
Długi weekend w Norwegii: Te fiordy naprawdę jadły nam z ręki!
Okolice Stavanger obfitują w niesamowite krajobrazy i miejsca warte zobaczenia. Aby choć pobieżnie je odwiedzić, potrzeba minimum 3, a najlepiej 4-dniowej wizyty. I to takiej na pełnych obrotach, bez zbędnych przystanków. Nie traćmy więc czasu!
Zwiedzanie najlepiej zacząć od samego Stavanger – to bardzo przyjemne, ale też sprawiające wrażenie spokojnego i lekko ospałego miasta. Nic bardziej mylnego – to tu znajduje się źródło norweskiego bogactwa, czyli ropa. To w okolicznych wodach wydobywa się ją, a na miejscu przetwarza, bo w Stavanger swoją siedzibę ma Statoil. A skoro jesteśmy u norweskich szejków, to widać to po cenach w sklepach czy barach. Trochę już o nich pisaliśmy w poprzednim wpisie, a teraz doczytaliśmy, że według różnych rankingów to 5-6 najdroższe miasto świata, przegrywające tylko z Tokio, Kopenhagą i oczywiście Oslo. No tak, i nagle wszystko stało się jasne.
Zastanawiacie się, skąd ten cień z lewej strony?
Ano, od tego stateczku 🙂
Stavanger jest niepozorne, ale przyjemne. Ma małą starówkę z kilkoma rzędami wąskich uliczek, romańską katedrę z XI wieku i delikatne wzgórze, z którego widać panoramę miasta i okolicy. Gdy już zaparkujemy auto na nabrzeżu, pierwsze co zobaczysz, to dziesiątki statków wycieczkowych zapraszających na rejsy po Lysefjorden, czyli największej lokalnej atrakcji. Nasza rada: nie wsiadaj do żadnej z tych łajb. Wycieczka takim statkiem kosztuje od 200 do 350 zł od osoby za 2-3 godzinny rejs. A my wiemy jak zrobić taką samą trasę za dużo mniejsze pieniądze. Ale nie uprzedzajmy faktów.
Jakby mało im było wody, tuż obok starówki w samym centrum Stavanger jest wielki staw 😉
Przez resztę dnia zwiedzamy okolice. Niestety, nie każde z tych miejsc pamiętamy z nazwy, ale znajdziecie je na pewno w każdym lokalnym przewodniku. Gdzie byliśmy?
Latarnia morska Fjoloy na Rennesoy
Wracając, obejrzeliśmy jeszcze Sverd i Fjell, czyli pomnik Trzech Mieczy. Zbudowano go na pamiątkę bitwy pod Harfsfjord w 872 roku, gdy Harald Pięknowłosy pokonał rywali i doprowadził do zjednoczenia Norwegii w jedno królestwo.
I tak mija nam pierwszy dzień.
Przeczytaj też: Wszystkie błędy, które możesz popełnić, zwiedzając Islandię
Dzień później wstajemy z samego rana i ruszamy w stronę ambony, czyli Preikestolen. Ten słynny wystający ponad fiordem klif jest jedną z największych atrakcji Norwegii. Trasa ze Stavanger to 60 kilometrów, jedzie się ok. 90 minut po drodze korzystając obowiązkowo z promu. Już po drodze widoki są bardzo ciekawe.
Prom w kierunku Preikestolen
…oferuje takie widoki
Ale potem jest tylko lepiej.
W końcu dojeżdżamy na parking, spod którego na Preikestolen czeka nas ponad 2-godzinna wędrówka. Podejście jest dość łatwe, a największym problemem są śliskie kamienie i niefrasobliwość innych turystów. Śmiejcie się, ale na tym szlaku naprawdę widzieliśmy ludzi w klapkach, balerinkach i kilka osób (nie tylko kobiet) w butach na obcasie. Po drodze widzieliśmy też jak 2 osoby zaliczyły spektakularne upadki. Dlatego naprawdę – zadbajcie o odpowiednie obuwie. Poniżej kilka zdjęć z podejścia na Preikestolen.
W tle parking, na którym zostawia się auto. Jak na Norwegię, kosztuje psie pieniądze, bo tylko 100 NOK (ok. 50 zł) 🙂
Jak widać, było kilka większych podejść, ale raczej nie powinny one stanowić dla nikogo problemu.
Już się zbliżamy. W oddali Lysefjorden.
Dla takiego widoku warto było przejść te 2 godzinki z małym okładem
A tak wygląda cel naszej wyprawy z boku.
Gdy wróciliśmy na parking, było tuż przed 16, postanowiliśmy więc ruszać dalej.
Nasza trasa drugiego dnia
Skierowaliśmy się więc nad potężny wodospad Manafosen, spadający z 92 metrów wysokości. Z Preikestolen jechaliśmy nieco ponad godzinę. Byłoby szybciej, ale co chwilę robiliśmy postoje fotograficzne.
Jeden z foto-postojów
Manafossen w pełnej krasie. Z parkingu do punktu widokowego na wodospad idzie się ok. 20 minut. Krótko, ale trasa jest nieprzyjemna – momentami śliska, trochę stroma i w kilku miejscach z łańcuchami, bez których trudno byłoby wspiąć się wyżej.
To nie koniec zwiedzania, bo w czerwcu w Norwegii słońce zachodzi jakoś po 23. Dlatego ruszyliśmy jeszcze kilkanaście kilometrów i udaliśmy się do Gloppedalsura – wielkiego usypiska ogromnych kamieni nagromadzonych w morenie. Wygląda to co najmniej imponująco.
Najlepsze zostawiliśmy na trzeci dzień, kiedy udaliśmy się w rejs na Lysefjorden – jeden z najbardziej malowniczych fiordów Norwegii, ciągnący się przez 42 kilometry. I tak jak obiecaliśmy – oto nasza recepta na tani rejs.Ze Stavanger jedziemy do Lauvvik i tam wsiadamy na prom. Sam rejs do Lysebotn trwa nieco ponad godzinę i choć teoretycznie jest to prom głównie dla okolicznych mieszkańców, to nie martwcie się: kapitan zatrzymuje się przy wszystkich co ładniejszych punktach fiordu, a gdy to możliwe – podpływa maksymalnie blisko i uroczym łamanym angielskim wyjaśnia przez mikrofon, gdzie właśnie się znajdujemy.
POST EDYTOWANY CZERWIEC 2015
Od czasu naszej wyprawy w 2012 r. trochę się zmieniło i prom, którym płynęliśmy do Lysebotn przestał działać. Obecnie najtańszą opcją przepłynięcia z Lauvvik (lub Stavanger) do Lysebotn jest prom firmy Kolumbus. Tutaj znajdziecie rozkład rejsów (ni w pięść ni w oko – jeden o 6 rano, drugi o 13.55), a tutaj możecie kupić bilety on-line. Ceny są dość atrakcyjne – za rejs dla 4-osób z autem osobowym zapłacicie 598 NOK, czyli 284 zł. W tym każda osoba płaci za normalny bilet po 40 zł, a drożej trzeba zapłacić za kierowcę z samochodem – w tym przypadku opłata wynosi 349 NOK, czyli 166 zł. To bardzo podobne stawki do tych, które my musieliśmy płacić trzy lata temu. Dużo? Dla porównania: za podobny rejs statkiem należącym do Fjord 1 zapłacilibyśmy ponad 700 zł.
Trasa ze Stavanger do Lysebotn
A tu macie Preikestolen – tak słynna ambona wygląda od dołu.
Jesteśmy w Lysebotn – na końcu fiordu. Nie ma tu co tracić czasu – wsiadamy w samochód i jedziemy pod górę. Uwaga – przez pierwsze kilkanaście minut będzie to dość karkołomna samochodowa wspinaczka pod górę, dlatego lojalnie przestrzegamy – mając auto o małej mocy tak jak my większość czasu będziecie lawirować między jedynką a dwójką na skrzyni biegów, a wasza średnia prędkość rzadko będzie przekraczała 35-40 km/h.
Trasa na samą górę wygląda tak…
…a widok z góry – tak.
Gdy skończycie wspinaczkę i dojedziecie do schroniska, możecie wybrać się na Kjerag – najwyższy szczyt w okolicy. Tu jednak podejście jest już dość strome, a czas wędrówki wynosi ok. 3 godziny w jedną stronę. Dlatego też rezygnujemy i udajemy się drogą numer 45 w stronę Stavanger. Z Lysebotn jedzie się w sumie nieco ponad 3 godziny, a odległość wynosi jakieś 150 kilometrów. Droga jest absolutnie malownicza i trochę kręta, a z powodu stale obecnego tam śniegu otwierana jest tylko w czasie letnich miesięcy.
Do Stavanger docieramy wczesnym wieczorem, a po drodze na chwilę zatrzymujemy się na plaży tuż obok lotniska.
Reasumując: To był bardzo, bardzo udany wyjazd.
PODOBAŁ CI SIĘ WPIS? POLUB NA FEJSBUKU, PODZIEL SIĘ Z INNYMI!


17 komentarzy
Grzegorz/ Podróże bez ości
Moją przygodę z Norwegią rozpocząłem właśnie od Stavanger i jego okolic. Była to miłość od pierwszego spojrzenia i myślę nad tym, by ponownie wrócić do Norwegii 🙂
weekendowi
Koniecznie!
karola
W jakim miesiącu byliście tam ? 🙂
weekendowi
Czerwiec
Pingback:
Ana
A mam pytanie gdzie dokładnie wypożyczaliście samochód
weekendowi
Przed wyjazdem zawsze sprawdzamy ofertę w internecie. Wtedy najtaniej wychodziło nam w avisie. Pozdrawiamy:)
Sławek
Świetna strona.
Czy porozumiewaliście się w języku angielskim? Czy trzeba bardzo dobrze znać ten język trzeba znać ten język żeby np wynająć samochód czy poradzić sobie na lotnisku?
Jak było z opłatami za drogi norweskie w Waszym przypadku?
Wybieramy się również do Norwegii na dwutygodniowy urlop latem ale raczej swoim samochodem gdyż bardzo lubię docierać do miejsc które spodobały mi się kiedy przeglądam zdjęcia na mapie google i forach internetowych. Po drodze chciałbym zobaczyć skrzyżowanie rzek w Magdeburgu. Każde nasze objazdowe wakacje do tej pory- (Rumunia, Bułgaria, Bośnia, Chorwacja, Albania, Czarnogóra) podróżowalismy własnym samochodem bo jakoś obawiam się ze względu na moją znajomość angielskiego, wynajmu auta na prawie dwa tygodnie.
Andrzej Raczkowski
Hej mam pytanie odnośnie rezerwacji samochodu – czy konieczna jest karta kredytowa czy debetowa wypukła wystarczy. Jaką kwotę muszę mieć na koncie do tej tzw. blokady (na 3 noce)
oraz czy wykopowaliście jakies dodatkowe ubezpieczenia czy standard z oferty? Proszę o jakieś info tutaj lub na email
Weekendowi
Cześć. Wydaje nam się, że konieczna jest jednak kredytówka (acz nigdy nie próbowaliśmy innej opcji), natomiast kwota depozytu zależy od wypożyczalni, ale tak średnio nie jest to więcej niż 1000 zł (częściej w okolicach 500-600 zł). A odnośnie ubezpieczeń, to podróże po Norwegii zaliczają się do lekkich, łatwych i przyjemnych, przez co raczej nie ma sensu wychodzenie ponad standard 😉
Karola
Hej. moge prosic o nazwe promu z Laavik? Link podany przez Was przekierowuje do dziwnej strony. Z gory dzieki! 🙂
Weekendowi
Cześć. Tekst jest już zaktualizowany. Obecnie najtańszy przejazd promem oferuje Kolumbus – linki znajdziesz w tekście. Pozdrawiam 🙂
piotr
za dwa dni wyruszamy waszymi sladami …i jedno pytanko … jaka to firma was wiozla promem ? .. nie mamy nadziej na odpowiedz ale …. pozdrawiamy i dziekujemy za swietny reportaz.
Anthien
Piękne widoki i malownicze krajobrazy, nic tylko pozazdrościć.
Z tego co pokazujecie to Norwegia jest pięknym krajem, tylko niestety w porównaniu z innymi wypada drogo. Chociaż, jak pokazujecie, można zmieścić się w 1000 złotych, to nie wydaje mi się byśmy szybko tam się wybrali 😛
Pozdrawiamy!
Weekendowi
Też pozdrawiamy i mimo wszystko zachęcamy do wyjazdu do Norwegii 🙂
Marcin
Przydatne i dość praktyczne. Lot oczywiście wizzem za grosze? 🙂
Czy ten tysiak to z wynajmem auta i noclegiem? Gdzie upolowaliście spanie?
Weekendowi
O, świetne pytanie, bo miało być całkowite podsumowanie kosztów i wyleciało z głowy 🙂
Ale do rzeczy – większość danych znajduje się w tym tekście —> http://weekendowi.wordpress.com/2014/07/22/norweskie-fiordy-za-mniej-niz-1000-zl-jak-obejrzec-cuda-natury-za-bezcen-poradnik/
Podsumujmy więc (byliśmy w czwórkę, liczę koszty średnie na osobę):
Auto: 190 zł/osoby
Samolot: 56 zł plus 50 zł za bagaż rejestrowany w obie strony (Mieliśmy 1 do podziału)
Paliwo: w sumie 360 zł / 4 = 90 zł od osoby
Noclegi: 450 zł od osoby. Nocowaliśmy w hotelu, w pokoju “rodzinnym” z 4 łóżkami za 600 zł/doba. Tańszego w Stavanger raczej nie da się znaleźć.
Na razie te wydatki to 830 zł od osoby. Dodajmy do tego po jakieś 50-60 zł za zakupy zrobione w Polsce i jeszcze jakieś drobne na najpotrzebniejsze zakupy w Norwegii (woda, chleb etc.) no i wyjdzie nam 1000 z niewielką górką za 4-dniowy wyjazd 😉
Pozdrawiamy 🙂