Warning: file_exists(): open_basedir restriction in effect. File(core/post-comments) is not within the allowed path(s): (/home/weekendowi/domains/weekendowi.pl:/tmp:/var/tmp:/home/weekendowi/.tmp:/home/weekendowi/.php:/usr/local/php:/opt/alt:/etc/pki) in /home/weekendowi/domains/weekendowi.pl/public_html/wp-includes/blocks.php on line 532
Kiedy jedziesz na urlop z niemowlakiem – survivalowy [PRZEWODNIK] - weekendowi.pl
Z dzieckiem

Kiedy jedziesz na urlop z niemowlakiem – survivalowy [PRZEWODNIK]

„Zwiedzanie to nie jest wyścig, ale gdyby to był wyścig, to byśmy go kurna wygrali” – tak sobie pomyślałem patrząc na liczby z naszej ostatniej eskapady. 15 dni – 8 krajów*, ok. 4,8 tys. przejechanych kilometrów. A wszystko ku uciesze naszej i podziwie/przerażeniu postronnych obserwatorów. Bo w podróż po Bałkanach wyruszyliśmy z Helenką – naszym 11-tygodniowym szkrabem. I była to naprawdę fantastyczna wyprawa, choć wybierając się w taką podróż trzeba pamiętać o kilku istotnych niuansach.

Serbia, Kosowo, Macedonia, Albania, Czarnogóra, Bośnia, południowe Czechy i szybkie noclegowe międzylądowanie w Budapeszcie – tak w telegraficznym skrócie wyglądała nasza trasa. Relacje z niektórych miejsc już możecie przeczytać tutaj i tutaj, pozostałe będziemy sukcesywnie zamieszczać na naszym blogu.

Wyjazd niby taki sam jak wszystkie, a jednak zupełnie inny, bo to była pierwsza oficjalna wyprawa Helenki. Mała spisała się na medal – była niesamowicie grzeczna. Przez większość trasy zafascynowana wgapiała się w zmieniające się co chwilę za szybą świetlne kompozycje, a gdy zaczynało ją to nudzić, z pomocą przychodził nam Żółw Usypiacz – zdecydowanie najlepszy wynalazek stworzony przez człowieka od czasu Baby Bjorna – tak, mamy i chwalimy sobie bardzo, choć wiemy, że to nachalna krypciocha.

Jeśli nie teraz, to kiedy?
Piszemy o tym dlatego, bo wielu ludzi nie rozumie, jak można brać tak małe dziecko w tak długą podróż. „Przecież ona się zamęczy i was też zamęczy. Zero odpoczynku będziecie mieli” „Do Kosowa? Pojebało?” „Jak moja mała miała 3 miesiące, to siedziałam z nią w domu” – to tylko takie pierwsze przykłady z brzegu. Nie rozumieją tego też inne mamy małych bobasów. Dlatego napiszemy drukowanymi: TERAZ JEST NAJLEPSZY CZAS NA WYJAZDY Z DZIECKIEM. I LEPSZEGO JUŻ NIGDY NIE BĘDZIE!

No bo jak długo mamy czekać, żeby zacząć wyjeżdżać w trójkę? Aż zacznie chodzić? Powie pierwsze zdanie? Pójdzie do przedszkola/zerówki/szkoły/na studia? Zawsze będzie jakiś powód.

A teraz pomyślcie sobie czy będzie lepszy okres na wyjazdy niż czas, kiedy:

a) Masz kilkumiesięczny urlop wychowawczy (Zakładam, że nie jesteś wyrodną matką jak Marissa Mayer z Yahoo!, która do pracy wróciła równo 14 dni po porodzie), czyli i tak przebywasz z dzieckiem właściwie non-stop, więc tak naprawdę nie ma znaczenia, gdzie przebywasz, bylebyś był/była w pobliżu.

b) Potrzeby Twojego dziecka są w istocie absolutnie minimalne i sprowadzają się do jedzenia, trawienia i okazjonalnego okazywania zainteresowania, a największą atrakcją dla twojej pociechy jest…tak naprawdę cokolwiek. Plus odrobina spokoju w nocy – ot, cała skomplikowana konstrukcja niemowlaka. Dlatego powiadam ci – chwytaj tę chwilę, dopóki wyjazdy z dziećmi to prawdziwa przyjemność. Bo potem będzie już tylko gorzej: „Mamo, kup mi Hello Kity”, „Tato, chcemy na zjeżdżalnię, nie chcemy do muzeum” i tak przez kilkanaście lat. A potem, zanim się spostrzeżesz, podejdzie do was i powie: „Mamo, Tato, już z wami nie jeżdżę na wakacje, bo to obciach”

c) Twoje wszystkie lęki są tylko wytworami wyobraźni, bo dziecko ma w nosie czy śpi w hotelu czy we własnym łóżku albo czy zmieniasz mu pieluchę na przewijaku czy na tylnym siedzeniu auta (choć wiemy, że dla ciebie ta druga opcja pewnie nie jest zbyt wygodna)

d) Szansa, że w czasie dłuższego wyjazdu Twoje dziecko się rozchoruje jest minimalna. A nawet jeśli – są przecież karty EKUZ, działające na terytorium całej UE. A nawet jak jedziesz poza UE, jest przecież twój pediatra, który na pewno z radością poinformuje cię jakie leki zabrać i trzymać w pogotowiu „na wszelki wypadek”.

e) Twój niemowlak jest absolutnie przeuroczy i swoją obecnością rozbraja absolutnie wszystkich: od nieuprzejmej ekspedientki w sklepie, która gdy tylko widzi twoją pociechę, wchodzi w fazę „kuci-kuci-agugu” po islamskiego fundamentalistę z długą brodą i surowego pogranicznika na przejściu granicznym (Poważnie: Na Bałkanach chyba każdy pracownik ww. przybytków ma wpisany do umowy o pracę kategoryczny zakaz uśmiechania się i noszenie się z jak najbardziej srogą miną). A to się przekłada na np. lepszą obsługę i ogólnie milszą atmosferę wyjazdu.

Wyjazd z niemowlakiem – o tym MUSISZ pamiętać
Ale nie popełnij błędu – ten urlop będzie zdecydowanie różnił się od Waszych poprzednich wyjazdów w nieznane. Będzie znacznie mniej miejsca na wesołą improwizację, która musi ustąpić skrupulatnemu planowaniu. I to takiemu z kilkoma wariantami, bo wyjazd z maluszkiem ma to do siebie, że sytuacja jest dynamiczna i często się zmienia. O czym trzeba pamiętać? Oto nasz skromny DEKALOG**

1. Plan wyjazdu jest absolutnie niezbędny. Gdzie jedziecie, którędy, co chcecie zobaczyć, gdzie przenocować, wszystko z rozbiciem na dni – choćby ramowo. Nie miej jednak złudzeń, że dasz radę trzymać się go rygorystycznie, bo to niemożliwe. Idę o zakład, że jadąc w trójkę najdalej drugiego dnia twój plan zacznie się czochrać. Czemu?

2. Bo Dziecko jest zawsze i wszędzie absolutnie najważniejsze, a jego potrzeby są zawsze na pierwszym miejscu. Niby oczywista oczywistość, ale dla porządku napiszmy. Choćby się więc paliło i waliło, co 3 godziny trzeba zrobić postój na karmienie – w galerii, na stacji benzynowej czy gdziekolwiek indziej się znajdujesz (o przerwach na przewijanie nawet nie wspominam). Wynika z tego kolejny ważny punkt, czyli…

3. Pogodzenie się z tym, że nie da się zobaczyć wszystkiego, co sobie zaplanowaliście, a czasem nawet – nie da się zobaczyć wielu z tych rzeczy. A czasem wreszcie – nawet tam pojedziecie i dojedziecie, ale gdy wylądujecie na miejscu stwierdzicie, że nie chce się wam wysiadać, więc zaliczycie tylko 10-minutowy spacer kołowy.

4. Ale nie martw się – możesz np. założyć bloga podróżniczego, napisać na nim, że tam byliście, ale niestety popsuł się aparat albo coś – znajomym i tak zrobisz piekiełko, a sprawdzić przecież nie mają jak.

5. Rezerwowanie noclegów z tygodniowym wyprzedzeniem nie ma sensu, bo skoro wyprawa jest dynamiczna to tak na dobrą sprawę nie wiesz, gdzie przyjdzie Wam spędzić noc. Ale nie ma co wpadać w skrajności – równie beznadziejną opcją jest szukanie noclegowej miejscówki w popłochu późnym wieczorem. Nam się tak zdarzyło w czasie tej wyprawy parę razy i jest to dość niekomfortowa sytuacja. A jeszcze jak z tej sytuacji zda sobie sprawę dziecko i wyartykułuje ją w jedyny sobie znany sposób, to zacznie się robić naprawdę kiepsko. Przykład pierwszy z brzegu – Czeski Krumlow. Niby jest tam od groma hoteli, więc w przypływie chwilowego zaćmienia umysłu pomyślałem sobie, że jakoś to będzie i na pewno coś znajdziemy. Niestety, nie wziąłem pod uwagę tego, że:

a) Najwyraźniej Czesi nie do końca wiedzą, co to jest całodobowa recepcja i pukając do drzwi ok. północy możesz co najwyżej pocałować klamkę.

b) Wiele pensjonatów/hosteli/domów gościnnych działa sezonowo, a początek listopada to już jakby nie sezon

c) Na krumlowskiej starówce hoteli i noclegowni jest od groma, ale obowiązuje też tam absolutny zakaz wjazdu dla samochodów. A perspektywa błąkania się piechotą z płaczącym i ewidentnie chcącym iść spać z dzieckiem to istny horror.

Ostatecznie wybrnęliśmy z tej sytuacji w jedyny sensowny sposób – wzięliśmy pierwszy z brzegu hotel (z dość zaporowymi cenami, które odczuł nasz wyjazdowy budżet). Ale to nie był koniec kłopotów, bo Helenka przepłakała fazę snu i gdy już byliśmy w pokoju, miała spore kłopoty z zaśnięciem. Potraktujcie więc tę historię spowodowaną winą starego głupca jako przestrogę. Co więc należy zrobić?

6. Spakować do torby laptopa i rezerwować noclegi dzień wcześniej albo tego samego dnia z rana. Niezastąpiony jest tutaj booking.com, który często oferuje znacznie lepsze ceny niż te dostępne na miejscu (na wspomnianym wcześniej hotelu w Czeskim Krumlowie zaoszczędzilibyśmy jakieś 10 euro)

7. I koniec z prymatem najniższej ceny – ja wiem, że niektórzy mogą nocować i na stogu siana za 2 euro albo w obskurnym hostelu, byle na głowę nie kapało, ale z małym dzieckiem to już nie przejdzie. Dlatego przed podjęciem decyzji o miejscówce na noc koniecznie czytamy opis, oglądamy zdjęcia, także łazienki (bobasy nie przepadają za kąpielami w zlewie, sprawdzone) i dopiero podejmujemy decyzję.

8. Rezerwacja noclegów jest niezbędna z jeszcze jednego powodu – nie każde miasto to Warszawa, a baza noclegowa w wielu miejscach jest praktycznie zerowa.  Przykładem niech będzie Serbia. W Pożarewacu (42 tys. ludzi – największe miasto w rejonie przygranicznym z Rumunią) hotele są 2. A jeden z nich wygląda tak, że choćby dopłacali, miałbyś dylemat czy tam zostać. A w Uzicach (zachodnia Serbia) hotel jest jeden – zbudowany w stylu wczesnego Tito (choć równie dobrze w tym okresie mogło się w nim odbyć ostatnie malowanie).

9. Zapomnij o jeździe samochodem po nocach. Z tym punktem nie było mi się łatwo pogodzić, bo dotąd prawie każdą wyprawę autem rozpoczynaliśmy wieczorem, żeby mieć jeden dzień ekstra na zwiedzanie. Bo kierowcą co prawda jestem średnim (a jak spytacie Izy, to pewnie użyje bardziej dosadnego określenia), ale akurat nocą prowadzić lubię – pusto, mało samochodów, można depnąć. No to litrowy energetyk, dwie kawy i jadę. Z małym dzieciątkiem to nie przejdzie. Czemu? Patrz punkt 5.

10. Przez sporą część wyjazdu będziecie zmęczeni, czasem bardzo zmęczeni. Jasne, często to będzie przyjemne zmęczenie, bo na tym polega objazdówka. Ale natężenie wysiłku w czasie wyjazdu w trójkę jest większe – długie spacery z wózkiem, noszenie pociechy w nosidełku, wnoszenie bagaży do hotelu, wynoszenie bagaży z hotelu. No i inne tego typu atrakcje.

11. Dlatego bądźcie świadomi, że w rozmowach z miłymi paniami z informacji turystycznej, miłymi paniami z recepcji czy pytając o drogę tubylców często z waszych ust padną następujące pytania:

– Czy ta droga jest bardzo stroma?

– Czy jest dużo schodów do pokonania i czy są strome?

– Czy w tym hotelu jest winda?

– Czy możemy prosić o pokój na parterze?

– Czy na tę górę da się wjechać samochodem?

Jeśli na pytania wariantowe a, b lub e uzyskacie odpowiedź twierdzącą, bądźcie przygotowani na to, że ten wspaniały pałac/muzeum/zamek, który tak bardzo chcieliście zobaczyć, nagle straci mocno w waszych oczach i stwierdzicie, że może następnym razem. Ale nie ma się co martwić – w razie wątpliwości natury moralnej patrz punkt 4.

12. Efektywny czas zwiedzania mocno się skróci, czyli wyłączamy budziki. W czasie wielu naszych wspólnych eskapad nasza przyjaciółka Kasia z lubością nazywała mnie i Izę „faszystami”. Dlaczego? Bo  „wy zawsze wstajecie tak wcześnie i nie możemy się wyspać”. Przy czym zwrot „wcześnie” oznacza okolice 8 rano. Dziś to już raczej czas przeszły. Owszem, zdarza nam się wstawać wcześnie, a nawet wcześniej, ale przynajmniej na naszym dziewiczym wyjeździe z Helenką znacznie mocniej hmmm…celebrowaliśmy opuszczenie hotelu i rozpoczęcie zwiedzania.

13. Planujesz wyjazd? To teraz spójrz na swój plan. Widzisz te ostatnie punkty do odwiedzenia na swojej liście, które macie zwiedzić, bo są „po drodze do domu”? Jest bardzo możliwe, że ich też nie zobaczycie, bo będziecie tak zmęczeni wyjazdem, że po prostu wsiądziecie w samochód i zatrzymacie się dopiero pod swoim blokiem (minus kilkanaście postojów na karmienie/zmianę pieluchy etc.). U nas takie zmęczenie materiału pojawiło się za Sarajewem – mieliśmy w planach obejrzeć jeszcze kilka miejsc w północnej Bośni, ale zwyczajnie odpuściliśmy. I pojechaliśmy do Czeskiego Krumlowa. A jak tam się zaczęło, czytaliście kilka punktów wyżej.

* – Jeśli ktoś nie uznaje Kosowa (tak jak prawie połowa krajów świata), niech sobie założy, że krajów, przez które przejechaliśmy było 7, a nie 8.

** – Wiemy, że dekalog składa się z dziesięciu punktów, a tu jest dwanaście. Ale słowo „dekalog” brzmi tak dumnie, że mimo wszystko postanowiliśmy je tutaj zastosować.

To tyle. Mamy nadzieję, że nie brzmi przerażająco? Bo wyjazd był naprawdę super – świetne zabytki, ciekawi ludzi dobre jedzenie, fajna pogoda i najlepsze pod słońcem towarzystwo moich dwóch kochanych kobiet.

Z kronikarskiego obowiązku podam jeszcze miejsca, które odpuściliśmy w czasie wycieczki. Wbrew pozorom, nie było ich tak dużo. W stosunku do planu odpuściliśmy więc Prizren (Kosowo), Berat (Albania), Perast (Czarnogóra – tylko przejechaliśmy, zatrzymując się jak po ogień), Ulcinj (Czarnogóra – nocowaliśmy na przedmieściach, spacer kołowy po centrum), Visoko, Jajce, Banja Luka (Bośnia i Hercegowina).

PODOBAŁ CI SIĘ WPIS? POLUB NA FEJSBUKU, PODZIEL SIĘ Z INNYMI! 

Jesteśmy podróżniczą rodziną. Poznaliśmy się w 2007 r. i od razu okazało się, że podróże to jedna z naszych wspólnych pasji. I tak jeździmy razem przez życie. W 2011 r. wzięliśmy ślub, a od sierpnia 2013 r. dołączyła do nas Helenka. Nasza kochana córka od razu złapała podróżniczego bakcyla. Ale nie mogło być inaczej – już w brzuchu mamy zwiedzała m.in. Izrael i Islandię, a pierwszą świadomą podróż – samochodowy trip po Bałkanach – zaliczyła mając 12 tygodni. Obecnie jest nas czwórka do zespołu dołączyła druga córka Idalia.

16 komentarzy

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *