Jak znaleźć najlepszą pizzę w Rzymie? Włoski gastroporadnik dla opornych
Rzymianie to dziwaczna nacja w temacie pizzy. Pytasz o hawajską – są gotowi odciąć Ci łeb. Ale pizza z ziemniakami, frytkami czy brokułami? A, spoko – oczywiście, że mamy. Ale… chyba mają rację, bo wyłączając Neapol – dostaniecie tu jedną z najlepszych w Europie. Choć oczywiście, nie wszędzie i nie zawsze jednakowo dobrą. Jak szukać tej najlepszej? Zobaczcie nasz subiektywny poradnik.
Z pizzą we Włoszech jest problem, bo nie zawsze dobra lokalizacja oznacza, że jest smacznie i niedrogo. Ba, często jest wręcz przeciwnie – w Mediolanie idealną knajpę znaleźliśmy przypadkiem w bocznej uliczce, z daleka od centrum (i po Waszych komentarzach słyszymy, że wciąż jest tam pysznie). Z kolei w Sienie absolutnie najlepszą pizzę znaleźliśmy w… jakiejś pospolitej budzie z kebabem o nazwie “Ramzes”, podczas gdy w ścisłym centrum (przepięknym) było… tak sobie. Z tą oto wiedzą wyruszyliśmy rodzinnym składem do Rzymu. Trochę na zwiedzanie (dziewczyny jeszcze nie były), ale głównie na solidne gastro – Hela jak mantra powtarzała hasło tej wyprawy, czyli “pizza-lody-pizza-lody-pizza-lody”.
Jak widzicie, Idalia szybko złapała, co jest najlepsze we Włoszech. Przez kilka dni jej ulubionym słowem było “pica” 😉
Przed pojawieniem się wiedzieliśmy jedno – musimy koniecznie iść do Luzzi. Ten lokal “odkryliśmy” podczas naszej pierwszej wizyty w Rzymie… jakieś 7 lat temu. I absolutnie nas zachwycił. Czym? Wszystkim! Zaczynając od cen – do dzisiaj w tej lokalizacji (przecznicę od Koloseum, po drodze do bazyliki św. Jana na Lateranie) nie ma chyba lokalu, który dawałby tak wiele i tak smacznie za tak niewiele. Pizza za 4-5 EUR, makaron – podobnie, pyszne wino domowe i…. mnóstwo miejscowych. Do tego bezpretensjonalny wystrój i fantastyczna obsługa… władająca bardzo kiepskim angielskim, co jest dodatkową zaletą. Bo lokal ten zapamiętaliśmy tak, że nikt w nim się nie pieści z klientami, co jest na swój sposób urocze – do dziś czasem wspominamy opierdziel, jaki dostała Kasia, kiedy nie chciała do swojej pasty dodać parmezanu.
Po naszej ostatniej wizycie w Luzzi można powiedzieć, że czas się zatrzymał, co ma swoje dobre i złe strony. Na pewno jakimś problemem (dla nas, nie dla właścicieli) jest to, że w ciągu tych paru lat miejsce to obrosło legendą – w efekcie zdarzają się długawe kolejki do wejścia, choć wszystko zależy od pory dnia. Obsługa jest wciąż przesympatycznie złośliwa (kilka z pań poznaliśmy po latach), a już szczególnie miło się robi, kiedy stosujesz złotą zasadę każdego gastroturysty – próbujesz mówić w lokalnym języku. Oczywiście, cholernie go kaleczysz, ale dostajesz punkty za starania.
Ale to było dobre… 🙂
Tak, Luzzi po raz kolejny było hajlajtem naszej wyprawy, ale przecież nie samą pizzą człowiek żyje. Nawet w Rzymie. Nawet, jeśli Twoje córki mają zupełnie inne zdanie. Trochę więc powłóczyliśmy się po knajpach Wiecznego Miasta, korzystając m.in. z rekomendacji znajomych.
Zawsze jednak wieczorową porą wracaliśmy do portu i pojawiało się odwieczne pytanie: co jemy na kolację? Tak, zgadliście: jemy pizzę. Było nam o tyle łatwiej, że już pierwszego wieczoru znaleźliśmy lokal idealny, sprzedający pizzę tak jak trzeba, czyli na kawałki.Było tak dobrze, że gdy przyszedłem do domu z zamówieniem dla moich głodomorów, 15 minut później musiałem robić drugi kurs. Cóż to za lokal? Otóż jest to lokal o nazwie Radicchio&Pommodoro przy Via S. Martiono Della Battaglia 33. Miejsce to wygląda bardzo niepozornie i choć położone jest przy głównej ulicy, dość łatwo go nie zauważyć.
Napiszemy krótko: ten lokal to absolutnie kulinarne cudo. Od klasycznej margerity, przez pizzę z ziemniakami (tak, tak, dobra na obiad!), nawet brokuł jakoś lepiej wchodzi z serowym plackiem (nigdy nie sądziłem, że napiszę te słowa). Nasze serca skradła też fenomenalna pizza z grzybami i bufallą, podawana obowiązkowo na zimno (tu ważna uwaga: niektóre pizze podaje się właśnie tak, prośby o podgrzanie są traktowane jak mały zamach stanu.
Oczywiście, nie oznacza to, że czytając te słowa w Wiecznym Mieście, musicie w te pędy brać Ubera i pędzić tam na złamanie karku. Jestem bowiem przekonany, że także w okolicy miejsca, gdzie mieszkacie, znajduje się ównie dobra pizzeria. Sęk tylko w tym, jak ją znaleźć. Spisaliśmy kilka punktów, które pozwolą Wam szybko znaleźć lokal serwujący niebo w gębie.
1. Spytaj miejscowych. Naprawdę, nic prostszego. Ja zasięgnąłem porady młodego sprzedawcy w supermarkecie blisko naszego hotelu. Upewnił się tylko czy może być pizza al taglio (czyli na kawałki) i z miejsca zaczął mi swoją łamaną angielszczyzną wyjaśniać z pełną gestykulacją, gdzie koniecznie muszę iść. Odprowadził mnie nawet do wyjścia i dokładnie pokazał: “My friend, ta pizzeria… nie. Ta obok – zdecydowanie nie. Ta ostatnia – tak, tam będzie super!”
2. Szukaj miejscowego języka – to nie jest przypadek, że w pizzerii na Piazza Navonna nie usłyszysz włoskiego, tylko angielski. Miejscowi też nie lubią przepłacać, lubią za to dobrze zjeść, “jak u mammy”. Dlatego nastawiając się na dobry posiłek, warto szukać “znaków”. W przypadku “naszego” lokalu dobrze świadczył o nim fakt, że od popołudnia do późnego wieczora przy lokalu zaparkowanych było po kilkanaście skuterów – znak, że miejscowi są gotowi nadłożyć trochę drogi, byle delektować się pyszną pizzą.
3. Wyjdź z centrum miasta. Jest to oczywiście trochę banał, ale warto wyjeżdżać poza centrum. My nieodmiennie zachwycamy się dzielnicą Trastevere, która w ostatnich latach robi się coraz popularniejsza, ale wciąż nie jest bardzo zatłoczona. I naprawdę warto tam być i zatopić się w mrowiu uroczych knajpek, barów i restauracji (choć z dwójką dzieci to nie jest takie proste). Jest tu kilka miejsc godnych wstąpienia, choćby Da Augusto czy Ivo a Trastevere, ale to tylko wierzchołek góry lodowej dobrego smaku. Więcej miejsc znajdziecie z pewnością czytając blogi, Reddit czy Tripadvisora – dla nas to była naprawdę duża kopalnia inspiracji.
4. … choć pamiętaj, że od tej reguły są wyjątki. Choćby słynna pizzo-piekarnia Forno przy Campo di Fiori, gdzie warto chwilę poczekać, by zgarnąć parę kawałków pizzy i coś słodkiego na deser. Lokal poznacie od razu, po kolejkach oczekujących na obsłużenie.
Macie swoje ulubione pizzerie w Rzymie? Dajcie nam znać, gdzie warto się wybrać – bo na pewno tu wrócimy.
3 komentarze
Irmina
A bym chapsnęła taką pizzę. Zabawne, że często te najbardziej niepozorne lokale, serwują najlepszą pizzę ever:)
weekendowi
Dokładnie!
Kasia
to jest to, za kazdym razem jak jezdze do Włoch to nie mogę znaleźć doskonałej pizzy, którą nom omen jadłem na Majorce 🙂
W Rzymie mam przyjaciółkę, więc jak tylko znowu będzie można ją odwiedzę i wtedy juz na pewno się uda ! 🙂 Pizza party dla opornych, dzięki za poradnik;)