Byliśmy w Skopje zanim to było modne. Spieszcie się zwiedzać Macedonię
"Byliśmy w Skopje zanim to było modne" – tak sobie powiemy z Izą i Heldonem za kilka lat, gdy Macedonia i Skopje będą już turystycznym hitem. Bo nie wątpimy, że będą, choć na razie są turystycznej mapie Europy białą plamą. Ale to nie wasz problem, a nawet pewna zaleta, bo dzięki temu nie spotkacie tu tłumu turystów, którzy już za kilka lat ostatecznie znudzą się Francją, Włochami czy Hiszpanią i stadnie przybędą nad rzekę Vardar. A jest tu co odkrywać.
Skopje spodobało się nam już od pierwszego wejrzenia: wystarczył rzut oka z tarasu naszego mieszkania na 10-tym piętrze socjalistycznego bloku, dosłownie dwie przecznice od ścisłego centrum. Patrząc na wprost: oświetlone snopami żółtego światła mury tureckiej twierdzy Kale, a patrząc w prawo masa monumentalnych budynków z charakterystycznymi kolumnadami. Wszystko oświetlone na czerwono-żółto, czyli w barwy Macedonii.
Muzeum Archeologiczne w centrum Skopje – tak wygląda nocą…
…a tak za dnia.
To nam wystarczyło: chwyciliśmy za telefon i w ciemno przedłużyliśmy nasz pobyt w Skopje o jeszcze jedną noc. Czy było warto? Też pytanie. Ale żeby w pełni docenic pobyt w Skopje, musicie zagłębić się trochę w historię Macedonii. Trudną historię. Ale w końcu to Bałkany, prawda? Tu nie ma lekko.
Macedonia? Nie ma takiego kraju
Weźmy choćby nasz pierwszy spacer po Skopje i wiele mówiący napis po angielsku przy jednej z głównych ulic prowadzących do głównego placu Macedonii. Głosi on: „Tak dla Unii Europejskiej, ale tylko jako Macedonia i Macedończycy”. I wbrew pozorom nie chodzi tu o postulaty ichnich „eurorealistów” pokroju PiS, tylko o rzecz absolutnie fundamentalną – nazwę kraju, który formalnie na arenie międzynarodowej nazywa się Była Jugosłowiańska Republika Macedonii.
Czemu tak dziwnie? To efekt ciągnącego się od ponad 20 lat sporu z Grecją, która uważa, że Macedonia to nazwa jej północnej prowincji, a jej sąsiad nie ma do niej żadnych praw. Macedonia też nie ustępuje – władze w Skopie doskonale pamiętają sytuację sprzed kilku lat, gdy w odpowiedzi na łagodną propozycję ONZ-owskiego mediatora, by do nazwy Republika Macedonii dodać słowo "Demokratyczna" doszło do skandalu. Bo nawet ta nazwa nie zyskała akceptacji Aten, a w odwecie rozwścieczeni macedońscy studenci (ponownie: to Bałkany, a tutaj krew nie woda) obrzucili kamieniami grecką ambasadę.
Z tego powodu Macedończycy mogą na razie pomarzyć o członkostwie UE. Do końca 2014 r. Unia Europejska już sześć razy przekładała plany otwarcia negocjacji akcesyjnych z Macedonią. Powody są różne: trochę kwestia dostosowania prawa, trochę korupcja, ale główny powód to Grecy i spór o nazwę. Ale prawdę mówiąc sami Grecy też nie są bez winy -„przypadkiem” przy okazji swojej prezydencji usunęli z listy unijnych priorytetów politykę rozszerzeniową. Trudno oczekiwać w tej sprawie happy endu, bo Macedończycy stawiają sprawę jasno – dwie trzecie mieszkańców tego kraju uważa, że nazwy nie należy zmienić, nawet jeśli w ten sposób Macedonia nie wejdzie do UE. Honor góruje więc nad ekonomicznym interesem, bo miliardy euro z UE z pewnością rozbujałyby gospodarkę tego kraju. Sytuacja jest jednak dość zabawna, bo choć premier Nikola Gruevski żali się na każdym kroku na złośliwych Greków, to nie dodaje, że sam prowokuje ich od kilku lalt, lansując nową politykę historycznę, na którą wydał już grubo ponad miliard euro.
Macedonia udaje Greka
Zaczęło się w 2008 roku na szczycie NATO w Bukareszcie, gdy Grecy zablokowali zaproszenie Macedonii do paktu. Powód? Oczywiście ta feralna nazwa kraju. Miało to tak rozzłościć premiera, że postanowił on na nowo napisać historię swojego narodu i udowodnić, że Macedończycy nie są potomkami Słowian, ale wywodzą się od starożytnego władcy Aleksandra Wielkiego, zwanego przecież Macedońskim.
Zaczęło się od niewinnych dziwactw – gabinet premiera zatrudnił rzeszę archeologów, by naukowo potwierdzili starożytne pochodzenie narodu, a macedońska Cerkiew zamierzała ogłosić Aleksandra świętym. Do Skopie zaproszono nawet delegację jednego z pakistańskich plemion. "To bezpośredni potomkowie armii Aleksandra, którzy nie mogąc walczyć dalej, osiedlili się w Himalajach" – informowała macedońska agencja informacyjna.
Grecy byli oburzeni, ale Macedończyków Gruevski zachwycił – jawił im się jako mąż stanu, który obronił jedność państwa, nie uginając się przed greckim szantażem.
Jednak prawdziwy przełom nastąpił w 2010 r., gdy Gruevski ogłosił start projektu "Skopie 2014", w ramach którego w centrum Skopie powstało 20 monumentalnych budowli i 40 wielkich pomników. Wszystko po to, by pokazać się jako wielki kraj, zachęcić turystów i… dać kolejnego prztyczka Grekom. Dobrym przykładem jest monumentalny 25-metrowy pomnik Aleksandra Wielkiego, który stanął na środku placu Macedonii. Oczywiście, Grecy się wkurzyli, ale Macedończycy postanowili przed nimi…udawać Greków. Bo w oficjalnych dokumentach pomnik funkcjonuje jako „Wojownik na Koniu”. Dzięki temu oficjalnie (to bardzo ważne słowo w grecko-macedońskich relacjach) twierdzi, że wszelkie skojarzenia z Aleksandrem to dzieło antymacedońsko nastawionych Greków. Pomnik jest oczywiście imponujący: ustawiona na 10-metrowym cokole otoczonym fontanną postać Aleksa…tzn. Wojownika ma 14,5 metra wysokości. Dodatkowo Aleksa…tzn. Wojownika strzeże monumentów żołnierzy (każdy wysoki na 3 metry) i 8 lwów (każdy po 2,5 metra). Wszystko wykute w brązie, co dodatkowe potęguje majestat tego arcydzieła. Jedyny problem to koszty: kontrowersyjny pomnik kosztował ponad 10 mln euro, choć początkowo szacowano, że będzie o ponad 3 mln euro tańszy.
Skopje 2014. Mają rozmach, skur….y
Mimo to odnowione centrum to największa atrakcja Skopje i symbol patriotycznej dumy. Tyle tylko, że według oficjalnej państwowej doktryny korzenie macedońskie ma połowa władców regionu. Widać to choćby po innych pomnikach zgromadzonych na placu Macedonii, gdzie przekrój historyczny jest od Annasza do Kajfasza. Znajdziecie tu więc pomniki lokalnych bohaterów jak Goce Delcev (rewolucjonista i twórca zbrojnej bojówki walczącej z Turkami na przełomie XX wieku) i Dame Gruev, ale też postacie dość luźno związane z Macedonią jak rzymski cesarz Justynian I i równie monumetalny pomnik cara Bułgarii Samuela. Jeśli tych pomników jest ci mało (na samym placu jest ich kilkanaście) możesz przejść 300 metrów do pobliskiego parku Zena Borec, gdzie świecą nowością monumenty „Poległych bohaterów Macedonii” (choć to bardziej kompleks z imponującą klasycystyczną kolumnadą wart 2,3 mln euro) czy twórców Wewnętrznej Macedońskiej Organizacji Rewolucyjnej (koszt „ledwie” 1,2 mln euro). Do parku najłatwiej dostać się przez zachodnią pierzeję placu Macedonii, a aby tam dojść trzeba przekroczyć monumentalne Porta Macedonia, czyli macedoński łuk triumfalny, wzorowany na swoim słynnym odpowiedniku w Paryżu.
Porta Macedonia
Nie jest co prawda tak duży jak ten we Francji, ale i koszt w porównaniu do innych „nowych” zabytków jest umiarkowany: to zaledwie 4,4 mln euro.
Ale nowe pomniki (w ramach programu powstało ich 40), to pikuś w obliczu innych projektów „Skopje 2014”. Bo największe wrażenie (a czasem „wrażenie”) robią monumentalne budowle, które powstały w pobliżu placu, głównie nad rzeką Vardar. Sama idea odbudowy nie jest głupia, bo po wielkim trzęsieniu ziemi w 1963 r. większość budynków w centrum Skopje uległo zniszczeniu, a ścisły środek miasta wzięli w obroty brutaliści i funkcjonaliści.
Co nie byłoby może aż tak złą wiadomością, gdyby nie to, że zbudowane w okresie socjalizmu blokhausy po 40 latach wyglądają fatalnie. Niektóre nowe budynki prezentują się okazale, jak odbudowane w skali 1 do 1 Teatr Narodowy i opera (z bardzo fajnymi rzeźbami przedstawiającymi aktorów i śpiewaków na tarasie tuż przy rzece).
Ale dalej jest już trochę gorzej – spośród wszystkich nowych budowli nad innymi góruje gmach Muzeum Architektury (w którym znajduje się też narodowe archiwum i Trybunał Konstytucyjny) z antyczną fasadą, przeszklonym wewnętrznym i mocarną kolumnadą. Prowadzi do niego Most Sztuki – bogato zdobiono piesza kładka, którą ozdabia 29 pomników macedońskich muzyków, pisarzy i twórców kultury.
Ale Most Sztuki przebija kolejny nowy most – „Oko”, zlokalizowany ok. 30 metrów dalej, dokładnie na wprost wejścia. Kładka jest równie okazała, dla odmiany strzegą jej 32 pomniki postaci będących przekrojem przez macedońśką historię – od Aleksandra Wielkiego (tu już się nie krygowali) przez Filipa II Macedońskiego i prawosławnych biskupów z wczesnego średniowiecza po starych macedońskich monarchów sprzed kilku wieków. Być może zdziwicie się, że tak blisko siebie buduje się dwie kładki? To może dodajmy, że jakieś 80 metrów dalej znajduje się Kamienny Most z XIV wieku – najstarsza przeprawa przez Vardar, która też wychodzi na Muzeum Architektury. A takich architektonicznych perełek jest więcej – tuż obok teatru znajduje się monumentalna bryła Muzeum Macedońskich Walk o Wyzwolenie – budynek zrobiony ze sporym przepychem i podobno świetną ekspozycją. Nie zdecydowaliśmy się na zwiedzanie, bo można było to robić tylko w grupach – zapewne dlatego, żeby Macedończycy mogli dokładnie przekazać swoją wersję historii. Tuż za tym budynkiem znajduje się modernistyczne Muzeum Żydów, a nowe budynki w klasycystycznym stylu otrzymały m.in. siedziba rządu, Ministerstwo Finansów, służby celne i Ministerstwo Spraw Zagranicznych. Ten ostatni budynek jest szczególnie pocieszny ze względu na kilkanaście postaci umieszczonych na dachu – znajdują się tam m.in. Jerzy Waszyngton, Abraham Lincoln i Winston Churchill, pozdrawiający tłumy swoim charakterystycznym znakiem „V”. Zbudowano też nowy budynek ratusza, ale w ramach inwestycyjnego szału…odbudowano też stary ratusz, zburzony w trzęsieniu ziemi. Brzmi jak szaleństwo? To dodajmy do tego jeszcze plany przebudowy fasad większości socjalistycznych kamienic w centrum miasta na styl klasycystyczny.
Ale żeby zachować sprawiedliwość – nie wszystkie pomysły są kompletnie absurdalne (coś się musiało udać, w końcu cały projekt „Skopje 2014” obejmuje ponad 160 inwestycji). Bo nabrzeże Vardaru to bardzo przyjemne miejsce – w jego pobliżu ulokowały się fajne knajpki, a miejscy rajcy postanowili im nawet pomóc, wywożąc na nabrzeże tuż przy teatrze kilka wywrotek piasku. Do tego kilka doniczek z palmami, jakieś parasolki i…mamy macedońska Copacabanę. Brzmi śmiesznie? Może i tak, ale za to jakie to praktyczne.
Na docenianiu efektów współczesnej macedońskiej polityki historycznej można spędzić cały dzień, bo jej efekty są poukrywane po różnych zakamarkach stolicy. Niekwestionowaną „gwiazdą” na firmamencie Skopje wydaje się jednak Matka Teresa – słynna zakonnica z Kalkuty urodziła się w Skopje i choć wyjechała stąd w wieku 15 lat, nie przeszkadza to miastu zbijać na niej mamony. Będąc w Skopje i spacerując reprezentacyjnym deptakiem Macedonii natkniemy się na muzeum Matki Teresy, dom, w którym mieszkała i kościół, którego jest patronką. Nie mogło oczywiście zabraknąć jej pomnika, ale takiego skromnego, malutkiego. Złośliwym podpowiem – tak, macie rację. On nie został zbudowany w ramach programu „Skopje 2014”. Ale nie martwcie się, bo wkrótce ta opustka zostanie nadrobiona z nawiązką – na placu Macedonii trwają prace nad gigantycznym pomnikiem Matki Teresy, który patrząc na projekty, znów będzie wzorem totalnego kiczu i bezguścia Dość powiedzieć, że pomnik ma mieć formę ołtarza, a wizerunek Matki Teresy będzie osłaniał dach wyglądający jak…jej charakterystyczne biało-niebieskie sari. Wszystko oczywiście wysokie na kilkanaście metrów.
Zdania na temat nowego centrum Skopje są podzielone – jedni są zachwyceni, inni zarzucają władzom rozrzutność i chyba przede wszystkim – brak gustu i zamiłowanie do kiczu. A co my na to? Szczerze mówiąc…nawet nam się to centrum podoba. Oczywiście, jest w tym dużo przesady, ale z punktu widzenia turysty ten kicz jakoś dodaje miastu kolorytu i uroku. Inna sprawa, że gdybym był Macedończykiem, byłby ostro zirytowany brakiem gospodarności mojego rządu. Ba, gdyby komuś do łba strzeliło w taki sposób przebudować np. centrum Warszawy, to pierwszy rzuciłbym werbalnym kamieniem.
Ciekawie się robi, gdy przekroczysz rzekę.
Reasumując: Nowe Skopje nam się podoba, choć nie jest nawet w połowie tak ciekawe, jak to PRAWDZIWE, stare Skopje. Bo aby najlepiej poznać stolicę Macedonii trzeba przekroczyć Vardar (którąkolwiek z trzech położonych obok siebie kładek), a następnie minąć gigantyczny pomnik wojownika i jeszcze bardziej gigantyczną fontannę z rzeźbami ku czci macedońskich matek. I przejść jeszcze kilka kroków do miejsca, gdzie zaczyna się Csasirija – najstarsza, na poły muzułmańska dzielnica Skopje, w której kryje się prawdziwe serce miasta.
Casirija to miasto w mieście, a na dodatek miejsce, gdzie czas się zatrzymał. To największy muzułmański bazar handlowy po Stambule, to rzędy wijących się na wszystkie strony wąskich uliczek z małymi kamieniczkami, które wyglądają jakby żywcem wyjęte sprzed stu lat. To tu toczy się życie kulturalne, handlowe i towarzyskie Skopje, bo Macedończycy mają w nosie nowe przybytki. To tu są wszystkie małe zakłady specjalistyczne, gdzie załatwia się sprawunki. To tu są knajpy z najlepszym żarciem, które wieczorami pękają w szwach. To tu dostaniecie też najlepszą baklawę w mieście w dziesiątkach gatunków – spytajcie kogokolwiek, to was zaprowadzi (Podpowiedź: tuż obok meczetu). To tu są galerie sztuki (szczególnie polecamy galerię w dawnej muzułmańskiej łaźni na samym początku Casariji).
Ale to nie może dziwić – w Csariji znajduje się uniwersytet, a to sprawia, że to miejsce cały czas żyje. Żyłoby jednak również bez studentów, bo liczne kafejki już od samego rana są tłumnie zasiedlane przez miejscowych. I co ciekawe – są to prawie wyłącznie sami mężczyźni, którzy spotykają się na karty i ploteczki. Kobiety…zapewne pracują albo chuchają i dmuchają na ognisko domowe.
I w sumie trudno się facetom dziwić, że sobie plotkują, bo w Macedonii oficjalna stopa bezrobocia wynosi 27 proc. A to i tak nieźle, bo w 2007 r. wynosiła 37 proc. Oczywiście, według rządu problemu nie ma – oficjele przekonują, że gdyby z oficjalnych statystyk wyjąć Macedończyków pracujących na czarno, realna stopa bezrobocia spadłaby poniżej 10 proc. Oczywiście, nasza wizyta tam była dość zabawna – gdy weszliśmy do jednej z kafejek, powitały nas pełne zaskoczenia wyrazy twarzy w stylu: „Co, żonka zerwała się z łańcucha?”. Ale szybko tracą nami zainteresowanie i wracamy do rozmów, a my – do poznawania miasta.
Przechadzając się leniwie uliczkami Starego Bazaru pod górę, stopniowo widzimy coraz mniej sklepów, a coraz więcej zwykłych zabudowań mieszkalnych. Stopniowo nasza trójka zbliża się do twierdzy Kale, której monumentalne mury górują na wzgórzu nad miastem. Sama twierdza wygląda tym lepiej, im dalej od niej jesteśmy. I tak: z naszego tarasu na 10-piętrze wieżowca w centrum Skopje mury, zwłaszcza gdy są oświetlone w nocy, wyglądają zjawiskowo.
Niestety, twierdza to tylko mury, bo w środku są tylko haszcze i chaotycznie porozrzucane kamienie. Taki widok zamkowych ruin (a właściwie ich braku) to częsty obrazek na Bałkanach, za co musimy podziękować Turkom, którzy taki mieli zwyczaj w czasie tradycyjnego plądrowania zamków. A czego nie zniszczyli, dokończyło wspomniane wcześniej trzęsienie ziemi.
Choć plany w stosunku do zamku jak i każdej innej potencjalnej atrakcji historycznej stolicy Macedonii są imponujące: zamek ma być odbudowany w skali 1 do 1 tak szybko, jak to tylko będzie możliwe. Na razie jedynym, ale za to bardzo istotnym atutem Kale jest widok na centrum Skopje. Tylko z tego powodu warto odwiedzić fortecę, gdzie na razie jedynym rozpoczętym budynkiem jest szkielet XIII-wiecznej chrześcijańskiej świątyni, która stała się kolejnym już powodem niechęci między Macedończykami a Albańczykami. O co poszło? A o to, że gdy rząd postanowił odbudować kościół, Albańczycy przedstawilli własne badania archeologiczne, z których wynikać miało, że w tym miejscu stał co prawda kościół, ale jeszcze wcześniej istniała starożytna świątynia iliryjska i to właśnie ona powinna zostać odbudowana.
Brzmi abstrakcyjnie? Nie dla mieszkańców Bałkanów, którzy nie takie sprawy traktują totalnie honorowo: na placu budowy świątyni dochodziło więc do demonstracji, zamieszek, a nawet regularnego mordobicia, a obecnie, by nie podburzać ludzi, prace na budowie są wstrzymane na czas nieokreślony.
Ale twierdza nie wyczerpuje listy atrakcji Skopje: po powrocie do centrum przeszliśmy reprezentacyjnym deptakiem ul. Macedonii, gdzie minęliśmy wspomniane wcześniej atrakcje poświęcone pamięci Matki Teresy, masę knajpek i w końcu doszliśmy do ul. Cyryla i Metodego, przy której znajduje się miejskie muzeum. Ale od eskponatów znacznie ciekawsze jest jego umiejscowienie – znajduje się ono w starym budynku dworca kolejowego, mocno zniszczonego w czasie trzęsienia ziemi. Co ciekawe, budynek dworca pozostawiono w takim samym stanie, w jakim pozostał tamtego dnia.
Choć ten opis wygląda tak, jakbyśmy zwiedzali Skopje długo, to wcale tak nie było, a wystarczył nam na to wszystko jeden dzień. Bo niewątpliwym plusem Skopje jest to, że tak wiele atrakcji nagromadzonych jest na stosunkowo niewielkim terenie.
Dla nas Skopje będzie ważne z jeszcze jednego powodu: to tutaj Heldon po raz pierwszy zaczął się przekręcać z brzuszka na plecy i na odwrót. Pamiętam to do teraz i pewnie będę pamiętał już zawsze, bo była z siebie bardzo dumna i uśmiechała się do nas praktycznie cały czas.
Następny dzień rozpoczeliśmy od wycieczki na górę Vodno, przy krótej znajduje się największa (dosłownie i tylko dosłownie) atrakcja Skopje, czyli krzyż Millenium. Mierzący 66 metrów krzyż (czyli tyle, ile ok. 20-piętrowy wieżowiec) w chwili powstania ok. 10 lat temu był największą tego typu budowlą na świecie, zbudowaną przy wsparciu macedońskiej cerkwii z okazji 2000 lat chrześcijaństwa na macedońskich ziemiach.
Miejsce jest warte zobaczenia głównie z powodu fantastycznych widoków na miasto i okolicę. Na wzgórze można dojechać komunikacją miejską lub autem, które zostawiamy na dużym parkingu. Oczywiście, można też się wspiąć (szczyt liczy sobie 1075 metrów), ale z centrum taki spacer krętymi i stromymi ścieżkami zajmuje przynajmniej 3 godziny. I dlatego nie polecamy go, zwłaszcza jeśli jesteście młodymi rodzicami w czasie podróży po Bałkanach, których dodatkowo goni czas. Po dojechaniu na parking trzeba jeszcze skorzystać z górskiej kolejki i już jesteśmy na szczycie góry, u stóp krzyża. Kręcimy się tam przez kwadrans i ruszamy dalej, obejrzeć ulubione miejsce Macedończyków na weekendowy wypad, czyli położony ok. 16 kilometrów od centrum kanion Matka.
Wyjątkowość tego miejsca to przede wszystkim fantastyczne widoki, jakby żywcem wyjęte z norweskich fiordów. Z obu stron krystalicznie czystego jeziora ograniczają nas strome, choć niezbyt wysokie skały. Z prawej strony kanionu prowadzi kamienista ścieżka, wzdłuż której spacer całą trasą może potrwać 2-3 godziny. Po drodze trafiamy do fajnie położonego schroniska, a jeśli komuś zależy, można zboczyć z drogi i trafić na ślad starożytnych małych prawosławnych kapliczek.
Najciekawsze w kanionie jest to, że jest to…jezioro sztuczne, powstałe po wybudowaniu elektrowni i zapory na rzece Treska. Oba te obiekty istnieją jednak do dzisiaj i niestety nie grzeszą urodą, ale oglądać je musimy – po zaparkowaniu auta musimy je minąć, zmierzając do kanionu.
Czas w kanionie spędzamy bardzo miło (pamiętajcie jednak o odpowiednim, najlepiej trekkingowym obuwiu, bo przy kamienistych ścieżkach o uszkodzenie nóżki nietrudno), ale po 3 godzinkach wracamy do samochodu i ruszamy w dalszą drogę. Nasz przystanek na wieczór to Ochryda, czyli podobno najpiękniejsze miejsce w całej Macedonii. Czy tak jest faktycznie?
PODOBAŁ CI SIĘ WPIS? POLUB NA FEJSBUKU, PODZIEL SIĘ Z INNYMI!
19 komentarzy
Tomek
Jak wyglada tam poruszanie sie komunikacja miejska? Planuje parodniowa wycieczke do Macedonii we wrzesniu i zastanawiam sie, czy da rade poruszac sie autobusami/pociagami (co bardzo mi sie podobalo np. w Wietnamie czy Gruzji mimo czasem straty czasu i nerwow, nadawalo to fajnego kolorytu wycieczkom), czy raczej od razu postawic na wynajem auta?
weekendowi
To zawsze zależy ile masz czasu na miejscu – jeżeli mało i chcesz go maksymalnie wykorzystać to polecamy auto. Jak jedziesz na luzie, postaw na lokalne środki transportu.
seno
Witam…Jestem z Macedonii (Skopje),ale tez bardzo lubie Polskie!!!-Wspanialy kraj!!!-Pozdrawiam was serdecznie… 🙂
weekendowi
Pozdrawiamy!
Sylwia
Witam
Miło się czyta o miejscach, do których wracamy…. Byliśmy tam po raz pierwszy 7 lat temu, a w sumie już 3 razy, za rok znowy wracamy. Skopje tak jak piszecie, mozna obejść w jeden dzień. Kanion Matka równie imponujący – polecam zwiedzanie jaskiń, a Ohrid jest pieknym miejscem, ale zdecydowanie wolimy Jlubanistę, 30 km za Ohridem w kierunu na przejścia z Albanią- polecam. Tam czas zatrzmał sie wiele , wiele lat temu, piękna plaża, mili ludzie. No i jeszcze miejsce Sv. Naum – gdzie czyste żródełko zasila jezioro. Pozdrawiam
weekendowi
Dzięki za komentarz. To prawda, że im dalej od Ohridu tym bardziej dziko i uroczo. Pozdrawiamy I&M
Magda
Witam a ile trwa i mniej wiecej kosztuje dostanie sie z Pesztani do Ohrydu?
weekendowi
Wg google maps mniej niż 30 minut ale autem.
Klaudia
Ja wybieram się do Skpoje za tydzień… Przyznam szczerze, że z jednej strony jestem podekscytowana, ale z drugiej zaś mam pewne obawy… 🙂 Mam nadzieję, że wzystko się uda 🙂
weekendowi
Na pewno! Życzymy udanego wyjazdu:)
sara
A jak z cenami? Na jakie koszty należy się przygotować w trakcie 3 dniowego pobytu (nie liczę kosztów lotu itp.)?
weekendowi
Koszty mniej więcej jak w Polsce. Co do noclegów, to nam się bardziej opłacało brać mieszkania. Pozdrawiamy I&M
Pingback:
Patrycja
W Skopje to ciekawe są przede wszystkich brutaliatyczne unijatowe w skali światowej budowle oraz muzułmańska część miasta. Cała reszta centrum to pseudoładna, kiczowata parodia disneylandu. Nie wiem jakim cudem mogą wam się podobać te przeskalowame i podświetlone kolorami tęczy nowowybudowabe "zabytki"? Przecież to żadnej wartości edtetycznej nie ma… I jeszcze te miliony okropnych pomników. Naprawdę przestaję się dziwić temu, że w Polsce wiele miast wygląda tragicznie, skoro polacy mają tak słaby gust.
Evi
Mówią, że nie to ładne, co ładne, ale to co się komu podoba. Tobie się coś nie podoba – masz do tego prawo, dlaczego jednak zaraz kategorycznie odbierasz komuś prawodo jego opinii? Ty lubisz brutalizm, ja nie. Nie ma w tym większej filozofii. Ostatnie zdanie jest tak słabe, że nawet szkoda tego komentować. Nie ma to jak przejechać się po całym narodzie, bo się ma inne zdanie …
Paula
Wybieramy się niebawem do Macedonii stąd kilka pytań 😉 Jak wygląda poruszanie się samochodem po kraju, czytaliśmy że wiele dróg jest płatnych? Czy bezpiecznie jest wynająć auto, czy lepiej jechać autobusem ze Skopje do Ohrid? Z góry dziękuję za odpowiedź
weekendowi
Cześć,
część dróg w Macedonii jest płatna, ale nie są to jakieś porażające kwoty. Nie pamiętam już dokładnie, ale w 2013 r. jadąc ze Skopje do Ochrydy zapłaciliśmy…jakieś 15 zł może? Teraz może być więcej, bo wtedy autostrada była tylko na części trasy, ale coś dobudowywali.
Auto jak najbardziej można wynająć (w sensie kierowcy nie są takimi wariatami jak w Albanii 🙂 ), ale jeśli chcecie jechać tylko ze Skopje do Ochrydy to być może faktycznie warto postawić na autobus.
Majka
ja byłam w Skopje w 1991r.. piękne miasto, choć wtedy mocno dotknięte wojną w Jugosławii i trzęsieniem ziemi
psychologiadlaciebie
Przekonałaś mnie 🙂