
11 dowodów na to, że jestem typowym Polaczkiem. A Ty?
Trochę dostało mi się za mój wpis o wadach i przywarach Polaków na zagranicznych wojażach. Znaczy – część zgodziła się z moimi tezami, ale sporo osób skrytykowało. "Chcesz oceniać innych, zacznij od siebie" – tak brzmiał jeden z maili, który dostałem. Postanowiłem więc sporządzić szybki rachunek sumienia. Wynik: Jestem Polaczkiem. A właściwie bywam. Oto garść dowodów.
1. Nie można mnie zabierać do hoteli ze śniadaniową opcją szwedzkiego stołu albo lokali w stylu "All you can eat". Często włącza mi się wtedy opcja "zapłaciłem, to będę jadł do oporu". Albo druga – równie groźna – to wszystko tak ładnie wygląda, nie mogę się zdecydować, więc spróbuję wszystkiego po trochu. A co gorsza – kiedy ląduję w takim miejscu i nie jestem szczególnie głodny, to w myślach sumuję sobie kwotę, jaką zapłaciłem w stosunku do liczby rzeczy, które zjadłem. Gwarantuję, że nie odejdę od stołu, dopóki rachunek się nie zbilansuje.
2. Nie zwykłem dawać napiwków, więc w sumie wstyd zabierać mnie do restauracji. Na swoje usprawiedliwienie (które z pewnością część czytelników zrozumie) napiszę tylko, że nie urodziłem się w Warszawie. Zawsze też krzywo patrzę na kelnera, gdy widzę, że restauracja dolicza 10-15% za obsługę stolika do rachunku z automatu.
3. Kiedy wyjeżdżam na urlop, to z pewnością nie po to, żeby odpocząć. Urlop to w mojej definicji czas na zobaczenie jak największej liczby muzeów, pomników, zamków, skwerów, pałaców. Jeśli w międzyczasie w ciała i umysły współuczestników wkradnie się zmęczenie – spoko, odpocznijmy. Ale tylko jeśli plan zostanie zrealizowany przed czasem. Ale wcześniej – nie!
4. A plan to rzecz święta. Każdą wyprawę staram się dokładnie rozplanować (choć, co wścieka moją żonę, skupiam się raczej na obiektach, które chciałbym zobaczyć, a nie na tak przyziemnych sprawach jak wyszukiwanie noclegu) i potem podążać w miarę wiernie śladem tego planu. A gdy połączymy to z orientacją w terenie godną Clarka Griswolda, powstaje mieszanka wybuchowa, która może eksplodować pod byle pretekstem.
5. Aczkolwiek dojrzewam już do wczasów, których lajtmotywem będzie wylegiwanie się na plaży.Wiecie, Sharm, Hurghada czy jakiekolwiek inne miasto, gdzie kręcą "Pamiętniki z wakacji"
6. Już punkt 2 wskazywał, że jestem osobnikiem oszczędnym, jednak nie zawsze są to oszczędności przemyślane. W efekcie planując wyjazd z lotniska wybieram opcję najtańszą, która kończy się koniecznością przesiadki i jeszcze kilkunastominutowego spaceru, zamiast np. dopłacić 10-15 proc. więcej i dojechać pod wskazany adres. Oszczędność godna Polaczka.
7. Zdarza m się źle reagować na komplementy dotyczące mojego kraju i rodaków. Kiedy ktoś mówi coś miłego o Polsce, często myślę sobie: "Stary? What the fuck? Pomyliłeś Poland z Holland", po czym zamiast podziękować staram się wyprowadzić mojego rozmówcę z błędu. Ostatnio np. odbrązowiłem Wałęsę
8. A jak jesteśmy gdzieś daleko i nagle ni stąd ni zowąd słyszymy język polski, to sobie czasem wzdychamy i mruczymy pod nosem: "O kurwa! Znowu te Polaczki"
9. Jak przystało na Polaczka, wiosną modliłem się o to, aby remont lotniska w Modlinie się przedłużył co najmniej do końca wakacji. Ale tu mam przynajmniej podpórkę, że pewnie tak samo robił każdy inny latający czasem mieszkaniec Ursynowa i okolicznych dzielnic… Lepiej mieć do lotniska 6 kilometrów, a nie 56…
10. …nie przeszkodziło mi to jednak kurwić na głos, gdy z powodu zwiększonej liczby samolotów coraz więcej maszyn zaczęło na wysokości naszego bloku podchodzić do lądowania, czyniąc przy tym niemiłosierny hałas
11. Kiedy kupujemy gdzieś kartę zniżkową albo karnet uprawniający do wejścia do kilku muzeów, zdarza mi się dostać małpiego rozumu i niezależnie od stanu współuczestników wyprawy staram się tę kartę maksymalnie wykorzystać. „Jeszcze tu możemy iść? No to chodźmy! Jak to, wam się nie chce?”
No dobra, to ja się zwierzyłem. A jak tam u Was, Polaczki? 😉


4 komentarze
MagdaM
Czemu typowy ?? Bezsensu przylepianie etykiet nie na siłę ?? to z modą …..Bo jak inaczej ??
Staniszewska
Przy opcji szwedzki stół – muszę skosztować wszystkiego,bądź prawie wszystkiego 😉 Przemieszczając się z miejsca na miejsce wybieramy z partnerem tańsze opcje,pociągi,autobusy,busy,metro,riksze,tuk-tuki a czasem zasuwamy na pieszo.Pomimo uciążliwości mam frajdę gdy mogę obserwować mieszkańców danego regionu.Jestem “polaczką” a mój konkubent to już TYPOWY “polaczek” ,bo kelner musi naprawdę zasłużyć sobie na napiwek..Choć z drugiej strony potrafi być szczodry kiedy widzi,że ktoś wkłada serce w to co robi i nie oczekuje za to zapłaty (i nie mam tu na myśli tylko kelnerów). Jeszcze na dokładkę zabieramy ze sobą konserwy,nie zawsze ale zdarza się 😉
Ania
11 punkt idealnie opisuje Jarka-Smalca 😛
aptekarz
zapomniałeś dodać jeszcze coś: Gentlemanem, sądząc po słownictwie to ty nie jesteś, oraz masz ogromne kompleksy “polaczku”.
weekendowi
Dzięki za komentarz.
Poczucia humoru i dystansu to Ty nie masz, drogi aptekarzu, sądząc po treści Twego wpisu 🙂