Jak podbijaliśmy Ziemię Święta, czyli obalamy mity o Izraelu [Część 1]
Gdyby Jezus po dwóch tysiącleciach przerwy wrócił w rodzinne strony, to w Betlejem mocno by posmutniał, a w Jerozolimie – lekko się wnerwił. Ze złego nastroju wyrwałby go pewnie dopiero Tel Awiw.
– …a potem triumfalnie wkroczę do Jerozolimy Złotą Bramą, tak jak za pierwszym razem – wyraźnie zadowolony Jezus wyłuszczył szczegóły swego planu siedzącemu obok Archaniołowi Gabrielowi. Ten wyraźnie się zasępił.
– Najwyższy, obawiam się, że to niemożliwe…- odpowiedział niepewnie i odwrócił wzrok.
– Gabrielu, czyż nie wiesz, że dla Syna Bożego rzeczy niemożliwe nie istnieją – odparł mu Jezus.
– Wiem, Panie. Rzecz w tym, że Złotej Bramy już nie ma. Zamurowana.
– Jak to zamurowana? – Jezus był wyraźnie zaskoczony.
– No, zamurowali ją. Bo obawiali się ponownego przyjścia Zbawiciela Świata, który zejdzie z Góry Oliwnej – odparł Gabriel.
– Do serca miasta Dawida prowadzi siedem bram. Każda otwarta na oścież, czyż nie? A oni zamurowali tą jedną? – zapytał zdziwiony Mesjasz.
– Tak jest – odparł Gabriel.
– Ale głupi Ci Rzymianie… – powiedział w zamyśleniu Jezus, szybko jednak się zmitygował. – Umiłowałem każdego człowieka i pewnie nie powinienem tak mówić, ale czasem sobie myślę, że z tą wolną wolą to Ojciec trochę przeszarżował.
– Ale to nie Rzymianie. To potomkowie Izajasza. To do nich należy teraz góra Moria – wyjaśnił Gabriel.
– Jak to „do nich należy”?
– Czczą tam proroka Mahometa i żadne inne religie nie są tam reprezentowane – odparł Gabriel.
– Muszę to zobaczyć! – prawie krzyknął Jezus.
– Nie możesz, Panie
– Gabrielu…jesteś pierwszym pośród równych i cnoty Twe są mi doskonale znane, ale zaprawdę powiadam Ci, już drugi raz mówisz, że czegoś mi nie wolno… – Jezus zmarszczył brwi, a Gabriel odwrócił wzrok.- Już, już… – przerwał po chwili Jezus. – To dlaczego nie wolno mi wejść na Górę Moria?
– Bo Najwyższa Rada Rabinów zabroniła wszystkim Żydom wchodzenia na to wzgórze. Uważają, że gdzieś tam znajduje się święte miejsce, do którego za czasów Świątyni miał dostęp tylko najwyższy kapłan przez jeden dzień w roku…Panie, czemu wywracasz oczami?
– Mój Boże… – cicho wymamrotał Jezus. – I co? Chcesz powiedzieć, że Naród Wybrany rzeczywiście tak słucha? Jakoś nie chce mi się wierzyć, żeby wszyscy byli tacy posłuszni – powiedział Jezus.
– Masz rację, Panie. Żydzi też tam wchodzą. 9 lat temu wizytę złożył tam np. premier Izraela – odparł Gabriel.
– No! I jak to się skończyło? – odparł wesoło Jezus.
– Wielkim powstaniem Palestyńczyków przeciw Izraelowi – odpowiedział Gabriel.
Jezus znów posępiał i zapadła niezręczna cisza.
– Ale trzęsie ten autobus – rzucił w końcu Jezus.
– Spokojnie, już dojeżdżamy – odparł Gabriel. – Tylko miniemy ten mur, Panie – dodał.
– Masz na myśli te ekrany dźwiękochłonne? – spytał Jezus.
– To nie ekrany, to mur oddzielający Izrael od Palestyny – odpowiedział Gabriel, a resztą drogi pokonali w milczeniu. W końcu dotarli do ostatniego przystanku – Betlejem. Gdy tylko wysiedli z autokaru, od razu doskoczył do nich rój taksówkarzy.
– Hello! My friend! Wanna visit Betlehem? – krzyknął pierwszy, któremu udało się przepchnąć
– Tak, właśnie w tym celu tu przyjechaliśmy… – zaczął Gabriel, ale taksówkarz nie dał mu dojść do głosu.
– I can drive you everywhere! Good price! – zakrzyczał taksówkarz.
– Taaak? A ile? – zainteresował się Gabriel.
– 100 szekli, my friend. Very cheap! – taksówkarz prawie wykrzyczał mu odpowiedź w twarz. Nagle nie wiadomo skąd usłyszałem ten nieziemski ryk przechodzący w zaśpiew: Allah Akbar!
Obudziłem się jak rażony piorunem. Spojrzałem na zegarek – była 4.30 rano. Wyjrzałem za okno – z położonego może z 300 metrów od naszego hostelu minaretu przy Bazylice Grobu Pańskiego zaatakował nas wściekle zawodzący śpiew muezzina, który wzywał miejscowych na poranną modlitwę. A ponieważ pora wczesna i ciężko tak wstawać, by skoroświt chwalić Allaha, śpiewał tak przynajmniej 5 minut. Ledwie skończył, rozległy się dzwony w bazylice. Gdy tylko przestały bić, muezin zapewne postanowił dobudzić ostatnich opornych muzułmańskich mieszkańców Starego Miasta i znów zaintonował swoją pieśń. Pod sam jej koniec do rytualnego śpiewu ponownie dołączyły dzwony. Koncert trwał równo kwadrans. Coexist, powiadasz? Jasne, ale czemu akurat o 4 rano?
Izrael to jedno z tych miejsc, które po prostu trzeba odwiedzić. Jeśli nawet nie z chęci zobaczenia miejsc, z których wywodzą się zręby naszej cywilizacji i to, kim jesteśmy, to choćby po to, by nabrać zdrowego dystansu i wyzbyć się antysemityzmu, który wielu spośród nas wyssało z mlekiem matki. Już słyszę te głosy sprzeciwu, że jak to, że nieprawda, ktoś pewnie pod nosem lub na głos przypisze mi pochodzenie z rodu Dawidowego, choć pewnie w nieco ostrzejszych słowach. Czy nie mam racji? Może i tak, ale jak w takim razie wytłumaczycie to, że gdy mówię ludziom, gdzie pracuję, reakcją zdecydowanej większości są teksty o macy, napletkach czy co bardziej elokwentne o pracy w szabat. I tak, ja wiem, że to w większości są tylko żarty, tak jak żartem jest trącąca już sucharem zagadka o tym, ilu Żydów zginęło w Oświęcimiu (Miliard w środę, miliard w sobotę), albo jak nazywa się samochód Żyda (odpowiadam: Gazik). Pewnie nie znam się na żartach, a Żydzi są przeczuleni na własnym punkcie. Tylko z drugiej strony: Czemu żartującym Polakom uśmiech schodzi z twarzy i jak jeden mąż protestują oburzeni (Jak najbardziej słusznie) za każdym razem, gdy jakaś amerykańska gazeta napisze o "polskich obozach śmierci" (Ale że ten Obama nie przeprosił osobiście, no co za cham!), brytyjski felietonista określi Polaków jako leniwych i fatalnie mówiących po angielsku, a niemiecki pseudosatyryk przypomni stary dowcip o Niemcu, który powinien wyjechać do Polski na urlop, bo może tam odnaleźć swój samochód? Czy to nie są podwójne standardy?
Jestem daleki od gloryfikowania Izraela i samych Żydów, jestem świadom wszelkich zbrodni i niegodziwości jakich dopuścili się na Palestyńczykach, ale musimy zdać sobie sprawę z tego, że tak jak świat nie jest czarno-biały, tak konflikt żydowsko-arabski w Izraelu ma wszystkie możliwe odcienie szarości. Mało kto pamięta, że kilka lat temu Izrael był gotowy spełnić praktycznie większość postulatów terytorialnych Palestyny (łącznie z niewyobrażalnym dla wielu Żydów oddaniem jerozolimskiego Stare Miasta), że w 1967 roku Mosze Dajan mógł wkroczyć na najświętsze dla każdego Żyda Wzgórze Świątynne, jednak odstąpił od tego, by nie rozniecać konfliktu, dzięki czemu dla dużej części swoich współplemieńców bohater stał się synonimem zdrajcy. Że choć w czasie okupacji Jerozolimy Arabowie wypędzili większość Żydów ze Starego Miasta, to po powrocie tego miasta do Izraela nie nastąpiła retorsja. Jasne, Żydzi też mają wiele za uszami. Czemu obie strony nie mogą się dogadać? Bo gdy w grę wchodzą ideologia i dogmaty, rozum najczęściej odchodzi w odstawkę. I nie ma znaczenia, że większość Żydów i Palestyńczyków popiera istnienie obok siebie dwóch niepodległych państw. Najgłośniej słyszalny jest głos tych, dla których celem jest absolutne przepędzenie Arabów z Ziemi Świętej, "na której byliśmy pierwsi" / całkowita annihilacja Państwa Izrael, dokładając do czego kamyczek uzyskuje się dostęp do nieskrępowanego seksu z 72 dziewicami. Bo jak wiadomo, islam to liberalna religia słynąca z wyuzdania…
Czy pokój jest możliwy? Najlepiej przekonuje do tego wielokulturowa Jerozolima – kolebka trzech wielkich religii, która jak żadne inne miasto świata realizuje koncepcję pokojowej koegzystencji. Ale nawet tutaj trzeba uważać – jak czescy turyści z naszego hostelu, którzy nieopatrznie przywitali arabskiego recepcjonistę wesołym "Szalom!". Trzeba było zobaczyć ten mord w jego oczach…
– Jak było w Izraelu? – pytali znajomi po powrocie. – Normalnie, tak jak u nas, tylko trochę cieplej – odpowiadałem, a oni nie mogli uwierzyć. Ale zacznijmy od początku.
INFORMACJE PODSTAWOWE
1. Transport
Na starcie warto rozwiać kilka mitów. Nie jest prawdą, że na izraelskich lotniskach kontrole są niesamowicie szczegółowe, a za jedno krzywe spojrzenie można trafić na kontrolę osobistą i wielogodzinne przesłuchanie. Może tak było kilka lat temu, ale dziś, gdy na większości lotnisk odprawa jest bardzo drobiazgowa, ta w Izraelu nie robi specjalnego wrażenia. Zabawnie było tylko przy wylocie. Ponieważ odprawialiśmy się przez internet, przed kontrolą podeszła do nas miła pani i po kilku pytaniach wstępnych (Jak wam się podobało? Gdzie byliście?) zaczęła nas maglować mniej więcej tak jak Hubert Urbański w "Milionerach".
Pani: Czy ktoś dał wam jakiś prezent lub podarunek? A może kupiliście coś dziwnego z niewiadomego źródła?
My: Nic takiego nie mamy.
Pani: Jesteście absolutnie pewni?
My: Tak, jesteśmy absolutnie pewni
Pani: Lepiej dobrze się zastanówcie.
My: Naprawdę, nic takiego nie mamy.
Pani: Bo wiecie, to może być na przykład ładunek wybuchowy.
My: Na pewno nikt nie dawał nam żadnych prezentów.
Pani: To może być groźne dla waszego życia i zdrowia…
My: Jeszcze raz. Nie dostaliśmy nic na przewiezienie, nie dostaliśmy prezentów.
Pani (po chwili): Rozumiem. W takim razie życzę przyjemnego lotu.
Ważne, żeby w takiej sytuacji zachować poker face'a i się nie zirytować zanadto lub nie wybuchnąć śmiechem. To tak jak z formularzem po amerykańską wizę i pytaniami w stylu: "Czy planuje Pan/Pani na terenie USA przeprowadzić atak terrorystyczny?". I choć aż Cię korci, aby przedstawić się jako Pan Ali Al-Hezbollah, prezes firmy Hamas Foods Inc., raczej nie próbujesz tego zrobić. Dla własnego dobra.
Do Izraela wybraliśmy się Wizzairem, który jakiś czas temu uruchomił bezpośrednie połączenie z Budapesztu do Tel Avivu. Teoretycznie połączenie z Warszawy jest dość uciążliwe – do stolicy Węgier trzeba lecieć dzień wcześniej i tam przenocować, bo lot do Izraela jest popołudniu i nie da się lepiej skoordynować podróży. Ale jeśli ktoś tak jak my lubi Budapeszt to wie, że kilka godzin w tym mieście to czysta przyjemność. A dodatkową rekompensatą jest cena biletu: nas podróż do Izraela wyniosła w sumie ok. 400 zł od osoby, znacznie taniej niż np. LOTem. [EDIT] Obecnie macie w ofercie Wizza także bezpośrednie loty do Izraela z kilku miast Polski – warto pilnować promocji.
2. Ceny
Izrael jest dość drogim krajem do życia, choć da się tam przeżyć za rozsądne pieniądze. Najdroższe jest jedzenie, średnio 2 razy droższe niż u nas. Najdroższe jest mięso sery, za rozsądną cenę można za to dostać pieczywo. No i warto kupować warzywa i owoce – ceny mniej więcej „polskie”. Oczywiście podane przeze mnie przykłady dotyczą supermarketów, które w centrum Jerozolimy raczej ciężko zlokalizować. Warto jednak poszperać, pytając o drogę miejscowych – mi udało znaleźć się market już 15 minut spacerkiem od Starego Miasta. A zdeterminowany byłem bardzo po tym, jak staromiejski sklepikarz policzył sobie pierwszego dnia ponad 50 zł za wodę, trzy drożdżówki i dwa jogurty. O wiele łatwiej o sklepy jest w Tel Avivie – w centrum są właściwie na każdym kroku, a i ceny jakby korzystniejsze. Szczególnie polecamy całodobową sieć marketów AM:PM, która otwarta jest także w szabat. To taki drobny szczegół, który najlepiej pokazuje różnicę między rozmodloną stolicą Izraela, a rozrywkowym i znacznie bardziej laickim Tel-Avivem.
Do przeżycia są też koszty noclegów – cena w przeciętnym hostelu w Jerozolimie to ok. 100 zł za osobę w pokoju dwuosobowym. Aczkolwiek hostelu, w którym nocowaliśmy – Jaffa Gate Hostel, zdecydowanie nie polecam. Fakt, lokalizację ma świetną – w sercu Starego Miasta, rzut beretem od wszystkich ważniejszych atrakcji, ale brudno tam i zimno (akurat trafiliśmy na dość gwałtowane ochłodzenie pogody), a obsługa dość gburowata.
Wracając jeszcze do jedzenia: relatywnie tanim kosztem można się najeść w miejscowych fast foodach, których pełno na każdym rogu (Ceny hummusa w picie czy falafela zaczynają się od 10 zł).
A najtańszy ze wszystkiego jest…transport. Autobus na prawie 100-kilometrowej trasie z Tel-Avivu do Jerozolimy kosztował nas jakieś 15 zł, a za ponad 40-minutową podróż z Jeruzalem do Betlejem zapłaciliśmy może 5 zł od osoby.
WAŻNA WSKAZÓWKA: Kiedy już przylecicie na lotnisko Ben Guriona w Tel Avivie i chcecie się przemieścić do Jerozolimy, lepiej nie oszczędzać, tylko skorzystać z tzw. szeruta. To kilkuosobowe taksówki, które za dość rozsądną cenę (ok. 40-50 zł od osoby) dowiązą Was do Jerozolimy pod wskazany adres. Jazda autobusem jest znacznie bardziej męcząca, zajmuje dużo więcej czasu i tak na dobrą sprawę wcale nie jest tańsza: najpierw musicie wsiąść do busa, który wywiezie Was tuż za teren lotniska. Następnie musicie przejść kilkadziesiąt metrów do znajdującego się na odludziu przystanku i czekać nawet do pół godziny na autobus. A jak już przyjedzie, może być trudno o miejsce – w końcu to trasa między dwoma największymi miastami w Izraelu, a do zalet kolei mieszkańcy tego kraju dopiero się przekonują. No i dojedziecie tylko na dworzec, a stamtąd czeka was kolejna podróż tramwajem (pojedynczy bilet kosztuje ok. 5 zł).
Część drugą tekstu znajdziesz tutaj. A o Tel Awiwie poczytasz tutaj.
PODOBAŁ CI SIĘ WPIS? POLUB NA FEJSBUKU, PODZIEL SIĘ Z INNYMI!
6 komentarzy
Pingback:
Marek
Witam, Jak wyglada sytuacja z toaletami miejskimi? cw Jerozolimie, Betlejem czy Tel avivie jest ich dużo?
Jakie są warunki i czy są płatne?
Pingback:
Chana
Najłatwej, najszybciej i najtaniej wydostać się z lotniska pociągiem – wyjście na stację jest bezpośrednio z terminalu 🙂 Jednak, kieedy się nie zna zbyyt dobrze kraju, albo jest nocna przerwa w kursowaniu pociągów, sherut jest faktycznie najlepszy (do Jerozolimy, bo na obszarze Gusz Dan – taksówka). 🙂
weekendowi
Dzięki za wskazówkę! Pozdrawiamy:)
Jahwe
Kolego, antysemityzm to rzecz nabyta, czego nie można powiedzieć o szowiniźmie dużej CZĘŚCI żydów. Piszesz o podwójnych standardach, nie zapominaj , że to żydzi nazywają nas gnojem i bydłem. Czy nie jest ludzkim odruchem wzdrygnięcie się ba bolszewizm i komunizm, katowanie, zamęczenie, zagłodzenie około 80 milionów słowian? W zamian za co, za to że ich przyjeliśmy i ugościliśmy jak faraon w ich legendzie? Co do muzułmanów to nie zapominaj, że Mahomet był mężem żydówki i z jej kuzynem sklekocił Koran, choć nie wykluczone, że sam Mahomet był analfabetą. Piszesz o 72 dziewicach, nie zapominaj o Biblijnym patriarchrze Izraela, który prostytutce płacił bodajże kozami, która była na dodatek wdową po jego synie, o córkach Lota które go upiły i zgwałciły w dwie noce z rzędu. Najlepsi ludzie jakich znam to żydzi, ale trzeba przyznać że najgorsi to też żydzi.