Warning: file_exists(): open_basedir restriction in effect. File(core/post-comments) is not within the allowed path(s): (/home/weekendowi/domains/weekendowi.pl:/tmp:/var/tmp:/home/weekendowi/.tmp:/home/weekendowi/.php:/usr/local/php:/opt/alt:/etc/pki) in /home/weekendowi/domains/weekendowi.pl/public_html/wp-includes/blocks.php on line 532
Zwiedzamy Helsinki. 9 miejsc, dla których warto tam jechać (choć główna atrakcja zamknięta) - weekendowi.pl
Europa Północna

Zwiedzamy Helsinki. 9 miejsc, dla których warto tam jechać (choć główna atrakcja zamknięta)

Gdzie jedziesz na urlop? Do Helsinek! – przyznacie, że taki krótki dialog brzmi absurdalnie, nawet jeśli jesteście morsami miłującymi kąpiele w przeręblu. A jednak, jeśli już jesteście w okolicy, to możecie rozważyć wyjazd do stolicy Finlandii. Czemu? Już tłumaczymy.

Ale raczej na dzień, może półtora, więcej nie. No bo po co jechać do Helsinek? Dla wielu turystów opcje są dwie – albo wpadniecie tu na kilka godzin promem z Tallina albo przyjedziecie celem wylotu do Azji z miejscowego lotniska ktorymś z samolotów Finnaira (swoją drogą, siatki połączeń LOT może im pozazdrościć). Założmy więc, że mamy cały dzień na zwiedzanie stolicy Finlandii i… szczerze mówiąc, powinno wam to wystarczyć.

Co warto tam zobaczyć?

1. Naszą wizytę w stolicy Finlandii zaczęliśmy od… stadionu olimpijskiego. Poważnie! Czemu? Bo to jeden z ładniej położonych stadionów w Europie, w dodatku z bardzo fajną historią. To tu miały miejsce letnie igrzyska w 1952 roku i jeden z najbardziej niezapomnianych sportowych występów w tych czasach. Mamy tu na myśli oczywiście genialnego czechosłowackiego biegacza Emila Zatopka, który na tym stadionie zdobył aż trzy złote medale. Że mało? Że Michael Phelps zdobył milion pięćset sto dziewięćset? Zatopek zdobył za to swoje medale w najbardziej wyczerpujących konkurencjach: biegach na 5, 10 kilometrów i w maratonie. Ten ostatni wynik jest szczególnie godny uwagi, bo… był to pierwszy maraton, w którym czeski atleta brał udział. Ale czy może to dziwić? Zatopek sam narzucał sobie gigantyczny rygor – trenował z obciążnikami lub oponą przywiązaną do leców, a jego zimowe trningi polegały na zakładaniu ciężkich wojskowych butów i bieganiu po zasypanym śniegiem poligonie.

Sam skromnie mówił o swoim treningu: „To jest na granicy bólu i cierpienia, która oddziela mężczyzn od chłopców”. I było to widać na bieżni, gdzie według relacji dziennikarzy z tamtych czasów wyglądał, jak siedem nieszczęść, jakby zaraz miał się przewrócić. Ale mając takie wyniki, chyba było warto.

Stadion olimpijski (i znajdujące się tam muzeum) warto odwiedzić nawet, jeśli nie jesteście miłośnikami sportu. Głównie ze względu na 72-metrową wieżę widokową górującą nad obiektem, z której rozpościera się najlepszy widok na Helsinki. Zachęceni? To mamy kiepską informację – do 2019 r. wieża i stadion są niestety zamknięte, bo do tego roku będzie trwała przebudowa tego obiektu. Ale jest też dobra informacja, bo dla większości z was ta wieża i stadion pewnie i tak nie byłyby wielkimi atrakcjami. Nie ma więc tego złego…

Warto w tym miejscu zaznaczyć, że nieopodal stadionu znajduje się Linnanmaki, czyli jedno z fajniejszych wesołych miasteczek w Europie, fajnie położone w samym środku parku. Polecamy tu zwłaszcza kolejkę górską – ma swoje lata, ale niejednemu hardkorowi jest w stanie skutecznie zawrócić w żołądku.

2. Ze stadionu wyruszyliśmy obejrzeć największą atrakcję Helsinek, czyli skalny kościół Temppeliaukio. Te oddany do użytku w 1969 roku kościół został zbudowany i niejako wpleciony wewnątrz masywnych, granitowych skał. Z zewnątrz budynek jest dość niepozorny, za to w środku prezentuje się naprawdę interesująco i dość mrocznie. Nie może być jednak inaczej, skoro oświetlenie to w przeważającej mierze światło naturalne. Skalny kościół warto odwiedzić, choć cholernie ciężko tam trafić, bo nie ma żadnych tabliczek informacyjnych. A ponieważ znajduje się on na niewielkim placu w dzielnicy pełnej wąskich uliczek, nie jest łatwo o znalezienie w okolicy miejsca parkingowego.

3. Naszą nieodżałowaną kometą (Mitsubishi Colt FTW!) ruszamy do ścisłego centrum, gdzie zostawiamy auto na jednym z parkingów podziemnych. Kosztuje małą fortunę, ale na biednych nie trafiło (czytaj: mamy namiot i w nosie mamy wasze najtańsze hotele kosztujące tyle, co u nas najbardziej luksusowe miejscówki) i ruszamy na spacer po śródmieściu. Zaczynamy trochę na uboczu od parku Vanha kirkkopuisto, czyli parku kościelnego, gdzie oglądamy najstarszy, drewniany kościół w mieście, zbudowany na początku XIX wieku. Z parku ruszamy w stronę portu Esplanadą, czyli reprezentacyjną aleją Helsinek. To bardzo duży skwer wtłoczony w środek dużej alei, przy której mieszczą się najdroższe restauracje i sklepy, m.in. ze słynną fińską ceramikę. Tam robimy zakupy, kupując całkiem zacne kubki z postaciami z Muminków, które najlepiej odzwierciedlają nasze chataktery: Iza z Małą Mi, ja z Buką (wiadomix). Bardzo przyjemne miejsce, zwłaszcza latem, gdy Finowie pocą się z gorąca przy średniej temperaturze sięgającej czasem nawet i 18-19 stopni Celsjusza.

4. Na końcu Esplanady znajduje się Plac Targowy, czyli jak sama nazwa wskazuje, główny handlowy skwer miasta położony nad samym morzem. W licznych kramach możemy kupić pamiątki, świeże warzywa, owoce i inne lokalne specjały. Miejsce jest fajne, gwarne i co ważne – oprócz turystów kręci się tam też wielu lokalsów, więc raczej nie zostaniecie ograbieni na wysokich cenach. Esplanadą warto przejść do końca, gdzie duży skwer zamyka imponujący budynek z czerwonej cegły. To Sobór Uspieński – równie piękny na zewnątrz jak i w środku, będący znacznie bardziej atrakcyjną wizualnie pamiątką rosyjskiego panowania w Finlandii niż ten nasz pałac pożal się Boże kultury. Po drodze mijamy też niepozorny pistacjowy budynek, też dość ciekawy – to siedziba fińskiego prezydenta.

5. Z placu Targowego regularnie odpływają statki do Suomenlinna, czyli tzw. Fińskiej Twierdzy. To ogromna forteca zbudowana przez Szwedów w 1748 roku na kilku wyspach nieopodal Helsinek. Ogromna fortyfikacja,w której znajdują się m.in. muzea od 1991 roku na liście UNESCO. Na miejce płynie się statkiem ok. 20 minut, ale uwaga! Nie byliśmy, bo nie mieliśmy czasu, więc reklamacji nie uwzględniamy.

6. Spod cerkwi przechodzimy kilkadziesiąt metrów na Plac Senacki – reprezentacyjny skwer stolicy Finlandii, w którego centrum znajduje się chyba najbardziej charakterystyczny budynek w Helsinkach. To biała katedra luterańska, zbudowana na wzniesieniu, na które dostaniecie się po imponującej wielkości schodach (które oczywiście są ulubionym miejscem kontemplowania rzeczywistości dla zubożałej helsińskiej hipsterki). Do środka oczywiście warto wejść, choć jak to u protestantów – nie spodziewajcie się zdobionych lamperii i bogactwa kolorów, a raczej delikatnej ascezy.

7. Warto też poprzechadzać się po centrum miasta i obejrzeć reprezentacyjne budynki: kamienice, uniwersytet czy parlament.

8. Na koniec mamy dla was coś na zamiankę, bo skoro największa (dosłownie i w przenośni atrakcja Helsinek) jest chwilowo nieczynna, to trzeba znaleźć coś równie fantastycznego. Jest to miejsce, w którym niestety nie byliśmy, ale patrząc po zdjęciach żałujemy chyba najbardziej z całego pobytu w tym kraju. Chodzi o wyspę Seurasaari, położonej na północny-zachód od Helsinek. Znajduje się tam „Finlandia w pigułce”, czyli położony wśród drzew skansen, w którym znajduje się 87 historycznych budynków z całego kraju wybudowanych między XVII a XX wiekiem.

9. No i koniecznie ruszaj dalej promem do Talinna, gdyż jak wieść gminna niesie jest to jedyne miejsce, w którym milczący Finowie zaczynają przypominać normalnych ludzi z krwi i kości i robią się coraz bardziej gadatliwi, im bliżej jest brzeg Estonii. To oczywiście efekt kolejnych kielonków, co wcale nie jest jakąś dziwną sprawą w Skandynawii. Do dzisiaj wspominamy np. alkoholowy prom kursujący między szwedzkim Helsingborgiem a duńskim Helsinor. Wyglądało to tak, że przy piąteczku Szwedzi płynęli do sąsiedniej Danii „na pusto”, a wracali objuczeni siatami ze szkłem różego woltażu. Ot, jak ma się tak restrykcyjne prawo dotyczące konsumpcji…nic dziwnego, że wielu Polaków się nie uchowało na emigracji.

PODOBAŁ CI SIĘ WPIS? POLUB NA FEJSBUKU, PODZIEL SIĘ Z INNYMI! 

Jesteśmy podróżniczą rodziną. Poznaliśmy się w 2007 r. i od razu okazało się, że podróże to jedna z naszych wspólnych pasji. I tak jeździmy razem przez życie. W 2011 r. wzięliśmy ślub, a od sierpnia 2013 r. dołączyła do nas Helenka. Nasza kochana córka od razu złapała podróżniczego bakcyla. Ale nie mogło być inaczej – już w brzuchu mamy zwiedzała m.in. Izrael i Islandię, a pierwszą świadomą podróż – samochodowy trip po Bałkanach – zaliczyła mając 12 tygodni. Obecnie jest nas czwórka do zespołu dołączyła druga córka Idalia.

9 komentarzy

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *