Tel Awiw: Gdzie jeść i co zobaczyć? Polecamy najlepsze knajpy i turystyczne atrakcje!
Wyprawa do Izraela wcale nie musi być droga. Zobacz, gdzie się stołować i które miejsca zobaczyć podczas wyprawy do Tel Awiwu. Polecamy, co zrobić, aby zapamiętać tę wyprawę do końca życia i nie zbankrutować.
Dawno minęły czasy, kiedy Izrael był dla Polaków niszowym kierunkiem turystycznym, wybieranym głównie przez grupy pielgrzymkowe. Dzięki m.in. PLL LOT, które oferują bezpośrednie loty do Tel Awiwu z aż sześciu polskich miast, Polacy na nowo odkrywają Ziemię Obiecaną. Mało tego – w krótkim czasie staliśmy się jedną z najczęściej odwiedzających ten kraj nacji. W ubiegłym roku Izrael zwiedzało ponad 150 tys. Polaków.
Równie szybko rośnie również zainteresowanie Izraelem w Polsce, co widać choćby na knajpianej scenie, gdzie jak grzyby po deszczu cały czas powstają nowe restauracje inspirowane kuchnią żydowską. Nawet już istniejące knajpy wrzucają do swoich menu typowo żydowskie przysmaki takie, jak choćby szakszuka – obłędnie aromatyczna jajecznica z pomidorami (mocno upraszczając temat), która stała się niepostrzeżenie jednym z kulinarnych hitów roku.
Szakszuka w knajpce o nazwie Cafe Yaffo (ul. Olei Zion 11)
Wiadomo jednak, że izraelska kuchnia najlepiej smakuje w Izraelu. Choćby i w Tel Awiwie, gdzie w połowie stycznia średnia temperatura w ciągu dnia to 20-220C. W mroźne, zimowe wieczory nasze myśli chętnie wracają nad bulwar Rotschilda w Tel Awiwie i przepiękne plaże, na których aż chce się trochę poleniuchować.
Oj, chyba dość już tej zimy, prawda? Pogoda, plaże i przepyszna kuchnia to przynajmniej trzy argumenty za tym, by odwiedzić Izrael. Dodatkowo, nie są to jedyne argumenty, bo rzut beretem od Tel Awiwu znajduje się Jerozolima i inne słynne miejsca znane choćby z Biblii.
W naszym dzisiejszym wpisie pokażemy Wam bardziej praktyczną stronę podróży po Izraelu. Podpowiemy, co zobaczyć, jak się poruszać i przede wszystkim – co jeść. Nie ukrywamy bowiem, że kulinarna podróż przez smaki i zapachy urzekła nas tam najbardziej.
Gotowi? Po tym przydługim wstępie zacznijmy od fundamentalnego pytania, które pewnie zadaje sobie wielu z Was.
Lądujemy na lotnisku Ben Guriona. Gdzie powinniśmy jechać najpierw: do Tel Awiwu czy Jerozolimy?
To ważny dylemat, ale odpowiedź na to pytania jest naszym zdaniem dość prosta.Podróż najlepiej rozpocząć od… Jerozolimy! Zarówno z przyczyn praktycznych, jak i symbolicznych. Praktycznych dlatego, że z lotniska Ben Gurion od września kursuje szybki pociąg, który w nieco ponad 20 minut dowiezie Was do samego centrum Jerozolimy. I zrobi to za darmo – do końca marca izraelskie koleje wpuszczają na tej trasie bezpłatnie wszystkich posiadaczy karty RavKav (jej wyrobienie na lotnisku kosztuje grosze). Z kolei od kwietnia bilety będą naprawdę śmiesznie tanie – cena pojedynczego biletu ma wynosić ok. 8,5 PLN, a dopiero od 2020 roku w życie wejdzie pełna, równie niewygórowana stawka, czyli 17 PLN.
Gdy wysiądziemy na stacji Yitzhak Navon, możemy zacząć zwiedzanie lub udać się do miejsca noclegu. W naszym przypadku to było jedno i to samo, bo nocowaliśmy wmurach Starego Miasta, przy Bramie Jaffskiej. Dostanie się z dworca zajęło nam jakieś 10 minut podróży tramwajem, plus drugie tyle spaceru wzdłuż imponujących murów obronnych. Czy polecamy to rozwiązanie? Sam hostel był jednym z najgorszych, w jakim kiedykolwiek zdarzało nam się nocować, ale klimat jerozolimskiej starówki, świadomość niesamowitej historii tego miejsca to coś, co nie pozwala usnąć. Nawet gdy uda się zmrużyć oczy, to okrzyki muezzina szybko postawią Was na nogi.
I tu płynnie przechodzimy do przyczyn symbolicznych: Jerozolima to istny kulturowy tygiel i nagromadzenie miejsc ważnych dla każdego człowieka. Niezależnie od tego, czy jesteś wierzący, czy nie. Ściana Płaczu, Wzgórze Świątynne, droga krzyżowa – wędrówka śladami tych miejsc jest absolutnie niesamowita i pełna emocji.
A przecież to nie tylko Jerozolima – wystarczy wsiąść w jeden z dziesiątek autobusów odchodzących z dworca niedaleko Bramy Damasceńskiej (tak, fani „Assassin’s Creed” mogą się uśmiechnąć pod nosem) i już po godzinie jesteśmy na terenie Autonomii Palestyńskiej. W Betlejem – miejscu narodzin Jezusa. W którym – swoją drogą – liczba sklepów z białoczerwonymi elementami i sprzedawcami mówiącymi „dżem dobry” dobitnie świadczy o tym, że oni tam już dość dobrze nas znają.
Panorama Jerozolimy – na zdjęciu dachy chrześcijańskich, żydowskich i muzułmańskich świątyń
Więcej na temat naszych wrażeń z Jerozolimy i Autonomii Palestyńskiej znajdziecie w naszych wpisach, w których opisujemy pierwszą wizytę w Izraelu.
Rozrywkowa twarz Tel Awiwu
Przejdźmy do Tel Awiwu, który – mamy nadzieję, że nikomu się nie narazimy – zrobił na nas chyba jeszcze większe wrażenie niż Jerozolima. To trzeci argument za tym, by zacząć od Jerozolimy – są szanse, że w Tel Awiwie spodoba Wam się tak bardzo, że nie będziecie się chcieli stąd ruszać do końca Waszego wyjazdu.
Nawet jeśli na sam początek zdecydujecie się na Jerozolimę (bo umówmy się, że trzeba) – to Tel Awiw będzie dla Was idealnym miejscem na „detoks” po tych zapewne bardzo emocjonujących przeżyciach. W końcu nie bez kozery mówi się, że „Jerozolima się modli, Hajfa pracuje, a Tel Awiw się bawi”.
Tel Awiw po zachodzie słońca
Coś w tym jest, ale z drugiej strony spłaszczanie Tel Awiwu tylko do rozrywki byłoby zdecydowanie zbyt proste, bo to dynamiczna, tętniąca życiem metropolia, pełna fenomenalnych, często pozornie sprzecznych ze sobą zaułków.
Co więc warto zobaczyć, będąc tutaj? Po pierwsze: plażę i bulwar. Bo umówmy się: moglibyśmy Wam nawijać makaron na uszy o „Białym Mieście” i innych cudach architektury, ale 95 procent z Was i tak skieruje swoje pierwsze kroki na bulwar Rotschilda i albo zdecyduje się trochę poplażować, albo ruszy na spacer. I wiecie co? Każda z tych opcji będzie dobra, bo to właśnie przy bulwarze w Tel Awiwie toczy się życie. Przejście plażą jest to też najbardziej malowniczy sposób, by dotrzeć do portu w Jafie, czyli najstarszej części miasta, widocznej z daleka na niewielkim wzgórzu.
Najstarsza część Tel Awiwu – port morski Jafa
Jafa ma wielowiekową tradycję sięgającą starożytnych czasów – to właśnie stąd według Biblii wyruszył słynny Jonasz. Wiecie, ten, którego połknął, przetrawił i po trzech dniach wydalił w stanie nienaruszonym wieloryb, ratując go w ten sposób przed niechybną śmiercią na morzu. Oczywiście wieloryba zesłał Bóg, by dać Jonaszowi drugą szansę na poprawę.
Potem Jafa przewijała się przez setki lat na kartach historii – była m.in. ważnym polem walk podczas wypraw krzyżowych, a odbijał ją z rąk niewiernych sam Ryszard Lwie Serce (ten sam, który jest powiązany z legendą o Robin Hoodzie). Dla porównania – osada Tel Awiw (Jafa jest dziś jego częścią) ma nieco ponad 100 lat, a dynamiczny rozwój zaczęła dopiero po odzyskaniu przez Izrael niepodległości, czyli nieco ponad 70 lat temu.
Dziś Jafa to pieczołowicie odnowiony zespół wąskich uliczek z dominującym głównym skwerem przy wieży zegarowej i stromą ścieżką prowadzącą w stronę portu. Mocno hipsterskie miejsce, które jednak oferuje fenomenalny widok na panoramę Tel Awiwu.
Już sam spacer będzie z pewnością ciekawym przeżyciem. Po drodze zobaczycie m.in. słynne „gargamele”, czyli fikuśne hotele wzdłuż wybrzeża, a także inne atrakcje, m.in. osobną plażę dla ortodoksów Nordau Beach. To miejsce budzi ciekawość, bo plaża jest odgrodzona od promenady murem, a przed wejściem znajduje się długa lista zasad – co można i czego nie można na plaży. Generalna reguła jest prosta – obie płcie nie mogą przebywać na tej plaży jednocześnie, a każda z nich ma swoje ustalone dni tygodnia.
Całkiem niedaleko, przy plaży Gordona, zainstalowano mały głośnik, z którego sączą się jingle i fragmenty audycji oraz plakietka informująca o istnieniu kilka kilometrów stąd radia Voice of Peace, czyli Głos Pokoju. Radio było pirackie i działało od 1973 r. – przez 20 lat nadawało swój program z pokładu statku zacumowanego nieopodal Tel Awiwu. Jak wskazuje nazwa – jego misją było propagowanie pokoju na Bliskim Wschodzie, ale prawdziwym wabikiem były hity muzyki disco, puszczane z pokładu przez brytyjskich DJ-ów. Jednym z patronów i pierwszych inwestorów radia był John Lennon. W swoim czasie radio było bardzo popularne, a jego słuchalność sięgała 20 mln słuchaczy – oprócz Izraela miało sporą grupę fanów w Turcji i południowej Europie. Była to też jedyna stacja, która pozwalała na nieocenzurowany dialog między Żydami i Palestyńczykami w prowadzonych na żywo audycjach z telefonami od słuchaczy. Choć radio działało nielegalnie, władze Izraela przez lata tolerowały jego istnienie, traktując je jako swoisty wentyl bezpieczeństwa.
Widok na linię brzegową miasta Tel Awiw
Białe Miasto
Jafa jest też o tyle wygodna, że całkiem niedaleko znajduje się chyba największa atrakcja Tel Awiwu, czyli Białe Miasto. To zbudowany w stylu Bauhaus i wpisany na listę UNESCO zespół ponad 4 000 modernistycznych białych budynków, tworzących jednolity układ urbanistyczny. Szlak Bauhausa zaczyna się na ul. Allenby i ciągnie dalej na południe. Niektóre budynki są imponujące, ale posłuchajcie naszej rady i do zwiedzania tej dzielnicy zabierzcie się raczej z grupą z przewodnikiem, który powie Wam, które budynki są warte obejrzenia i godne podziwu, a które niekoniecznie.
Co jeszcze warto zobaczyć? Gdy zmęczy Was upał, z pewnością warto wybrać się do znajdującej się przy końcu promenady chłodnej oazy, czyli parku Yarkon. To ogromny zielony teren nad rzeką, w którym znajduje się sześć ogrodów, park rozrywki, place zabaw, planetarium, ale też monumentalny kompleks muzealny Eretz Israel, w którym znajdują się wystawy dotyczące wielowiekowej historii Żydów.
Jeśli ciekawią Was ceny i terminy lotów do Tel Awiwu, kliknijcie TUTAJ.
HaCarmel i stara dzielnica żydowska
W pewnym momencie oglądając „białe domy”, warto skręcić w bok i dojść do najstarszych zabudowań w Tel Awiwie – historycznej dzielnicy Newe Cedek. Pierwsze żydowskie zabudowania w tym miejscu pochodzą z 1887 roku, a niektóre z tych miejsc wyglądają jak żywcem wyjęte z przełomu XIX i XX wieku.
Koniecznie musicie też zajrzeć na któryś z lokalnych targów, gdzie warto zaopatrzyć się w pamiątki, ale nie tylko, bo to chyba najlepsza opcja w mieście, aby dobrze zjeść. Naszym zdecydowanym faworytem jest tu rynek HaCarmel. Niech nie zwiodą Was tłumy – to tylko świadczy o tym, jak dobry towar się tu sprzedaje i jedzenie serwuje. Pamiętajcie, że trzeba się targować!
Najbardziej zadowolone będą jednak Wasze brzuchy, bo to tu dostaniecie prawdopodobnie najlepsze jedzenie w Tel Awiwie. Co polecamy?
Bazar Carmel, czyli największy i najbardziej znany bazar w Tel Awiwie
Naszą kulinarną podróż zaczynamy od lokalu BoccaBocca przy HaCarmel 40 (przy samym bazarze). Nie jest to może najpiękniejsze miejsce, ale za to nadrabia klimatem i dobrym jedzeniem. No i jest tanio! Kombinacja kuchni włoskiej i żydowskiej.
Dwa pozostałe lokale w tej okolicy to Bar Ochel (Hacarmel Market 38) i Day Kitchen(Rehov Rabbi Meir 2). Ten pierwszy to rzadkie połączenie lokalu hipsterskiego i niedrogiego jak na Tel Awiw. Ponoć idealne miejsce na kawę, piwko, szakszukę czy grillowane kiełbaski. Drugi lokal zaś to bardzo chętnie odwiedzana knajpka z ponoć przesympatyczną obsługą.
Tym oto sposobem doszliśmy do tego, co tygryski lubią najbardziej. Odpowiemy więc sobie na od dawna wyczekiwane pytanie, czyli…
Gdzie znaleźć najlepsze jedzenie w Tel Awiwie i najlepiej się zabawić?
Tel Awiw bardzo nam się podobał, ale na potrzeby tego materiału postanowiliśmy zwrócić się o pomoc do ludzi, którzy na tym przepięknym miejscu zjedli zęby. Najpierw Wojtek Gojke, który kilka lat temu zakochał się w Tel Awiwie i od tego czasu bywa tam średnio 1-2 razy w roku. Jest prawdziwą encyklopedią wiedzy o mieście, w tym także na temat knajp, restauracji i kawiarni, których w mieście jest ponad 1 500. Siłą rzeczy to do niego kieruję więc swoje kroki i pytam o najlepsze miejscówki. Wymagania? Niewielkie. Ma być w centrum, ale nie bardzo turystycznie, z dobrym jedzeniem, lokalsami i jeszcze, żeby nie zbankrutować przy płaceniu rachunku, bo Tel Awiw przecież tani nie jest. Okazuje się, że… to nie takie proste. – W Tel Awiwie chyba nie znajdziemy takich lokali, do których chodzą wyłącznie miejscowi. Więcej – jeśli w jakimś miejscu są tylko Izraelczycy, to prawdopodobnie dlatego, że tylko ich stać na serwowane tam jedzenie. Jeśli jest bardzo mało ludzi to znaczy, że coś jest nie tak – albo zła renoma, albo drogo. Więc w moje ocenie warto chodzić tam, gdzie się sporo dzieje – mówi Wojtek.
– Nie nastawiajmy się na siedzenie w restauracjach tak jak w Polsce, bo jeśli lokal ma w nazwie „restauracja”, to już możemy być pewni, że łza nam popłynie po policzku przy płaceniu rachunku. Wiele knajp nazywa się po prostu „Cafe” i serwuje się w nich nie tylko kawę i desery, ale też dania obiadowe. Choć najczęściej będzie to street-food (falafel też jest w Izraelu traktowany jako street-food) – mówi Wojtek.
Kolejnym zaskoczeniem (ale naszym zdaniem bardzo pozytywnym!) jest fakt, że w Tel Awiwie trudno jest znaleźć miejsce, w którym serwuje się tylko i wyłącznie stereotypowo żydowskie dania. Izraelczycy lubią bowiem kuchnię mieszaną – np. włosko-żydowską, amerykańskożydowską, indyjsko-żydowską czy azjatycko-żydowską.
Które lokale poleca Wojtek? Oto lista, okraszona jego krótkim komentarzem.
JAVA
Ben Yehuda 196
Nieco hipsterskie miejsce, w szczycie sezonu zawsze pełne. Mimo że ceny nie są najniższe, to warto tu przyjść – zarówno na śniadanie, obiad, kolację czy po prostu kawę.
Onza
Rabi Khanina 3
Trochę droższe miejsce, popularne, ale jedzenie jest doskonałe. Klimatyczna, nazwijmy ją tak, restauracja. Znajduje się w niewielkiej uliczce, ale jak turyści nie mają problemu, aby tu trafić. Bicicletta
Nakhalat Binyamin 29
Polecam to miejsce na kolację. Smaki różne – od włoskich po typowo żydowskie. Jest fajna muzyka, sporo osób, w tym lokalsów. Ceny też nieco wyższe (danie+napój to koszt co najmniej 100 zł, chyba że weźmiemy frytki i falafel, to będzie taniej).
Max Brenner
Sieciówka, w kilku miejscach w mieście
Byłem tutaj raz. Bardzo słodko, bardzo czekoladowo, cukierkowo i pachnąco. Izraelczycy lubią tutaj przychodzić, bo to ich marka. Można to miejsce porównać do kawiarni Wedel w Polsce. Cafe Halutza
Poria 12
Będąc tutaj można łatwo wyczuć, że jego właściciele są zaangażowani w różne sprawy społeczne. Miejsce to jest schowane w cichej uliczce. Serwuje się tu dobre kanapki, słodkości i kawę.
Puby:
Polly
Rothschild Blvd 60
BelBoy Bar
Berdichevsky 14
Shpagat
Nahalat Binyamin 43
(pub gay-fiendly)
Kulinarne skarby ukryte na mieście
No dobrze, pierwszą część przeglądu po lokalach mamy z głowy. Ale teraz czas na trudniejszą część zadania: lokale absolutnie naj-naj-najlepsze! Tutaj oprócz ekspertyzy Wojtka zdajemy się też na Jonny’ego, który nie urodził się co prawda w Tel Awiwie, ale bywa tutaj regularnie. Zacznijmy od szakszuki. Dla Jonnego wybór jest jeden: zdecydowanie najlepszą zjemy w Starej Jaffie w lokalu o nazwie Dr Shakshuka. Szef kuchni w tej knajpie zdobył ponoć wiele prestiżowych nagród w konkursach kulinarnych, a tak dobrej szakszuki nie znajdziecie nigdzie w Tel Awiwie.
– No chyba, że Shakshukia przy ul. Ben Yehuda 94 – dopowiada Wojtek. – Jak sama nazwa wskazuje, knajpa specjalizuje się w serwowaniu szakszuki. Rewelacja! Lepszej się nie znajdzie w Tel Awiwie. Może to miejsce wyglądem nie powala, ale jest tanio – ten ostatni argument powinien przemówić do wielu serc i portfeli.
Wojtek poleca też bardzo Frishman Falafel & Frishman Sabich przy ul. Frishman 44.
– Wpadam tu na falafel i humus. Polecam! Ceny przystępne. Sporo osób tu przychodzi, ale warto poczekać. Drugie miejsce, w którym byłem dwa razy, toFalafel Gabay (Bograshov 25)
A może kawka? Dla Jonny’ego bezkonkurencyjną kawiarnią jest Buka Coffe Shop – mała hipsterska kawiarenka w sercu Tel Awiwu. Nie jest tanio, ale wynagradza to niesamowita wegańska kuchnia i… możliwość obcowania z największymi izraelskimi celebrytami ?.
Dwa ostatnie miejsca godne polecenia to Eat Meat oraz Miznon – oba znajdują się na ulicy King George. Pierwsza restauracja serwuje kanapki, w drugiej koniecznie warto się zatrzymać na falafel i wszystko inne, co możecie sobie wyobrazić zaklęte w chlebku pita.
– Ale to nie jest do końca taka tradycyjna kuchnia. Miznon oferuje bardzo współczesne i innowacyjne podejście do dań, które w Izraelu spożywa się od wieków – przekonuje Jonny.
Tel Awiw kusi!
Największe miasto Izraela, do którego za niewielkie pieniądze możecie dolecieć z Polski, to niezwykle kusząca propozycja. PLL LOT oferują aktualnie bezpośrednie połączenia z Lublina, Gdańska, Rzeszowa, Warszawy i Wrocławia.
Owszem, w Izraelu nie zawsze jest tanio, ale z drugiej strony spokojnie da się zjeść, przenocować i pozwiedzać na każdą kieszeń. Do tego dochodzi ten fantastyczny klimat i mamy tu na myśli zarówno pogodę, jak i samych ludzi – radosnych, roześmianych i wyluzowanych. Ten klimat bardzo szybko się udziela i sprawia, że jeśli już zdecydujecie się na przyjazd tutaj, to z pewnością nie będzie żałować. Mało tego, zaczniecie pewnie szukać w kalendarzu, kiedy by tu wziąć urlop, aby wrócić do Tel Awiwu.
Tekst powstał we współpracy z Polskimi Liniami Lotniczymi LOT.
7 komentarzy
Karolina
Bardzo dziękuję za ten artykuł. Właśnie planuję rodzinny wyjazd do Tel Awiw. Jeszcze do końca nie wiedziałam, co pragnę tam zobaczyć, ale dzięki Tobie mam już konkretniejszy plan. Cudowne zdjęcia i jeszcze lepszy wkład merytoryczny! Podziwiam i pozdrawiam.
Karolina
Bardzo dziękuję za ten artykuł. Właśnie planuję rodzinny wyjazd do STel Awiw. Jeszcze do końca nie wiedziałam, co pragnę tam zobaczyć, ale dzięki Tobie mam już konkretniejszy plan. Cudowne zdjęcia i jeszcze lepszy wkład merytoryczny! Podziwiam i pozdrawiam.
Pingback:
whereismyprosecco
Czytałam Wasz wpis przed wyjazdem do Izraela 🙂
Po powrocie na moim blogu zrobiłam wpis o jedzeniu w Telavivie. W wolnej chwili serdecznie zapraszam, może kiedyś coś się przyda! 🙂
Martyna Soul
W Tel Aviviwe byłam awno temu i to tylko na kilka godzin. Planuję w tym roku wrócić na dłużej, bo to piekne i energiczne miasto. Pozdrawiam.
Jup
Rewelacja!
Marysia
To zdjęcie z portu Jafa po prostu piękne