jeśli wierzyć komunistycznej propagandzie, w tamtych pokazach brało udział w sumie ponad 750 tys. gimnastów i gimnastyczek z całej Czechosłowacji, a oglądało ich zaś w sumie ponad 2 mln ludzi. Liczba pewnie jest przesadzona, ale możliwe, że nie tak bardzo – ostatecznie takie pokazy odbywały się w kilku kategoriach: rodzice z dziećmi, kobiety, mężczyźni, dzieci, młodzież. A dodatkowo udział w tych zawodach był też obowiązkowy dla czechosłowackich żołnierzy.
Po Aksamitnej Rewolucji 1989 roku stadion był głównie miejscem dużych rockowych koncertów. W 1990 roku słynny koncert dla 150 tys. ludzi dali tu Rolling Stonesi. Obiekt szybko jednak zaczął niszczeć – był zbyt duży na piłkarski stadion, a koszty utrzymania takiego kolosa były ogromne. Drugie życie kilka lat temu dała mu Sparta Praga, która stworzyła tu własne centrum treningowe i szkółkę piłkarską. A o ogromie stadionu najlepiej świadczy fakt, że na jego płycie mieści się 8 boisk piłkarskich (w tym 7 pełnowymiarowych). Obiekt z pewnością wart jest obejrzenia, choć Czesi mają z nim taki sam problem, jaki my mieliśmy ze stadionem X-Lecia. Co jakiś czas pojawiają się propozycje zburzenia obiektu i budowy na jego miejscu nowoczesnego stadionu narodowego, kompleksu biurowo-hotelowego czy ogromnego centrum handlowego. Szczerze, średnio to sobie wyobrażam – latem, bez studentów to spokojna i raczej wyludniona okolica. I na tym właśnie opiera się przewaga tej części Pragi nad zatłoczoną Starówką. Idziemy więc dalej, na Petrin, kierując się w stronę szpaleru drzew. Sam park jest bardzo sympatyczny i spokojny, choć nie jest to nic specjalnego (Na uwagę zasługuje jedynie ogród różany) To, co najciekawsze znajduje się bliżej zbocz góry. To tzw. mur głodowy, czyli świetnie zachowane średniowieczne umocnienia. Gdy je znajdziemy, powinniśmy poszukać schodów prowadzących w dół, do Strahova. Gdy zaczniemy nimi schodzić, w pewnym momencie zobaczymy iście sielski, a nawet wiejski obrazek.
3. Sady jabłkowe i Strahovski klasztor
Nie znam drugiej takiej stolicy, gdzie w samym środku miasta możesz sobie spokojnie spacerować zboczem wzgórza wśród zielonych łąk i kwitnących jabłoni. To trochę tak jakbyście byli u babci na działce, a nie w sercu 2-milionowej metropolii. Spójny obraz psuje tylko hrad i katedra św. Wita. Taki żart. A poważniej mówiąc – z całą stanowczością stwierdzam, że widok na Hradczany i katedrę od strony tego zejścia to jeden z najpiękniejszych krajobrazów stworzonych przez człowieka. A jak już się napatrzycie, to idźcie w stronę białej budowli z górującymi nad nią dwiema wieżami. To słynny klasztor na Strahowie – założony w XII wieku. Zwiedzanie nie jest obowiązkowe, choć bogato zdobione sale są warte, by poświęcić im pół godziny waszego cennego czasu. W budynku mieści się m.in. największa biblioteka w Czechach, licząca ponad 200 tys. woluminów, wśród nich świetnie zachowane rękopisy z IX-X wieku! Od klasztoru prowadzi malownicza trasa na Hradczany – najpierw idziemy ulicą Pohorelec, a potem skręcamy w Loretańską, którą w naturalny sposób dojdziemy do zamku.
4. Jezulątko
W Pradze jest wiele kościołów, pięknych i majestatycznych, ale Boga w nich nie znajdziesz. Katedra św. Wita, kościół NMP przed Tynem (ta słynna budowla na rynku), kościół św. Mikołaja – to tylko czołówka z listy obiektów, które i tak zobaczycie w czasie swojej wizyty. Są piękne, ale czegoś w nich brakuje – może to ta bezceremonialność, z którą te obiekty są udostępniane zwiedzającym. Może brak tu zwykłego szacunku i elementu sacrum, co wynika z charakteru samych Czechów. 70 proc. z nich to zaprzysięgli ateiści (choć pewnie jest ich więcej, bo nie każdemu chce się przechodzić przez procedurę apostazji), a miejscowy kościół ostro wojuje z władzą w sprawie zwrotu swojego majątku zrabowanego przez dekrety Benesza. I w przeciwieństwie do Warszawy, która świeckim spadkobiercom oddaje tereny lub ich ekwiwalenty warte miliardy złotych, w Pradze kaście duchownej idzie jak po grudzie. Małym wyróżnikiem tej sytuacji jest niepozorny kościół Matki Boskiej Zwycięskiej, znajdujący się przy ul. Karmelickiej w Pradze. Trafić tam bardzo łatwo. Od mostu Karola idziemy prosto w stronę kościoła św. Mikołaja, a gdy jesteśmy na jego wysokości skręcamy w lewo i idziemy prosto. Kościół jest kilkaset metrów dalej. Sama świątynia to nic specjalnego – niby najstarszy kościół barokowy w mieście, zbudowany przez luteranów, następnie jeden z głównych ośrodków kontrreformacji. Najciekawszy jest jednak główny ołtarz, na którym znajduje się niepozorna, 47-centymetrowa rzeźba dzieciątka Jezus , która trafiła tu w 1628 roku. Praga była w tym czasie pogrążona w wirze wojny trzydziestoletniej, w wyniku której ucierpiała też rzeźba. W 1637 roku przypadkiem odkrył ją jeden z karmelitów ojciec Cyryl. Legenda głosi, że Jezulatko (tak prażanie nazywają figurkę) nie miało rączek i poprosiło go o nie. Cyryl naprawił figurkę i wówczas stał się cud, choć bardziej na miejscu byłoby użycie liczby mnogiej – przybywający do figurki doznawali uzdrowień, a w 1639 roku miała ochronić Pragę przed oblegającymi miasto Szwedami. Dziś tego miejsca nikt już nie oblega – z jednej strony to dobrze, ale z drugiej, wracając do oryginalnej myśli, dziwnie tak widzieć te wszystkie budowle stworzone na Bożą chwałę, których najbardziej sakralnym przeznaczenie są dziś koncerty organowe ze składanką greatest hits Mozarta, Bacha i Beethovena.
5. Wzgórze Letna i pozostałości olbrzymiego Stalina
Rio i Świebodzin mają olbrzymie figury Jezusa, a Praga ma wspomnienie po największym posągu Stalina na świecie, który ze wzgórza Letna doglądał rozwoju rewolucji proletariatu w stolicy Czechosłowacji. Doglądać miał jak, bo duży wyrósł z niego chłopak – 15,5 metra wysokości plus 22-metrowy cokół, na którym zmieściło się w sumie 17 ton budulca, z którego wyrzeźbiono samego Stalina i jego kumpli. A kumple to była prawdziwa czesko-słowacka elita. Był robotnik, kobieta ze wsi, naukowiec i radziecki żołnierz, który czujnie ogląda się za siebie. Pomnik, który złośliwi prażanie nazywali „kolejką w sklepie mięsnym” nie przetrwał długo – odsłonięty w 1955 roku, dwa lata po śmierci Stalina, stracił rację bytu już rok później, gdy na XX Plenum KPZR słynny referat Chruszczowa oficjalnie nazwał to, o czym wszyscy wiedzieli od dawna – że wujaszek Koba wcale nie był światłym wodzem, tylko okrutnym zbrodniarzem. Ale z jakiegoś powodu pomnik na Letnej uchował się jeszcze przez 6 lat i został wysadzony w powietrze dopiero w 1962 roku. Nawet jednak wtedy czescy komuniści obchodzili się ze Stalinem z wielkim szacunkiem – zabronili m.in. wysadzania w powietrze głowy wielkiego myśliciela. Została ona rozebrana kawałek po kawałku. A dziś jest tam wielki metronom i miejsce schadzek miejscowych skejtów. Czemu Czesi nie zburzyli od razu tego symbolu opresji? Ostatecznie ich południowi sąsiedzi – Madziarzy, w październiku 1956 roku rozpoczęli rewolucję od zrównania z ziemią 25-metrowego pomnika Stalina. W swej nienawiści do Wielkiego Wodza byli tak zapalczywi, że z monumentu zostały tylko buty. Na powyższe pytanie świetnie odpowiada Mariusz Szczygieł w swoim „Gottlandzie” – dla mnie to jedna z najważniejszych polskich książek minionej dekady. I nawet jeśli po jej lekturze nie poznacie czeskiej duszy, to chociaż może lepiej zrozumiecie, czemu – choć jesteśmy sąsiadami – mamy aż tak skrajnie odmienne światopoglądy. A jeden z reportaży w książce poświęcony jest właśnie pomnikowi Stalina na Letnej – jego budowie, istnieniu, końcu i klątwie, jaką Stalin rzucił na wszystkie najważniejsze osoby związane z tym monumentem. To cholernie dobry tekst – chciałbym kiedyś napisać coś równie poruszającego i angażującego bez reszty czytelnika. A ponieważ nie chcę streszczać, podaję linka, gdzie można znaleźć fragmenty reportażu.
6. Slovanský ostrov
Czego potrzeba, żebym zakochał się w jakimś mieście? Wbrew pozorom nie chodzi o pałace, średniowieczne zamki i monumentalne pomniki. Wystarczy, że miasto leży nad rzeką, a w centrum jest dużo zieleni i parków. Pod tym względem Praga to absolutne mistrzostwo. Bardzo lubię wyspę Kampa (położoną nieopodal Mostu Karola, choć jest tam zdecydowanie zbyt tłoczno) i wspomniane wcześniej Letnenske Sady. A Stromovka – największy park w centrum Pragi położony nieopodal zoo to miejsce absolutnie magiczne i idealne do odpoczynku. Ale i tak najbardziej cenię sobie Slovansky Ostrov, czyli wyspę Zofin. Położona jest przy nabrzeżu Masarykovo nieopodal gmachu Opery i Teatru Narodowego, idąc od Mostu Karola leży tuż za Mostem Legii. Lubię ją, bo jest idealna do relaksu – to taka oaza spokoju w najeżonym atrakcjami centrum z fenomenalnym widokiem na Hradczany. A przy tym jest praktycznie pusta – znajdziesz tam co najwyżej emerytów. No chyba, że w pobliskim pałacu Zofin akurat odbywa się ślub (jeszcze do niedawna był tam Pałac Ślubów – czy jest dalej, nie wiem…) Sam pałac też jest ciekawy – swoje utwory przedstawiali tu tak wybitni kompozytorzy jak Ferenc Liszt, Czajkowski, Ryszard Wagner czy Antonin Dvorak, który właśnie tu zadebiutował w 1878 roku. Ale stokroć ważniejsza od pałacu jest dla mnie ławeczka nad Wełtawą, zakamuflowana butelka ciemnego Kozela i dobra książka – przepis na idealne popołudnie. Wracając do parków – w naprawdę gorący dzień polecam wyprawę przez najpiękniejsze zielone miejsca Pragi. Zacząć można od Hradczan, skąd królewskimi ogrodami przechodzimy do parku Letna. Stamtąd jest już tylko rzut beretem do Stromovki – reprezentacyjnego parku Pragi, który musimy przejść wzdłuż, by znów dojść do rzeki i Cesarskiego Ostrowa. Ale nie idźcie zbyt szybko, bo warto zahaczyć na chwilę o wschodnią pierzeję parku i zobaczyć świetnie zachowane centrum wystawiennicze Výstaviště (leniwi mogą dojechać metrem na stację linii C Nadrazi Holesovice), zbudowane pod koniec XIX wieku w stylu Art Nouveau. Fajnie zdobiony budynek Pałacu Przemysłowego zasługuje na uwagę już tylko ze względu na piękną architekturę, ale chętni na dogłębniejsze zwiedzania tego miejsca też znajdą tu coś dla siebie, m.in. akwarium czy ogromny panoramiczny obraz przedstawiający bitwę pod Lipanami. Ale to nie jest cel naszej wyprawy – ostatecznie zmierzamy do Pałacu Trojskiego i malowniczo położonego na wysokiej skarpie ogrodu zoologicznego. Polecam oba te miejsca – pierwsze ze względu na fantastyczny labirynt z żywopłotu, z którego wcale tak łatwo nie jest się wydostać. A zoo jak zoo – szczególnie fajny jest ogromny wybieg dla żyraf i widok na Hradczany. To właśnie z poziomu zoo pierwszy raz zobaczyłem w oddali budynek, który mocno mnie zaciekawił – piaskowy kolor, siermiężna, ale smukła sylwetka i rzucająca się w oczy iglica – wypisz wymaluj praski PKiN w wersji mini. Po szybkim sprawdzeniu okazało się, że to hotel. I kolejne miejsce, które Wam polecam.
7. "Sen pijanego cukiernika"
Jeśli wierzyć przewodnikom, tak prażanie nazywają budynek, który jest hotelem i jednocześnie chyba jedyną pamiątką po socrealizmie. Z drugiej strony co się dziwić – Praga mocno nie ucierpiała z tytułu wojennych zniszczeń, nie było więc gdzie budować monumentalnych pomników epoki. Co innego Warszawa… Ponoć kazał go zbudować w 1951 roku niejaki Aleksiej Cepicka – ówczesny minister obrony Czechosłowacji. Pierwotnie miały tu być mieszkania dla żołnierzy: generałów, pułkowników, oficerów i podoficerów, przy czym im wyższa ranga, tym lokum na wyższym piętrze miał otrzymać szczęśliwiec. Cepicka bardzo chciał, aby na otwarcie hotelu do Pragi przyjechał sam Józef Stalin – hotel na Dejvicach wzorowany na moskiewskich siedmiu siostrach miał być hołdem narodu czechosłowackiego dla ZSRR. Niestety, choć 88-metrowy budynek i tak zbudowano w dość szybkim tempie kończąc prace w 1954 roku, Stalin jego oddania do użytku nie doczekał – zmarł 5 marca 1953 roku. Przez lata hotel doczekał się kilku imion – nazywał się już m.in. Drużba i Cedok, obecnie zaś jego dość pretensjonalna nazwa to Crowne Plaza. Ale tak zmienia się historia – na początku hotel mieścił się przy al. Partyzantów Jugosłowiańskich. Dziś – podobnie jak w innych krajach byłego bloku wschodniego – ulic upamiętniających bohaterskie bratnie narody już nie ma, dlatego Partyzantów zastąpiła Koulova.
8. Most Karola
Tak, to nie literówka. Most Karola to jeden z najbardziej nieznanych zabytków Pragi. Jednak aby go docenić, musisz na niego wejść o 5-6 rano, gdy jest na nim praktycznie pusto. I to jest absolutnie do zrobienia – nieważne, możecie tędy wracać z nocnej popijawy albo skierować tu swoje pierwsze kroki po przyjeździe. Naprawdę warto – pamiętam moją pierwszą wizytę w Pradze w 2003 roku – pierwsza wizyta na moście Karola sprawiła, że moja szczęka nieomal roztrzaskała się o zabytkowy bruk. Oczywiście, most Karola warto też odwiedzić wieczorem, tym razem dla występujących tu zespołów – nie wiem, kto gra tam teraz. Gdy byłem w Pradze kilka lat temu oprócz tradycyjnie utalentowanych rockowców w stylu Gienek Loska, czadu zadawali m.in. pan grający na szklankach z wodą i niesamowity wprost dixie band – zważywszy na wiek uczestników to praska odpowiedź na Buena Vista Social Club.
9. Żiżkov
Tutaj naprawdę nie czuję się kompetentny, bo świetny przewodnik na temat tej dzielnicy napisał, no kto? Znowu ten Szczygieł. Przy okazji następnej wizyty w Pradze zamierzamy bardziej zgłębić ten fragment miasta. Bo póki co możemy tylko potwierdzić, że warto wybrać się na wzgórze Vitkov, by zobaczyć górujący nad miastem pomnik Jana Żiżki – jednego z największych przywódców husyckich. Co ciekawe, wcześniej w tym samym miejscu znajdowało się mauzoleum Klementa Gottwalda – prezydenta Czechosłowacji, który zaprowadził w tym kraju stalinizm i kult jednostki. Gottwald był tak oddany Stalinowi, że zmarł już 5 dni po jego pogrzebie. Oficjalnym powodem był zator aorty – nieoficjalnie mówiło się o syfilisie i alkoholizmie. Oprócz mauzoleum Żiżki na Żiżkowie polecam też kameralny stadion VIktorii Żiżkow (choć to propozycja raczej dla groundhopperów). W sprawie reszty atrakcji proszę zdać się na kolegę Szczygła.
A na koniec jeszcze garść porad…
Na Plac Wacława warto zajrzeć (w końcu przewodniki piszą, że to „praskie Pola Elizejskie” – ehh…), ale emocjonalnie nie ma się co przywiązywać, bo drogo jak diabli. Muzeum Narodowe, choć z zewnątrz piękne, raczej nie jest godne polecenia w środku – stała ekspozycja jest raczej nudna (chyba, że ktoś lubi wypchane zwierzęta). Warto jednak sprawdzić wystawy czasowe – kilka lat temu trafiłem przypadkiem na świetną wystawę na temat historii radia w Czechach. Zamiast tego warto odszukać Pałac Lucerna i zobaczyć słynny pomnik Wacława z nieco innej perspektywy. Naprawdę polecamy, bo warto. Najlepszego utopenca i smażony syr w Pradze jadłem w knajpkach niedaleko stadionu Sparty Praga na Letnej. Wystarczy wejść w jedną z bocznych uliczek prowadzących do praskiej Akademii Sztuk Pięknych znajdującej się tuż przy zejściu do Stromovki. Knajpek sporo, na pewno każdy znajdzie coś dla siebie.
…i fotek**
* – w tej karkołomnej analogii w roli ćwierćfunciaka z serem występuje Szczygieł, którego pisarstwo głęboko cenię
** – wszystkie fotki autorstwa mojej cudownej żony. Co ciekawe, każde z nas było w Pradze po dobre kilka razy, ale jeszcze ani razu nie byliśmy tam wspólnie 🙂
PODOBAŁ CI SIĘ WPIS? POLUB NA FEJSBUKU, PODZIEL SIĘ Z INNYMI!
11 komentarzy
Jarek
Wspolczuję bardzo bardzo piszacym,iż Praga jest przeraklamowana i niewiele jest do zwiedzenia…Jestem tu właśnie po raz enty i nie moge nasycić się pięknem tego miasta. Zakamarkami,uliczkami przepysznymi,ogromem zabytków i ogólnie czarem stolicy nad Wełtawą. Najpiękniejsze miasto Europy bez dwu zdań.
różyczka
Witam,
w Pradze byłam już kilkanaście razy (z racji tego, że moja teściowa pochodzi z tego pięknego miasta) Za każdym razem, odkrywamy coś nowego. Jakąś nową uliczkę, nowe małe muzeum itd. itp. I w tym roku, znowu wybieram się tam, tym razem z koleżanką, żeby pokazać Jej Pragę.
Co ja mogę polecić do obejrzenia… Będąc pierwszy raz w Pradze, a był to rok 1986, odwiedziłam z moim przyszłym mężem cmentarz, na któym są pochowani Jego Dziadkowie.
Niesamowite wrażnie zrobiło na mnie, ogromne kolumbarium (u nas rzecz jeszcze wtedy mało znana) oraz przepiękne stare grobowce. To Olsanske hrbitovy, stanice metra Żelivskeho.
Jest tam gróg Franza Kafki.
Jarek
Ze zdumieniem czytam,że Praga jest taka beee i nie ma wiele do zobaczenia… Wybaczcie,że nie skomentuję,tylko ryczę wprost ze śmiechu. Żal mi tych,którzy to głoszą….To miasto przecudowne,klimatyczne z tysiącami zakamarków uliczek wolnych od tłumów,z magicznymi knajpkami,z przecudownymi zabytkami itp…
Pingback:
pingu
Właśnie jestem w Pradze.I niestety z przykrością stwierdzam, że to jeden wielki kit a nie hit.Rewelacyjna to tu jest tylko reklama , która z przeciętnego miasta zrobiła niby to turystyczną atrakcję.Wszystkie zdjęcia z przewodników pokazują albo bardzo wykadrowane budynki albo bardzo dalekie panoramy.I wtedy to nawet g….. wygląda jak czekolada.Uwielbiam zwiedzać,kocham oglądać coś ciekawego ale tu? Można pooglądać trochę budynków z zewnątrz/ w środku jak nie knajpa to hotelik/ więc tak naprawdę to NIE MA CO ZOBACZYĆ.Budynki w dużej części w stanie "do remontu".Ulice i deptaki brudne, pełne petów i śmieci.Muzeum żydowskie to tak naprawdę taka troszkę większa kamienica i maluteńka synagoga.Macie do zwiedzenia jedno duże pomieszczenie za 260 koron. To ,że nazwożono tam płyt nagrobnych i ustawiono jeden obok drugiego nie robi z tego miejsca niczego niezwykłego.Reasumując: deptaki nad rzeką znajdziecie w wielu miastach i to napewno czystsze i bliżej.Muzeum w każdym mieście powiatowym będzie ciekawsze niż to co oferują tutaj a cmentarz żydowski w Warszawie jest zdecydowanie bardziej wart uwagi niż cała ta " niby dzielnica żydowska". Wzgórze Petrin? No rewelacja.Nie ma ławki żeby posadzić" 4 litery" i w spokoju pooglądać sobie tę panoramę.A sama panorama? Większość zdjęć w przewodnikach robiona z dronów.Klimat ???? Jaki klimat??? to , że mogę wejść do knajpy i palić przy piwie???? I to ma być ta atrakcja??? Absolutnie odradzam .Zastanawiam się tylko czemu po wejściu na most Karola szczęka opada? Dlatego , że most czy dlatego że jest na nim kilka rzeżb?Prosze wejść na most Poniatowskiego w Warszawie.No ale nie ma takiej reklamy.Generalnie miasto dla imprezowiczów co widać po najczęściej rzucanym sloganie – no ale piwo tanie jak woda-. Jak będę chciał się uchlać to nie muszę tego robić w stolicy Czech.Toruń , Gdańsk czy Warszawa są zdecydowanie ciekawsze niż stolica Czech,Tyle , że to moje subiektywne zdanie , człowieka któremu nikt nie płaci za reklamę.
weekendowi
I bardzo szanujemy to zdanie. Praga ostatnimy laty jest wręcz zalana tutystami, dlatego chcemy pokazać miejsca w których jest ich mniej a są tak samo ciekawe:) Most Karola tak, ale w godzinach kiedy albo wszyscy jeszcze śpią lub kłada się spać;) Dzięki za komentarz. Pozdrawiamy. I&M
Ola
Niestety z tym zdaniem na temat Pragi się zgodzę… Miasto ciekawe, niepowiem. Jednak trzeba przyznać, że na tle innych sytolic europejskich wypada bardzo blado. Na mnie poza mostem Karola, pod którym mój obecny narzeczony, postanowił mi się oświadczyć, szczególnego wrażenia nie zrobiło nic.
juliadiets.com
O pieknych i czesto niedocenianych przez przewodniki ogrodach, zwlaszcza praskich, pisalam nieco wiecej w poprzednim wpisie, na ktory mozecie rzucic okiem tutaj palacove zahrady pod Prazskym hradem sa jednym z tych miejsc, ktore po prostu obowiazkowo trzeba zobaczyc bedac dluzej w Pradze.
weekendowi
Dzięki!
Emil
W Pradze warto zwiedzić jeszcze Browar Staropramen. Nic to nie kosztuje (poza tym że trzeba załapać się na odpowiednią godzinę o której często informują dobre hostele) a kilku ciekawych rzeczy można się dowiedzieć i zobaczyć jak to wygląda od środka.
A w Klasztorze nad Hradczanami dają wyśmienite piwo 🙂
weekendowi
Super, dzięki za tipy!