Warning: file_exists(): open_basedir restriction in effect. File(core/post-comments) is not within the allowed path(s): (/home/weekendowi/domains/weekendowi.pl:/tmp:/var/tmp:/home/weekendowi/.tmp:/home/weekendowi/.php:/usr/local/php:/opt/alt:/etc/pki) in /home/weekendowi/domains/weekendowi.pl/public_html/wp-includes/blocks.php on line 532
9 dowodów na to, że Bornholm to raj na ziemi. Nawet, jeśli nie jesteś emerytem - weekendowi.pl
Europa Północna

9 dowodów na to, że Bornholm to raj na ziemi. Nawet, jeśli nie jesteś emerytem

Bornholm to idealne miejsce na doładowanie akumulatorów. Cisza, spokój, dobre żarcie, piękne krajobrazy – dziś przedstawiamy Wam najważniejsze dowody na to, że warto tam pojechać na urlop.

1. Spokój
Na Bornholmie sezon trwa krótko. Tak jak w innych nadbałtyckich okolicach zaczyna się w połowie czerwca, kończy – z początkiem września. Wtedy wszyscy stąd znikają – niby od czasu do czasu spotykasz jakichś emerytów z Niemiec, miejscowi też gdzieś tam się kręcą (głównie w większych miastach jak Ronne czy Nexo), ale tak naprawdę całą wyspę macie tylko dla siebie. Niczym niezmąconą ciszę przerywają tylko zwierzątka – przez ogródek przy naszym domku w Dueodde regularnie przebiegały sarenki, zające i wiewiórki, co wprawiało nas w błogi nastrój (Nie licząc Łukasza, który za każdym razem żałował, że nie ma wiatrówki). Świetne miejsce na doładowanie akumulatorów.

SAM_2385_wm50

Nasz domek w Dueodde

2. Plaże
Są absolutnie niesamowite. Przed przyjazdem tutaj czytaliśmy z lekkim niedowierzaniem i uśmieszkami foldery reklamujące, że „eksperci uznają je za najlepsze plaże świata” (Jacy eksperci? A jak ja jako ekspert-plażowicz powiem, że najlepsza plaża jest w Mielnie, to co?), ale po przyjeździe musieliśmy przyznać rację tym hasełkom.

SAM_2025_wm

SAM_2205_wm

Piasek jest niesamowity – biały, mięciutki, strasznie sypki, bez żadnych kamieni. Oczywiście, na nasz ogląd sytuacji miał też wpływ punkt 1 – po prostu nad morzem oprócz pojedynczych spacerowiczów było przeraźliwie pusto. Z jednej strony, rozumiem, bo wieje niemiłosiernie, choć w połowie września było bardzo ciepło (ok. 20-25 stopni), a woda w Bałtyku – co potwierdzam osobistym doświadczeniem – jest znacznie cieplejsza niż po polskiej stronie.

3. Urokliwe miasteczka…
Wiecie, te małe kamieniczki, słodkie ryneczki, monumentalne wieże kościołów i fajne nabrzeża z małymi knajpkami, gdzie warto przystanąć na kawę. Miasteczek jest kilka – najbardziej cenione przez turystów to Gudhejm.

SAM_2198_wm50

Gudhjem

I całkiem słusznie, ale nam najbardziej podobało się w Svaneke (fajna mikroskopijna staróweczka, a na dodatek robią tam fantastyczne lokalne piwo, ale to nie dlatego aż tak nam się tam podobało) i Snogebaek.

SAM_2378_wm50

Szczególnie urokliwe jest to ostatnie i w sumie trudno powiedzieć czemu, bo nic tam nie ma – dwie smażalnie ryb, dwie niemożliwie drogie restauracje otwarte od czwartku do niedzieli w godzinach 18-22 i rozlatujące się molo. Pewnie chodzi o okoliczne krajobrazy i spokój – przejeżdżaliśmy przez to miasteczko praktycznie co drugi dzień o każdej możliwej porze dnia i za każdym razem wyglądało tak, jakby przed chwilą przetoczyła się przez nie epidemia dżumy.

4. Rower
Bornholm to najlepsze miejsce do zadbania o własną formę. Wyspę oplata sieć ścieżek rowerowych, a co lepsze – da się ją okrążyć rowerem w jeden dzień, bo wycieczka wzdłuż wybrzeża to w sumie tylko ok. 105 kilometrów. Oczywiście, mimo ambitnych planów nie udało nam się tego dokonać. Choć chęci mieliśmy szczere, a serca czyste. Zaraz pierwszego dnia wsiedliśmy na nasze rowery (ich wypożyczenie na Bornholmie nie jest szczególnie drogie – za 1 dobę trzeba zapłacić ok. 30 zł) i mieliśmy w planie trasę Dueodde – Ronne. Odległość niby znośna – ledwie 30 kilometrów w jedną stronę, więc wiesz. Kto ma dać radę, jeśli nie my? Szybko okazało się jednak, że biurwę z biura wyrwiesz, ale jej nawyków już niekoniecznie. Po 45 minutach pedałowania mieliśmy dość. Ostatecznie trochę pokluczyliśmy i wybraliśmy okrężną trasę do Nexo. W sumie zrobiliśmy nieco ponad 40 kilometrów i to była nasza druga najdłuższa wycieczka. Podobną – do oddalonego o 20 kilometrów Svaneke – zrobiliśmy kilka dni później. Było super, ale jednak potwierdziła się stara zasada, że rower jest fajny, ale tylko wtedy, jeśli „stosujesz” go regularnie. A jeśli już jesteśmy przy tłumaczeniu się, w czym jesteśmy całkiem nieźli – Bornholm wcale nie jest płaską wyspą. Na samej trasie Nexo-Dueodde są co najmniej 2 bardzo strome podjazdy i kilka dość stromych, co powoduje, że dla osób nie korzystających codziennie z uroków siodełka, momentami zamiast przyjemności będzie to prawdziwa droga przez mękę.

5. Atrakcje turystyczne
Jak na tak małą wyspę, ciekawych miejsc jest naprawdę dużo. Oprócz wspomnianych wcześniej Gudhejm i Svaneke koniecznie trzeba odwiedzić ruiny zamku Hammershus – ponoć największe w Skandynawii.

SAM_2088_wm50

Jak już tam będziecie, koniecznie zajedźcie też na nabrzeże, położone poniżej – stamtąd z kolei rozpościera się świetny widok na zamek. Pozycją obowiązkową są też kościoły na Bornholmie, zwłaszcza te najsłynniejsze, romańskie obiekty w kształcie rotundy. Są ich w sumie cztery i gwarantuję, że nigdzie indziej nie zobaczycie podobnych.

SAM_2151_wm50

Ale dla nas największym zaskoczeniem in plus była…

6. Sztuka
I to nie byle jaka. Bornholmskie Muzeum Sztuki, czyli Kunstmuseum zwraca uwagę już samą oryginalną bryłą i modernistycznym wnętrzem. Muzeum urzeka już samym otoczeniem – zazwyczaj tego typu placówki znajdują się w głośnych centrach miast, tutaj mamy ciszę, spokój i wielkie zielone pastwiska, na których pasą się krowy. A fajnym dodatkiem jest długi taras widokowy, z którego rozciąga się widok na morze i położone nieopodal święte klify Hligdomsklipperne.W środku jest równie ciekawe – w kilkunastu salach znajdziecie obrazy i rzeźby wykonane przez artystów (nie tylko lokalnych) zainspirowanych miejscową kulturą i przyrodą. Trafiają się też ciekawe wystawy czasowe – my trafiliśmy na jakieś rzeźbiarskie biennale, w którym swoje prace przedstawiali artyści z każdego kraju UE

7. Grzybulki!
Ten okrzyk mojej zachwyconej żony, a także moich zachwyconych przyjaciół słyszałem na początku naszego wyjazdu przynajmniej kilka razy dziennie. Tak, Bornholm w połowie września to prawdziwy raj dla grzybiarzy.

SAM_2203_wm50

 

Podgrzybki, borowiki, koźlaki, kanie – czego ci tylko potrzeba, możesz zebrać na kilogramy. I wcale nie trzeba jakoś szczególnie wysilać wzroku, bo o te grzyby to właściwie się potykasz na każdym kroku. W pierwszych kilku dniach z każdego spaceru wracaliśmy z kilkoma reklamówkami pełnymi grzybów, które potem smażyliśmy, suszyliśmy, garnirowaliśmy i robiliśmy wszystko inne, o czym tylko możesz sobie wyobrazić. No i jedliśmy, ale tak gdzieś po 3-4 dniach już mieliśmy dosyć (znów – z wyjątkiem Łukasza 😉 ).

Polowanie na grzyby było tym łatwiejsze, że:
a) rosły w tempie błyskawicznym i po chłodnej nocy na miejscu wyrwanych pojawiały się nowe
b) Duńczycy nie przejawiali nimi żadnego zainteresowania, najpewniej uważając tak jak autor tego tekstu, że grzyby rosną w Tesco albo w Carrefourze. 
Przez 2 tygodnie byliśmy więc grzybowymi baronami, jedyny drobny pojedynek tocząc z grupą wybrednych niemieckich emerytów, którzy polowali na kurki. No, raz udało im się nas wyprzedzić i trochę narwali. Ale w ramach akcji odwetowej dzień później wykonaliśmy kompleksowy skan okolicznych lasów, wycinając populację kurek praktycznie do nogi. Jeśli więc jesteś grzybiarzem, koniecznie musisz odwiedzić Bornholm. Ja nie jestem, ale osoby z mojego najbliższego otoczenia są jak najbardziej, w tej sytuacji były więc one absolutnie zachwycone.

8. Lody!
Nigdy nie słyszałem, że Duńczycy słyną z lodów. Tymczasem wszędzie, gdzie wstępowaliśmy na lody, były one co najmniej dobre – i w Svaneke, i w Allinge, ale zdecydowanie najlepsze były w Gudhjem. Śmiem twierdzić, że nigdy nie jadłem tak dobrych słodyczy jak w "Special Ice-Cream" właśnie w tym miasteczku. Jeśli jeszcze kiedyś będziemy chcieli odwiedzić Bornholm, to będzie jeden z lepszych argumentów za powrotem.

9. Inne smakołyki
Bornholm słynie z wędzarni ryb. Tradycyjny bornholmski przysmak to wędzony śledź podany na chlebie razowym z odrobiną szczypiorku i surowym żółtkiem. Nie jest to przekąska tania (jedna kanapeczka kosztuje 30-40 zł), ale z pewnością smaczna. Ale są też inne przysmaki: na Bornholmie robią m.in. pyszny ser pleśniowy St. Clemens (w miejscowości Klemensker), oprócz wspomnianego wcześniej piwa podobno niezłe wino (nie próbowaliśmy), a także…świetną musztardę.Na razie to tyle. W styczniu napiszemy trochę o kosztach, cenach i logistyce.

SAM_2074_wm50

SAM_2079_wm50

PODOBAŁ CI SIĘ WPIS? POLUB NA FEJSBUKU, PODZIEL SIĘ Z INNYMI! 

Jesteśmy podróżniczą rodziną. Poznaliśmy się w 2007 r. i od razu okazało się, że podróże to jedna z naszych wspólnych pasji. I tak jeździmy razem przez życie. W 2011 r. wzięliśmy ślub, a od sierpnia 2013 r. dołączyła do nas Helenka. Nasza kochana córka od razu złapała podróżniczego bakcyla. Ale nie mogło być inaczej – już w brzuchu mamy zwiedzała m.in. Izrael i Islandię, a pierwszą świadomą podróż – samochodowy trip po Bałkanach – zaliczyła mając 12 tygodni. Obecnie jest nas czwórka do zespołu dołączyła druga córka Idalia.

10 komentarzy

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *