Warning: file_exists(): open_basedir restriction in effect. File(core/post-comments) is not within the allowed path(s): (/home/weekendowi/domains/weekendowi.pl:/tmp:/var/tmp:/home/weekendowi/.tmp:/home/weekendowi/.php:/usr/local/php:/opt/alt:/etc/pki) in /home/weekendowi/domains/weekendowi.pl/public_html/wp-includes/blocks.php on line 532
Wycieczka po Skandynawii nie musi cię zrujnować. Jak tanio zwiedzić Danię, Szwecję i Finlandię? - weekendowi.pl
Europa Północna,  Tanie zwiedzanie

Wycieczka po Skandynawii nie musi cię zrujnować. Jak tanio zwiedzić Danię, Szwecję i Finlandię?

Skandynawię odwiedzamy raczej rzadko i w sumie nie wiadomo dlaczego, bo przecież nie jest daleko – taki Stefan Czarnecki jak pojechał na wycieczkę do Danii, to tak mu się spodobało kopanie szwedzkich tyłków, że wrócił dopiero po 10 miesiącach*. I ładnie jest – Dania to kraj świetnie zachowanych zamków, Szwecja ma urokliwe stare miasteczka, a Finlandia piękne krajobrazy. Niestety, w każdym z tych krajów jest cholernie drogo. Ale to nie znaczy, że jadąc tam, jesteście skazani na bankructwo. Jak ograniczyć koszty? Tutaj garść podpowiedzi.

To była jedna z naszych najdłuższych wypraw – w 14 dni zrobiliśmy ponad 5,5 tys. kilometrów objeżdżając całą Danię, południową Szwecję, Finlandię i jeszcze dalej republiki bałtyckie – Litwę, Łotwę i Estonię. Dziś skupimy się tylko na skandynawskiej części naszej wyprawy, tej nieco bardziej kosztownej.

No dobra, to jak można trochę zaoszczędzić, a przy tym spędzić niezapomniany urlop? Najpierw musimy odpowiedzieć sobie na kilka pytań. Najpierw kwestia podstawowa.

1. Ile wydaliście?

Średnio wyszło jakieś 3-3,5 tys. zł na głowę. Że niby dużo? W cenę wliczone jest wszystko: paliwo (5,5 tys. kilometrów), noclegi, jedzenie, bilety wstępu, opłaty drogowe, dwa kursy promem (ze Sztokholmu do Turku i z Helsinek do Tallinna). No i wymiana żarówki w naszym autku – co zabawne, w warsztacie w Polsce robią to od ręki w 3 minuty, na szwedzkiej prowincji właściciel zakładu wezwał na pomoc z pół miasteczka i po godzinie z hakiem triumfalnie obwieścił wykonanie zadania.

2. To gdzie właściwie byliście? Które miejsca polecacie?

To jest właściwie temat na oddzielny wpis, który zamieścimy tu niedługo. Dlatego teraz tylko w telegraficznym skrócie – nasza trasa wyglądała mniej więcej tak:

Warszawa – Flensburg – Aarhus – Billund (Legoland) – Fredericia – Odense – Nyborg – Egeskov – Roskilde – Helsingor – Kopenhaga – Malmo – Helsingborg – Lund – Ystad – Kristianstad – Karlskronna – Kalmar – Norrkoping – Sztokholm – Turku – Helsinki – Tallinn – Cesis – Bauska – Ryga – Wilno – Kowno …i po drodze jeszcze kilkanaście mniejszych miejscowości, których nazwy odgrzebujemy właśnie z pamięci na okoliczność kolejnych wpisów 😉

Centrum Odense

3. Jak najlepiej dotrzeć do Skandynawii? Auto, samolot, bus?

Samochodem, bo bez większych problemów z takiej Warszawy do Danii da się dojechać w ciągu jednej nocy. Własne auto ma też tę przewagę nad samolotem, że chcąc trochę pojeździć po Skandynawii, będziecie musieli i tak wynająć auto, a tanie to nie jest. Z której strony by więc nie patrzeć – nie kalkuluje się, a poza tym – zawsze to lepiej w swoim aucie.

4. Kiedy najlepiej zwiedzać Skandynawię?

Latem, które jest tutaj nieco chłodniejsze niż w Polsce, ale to akurat dobrze – w czasie naszej wizyty w sierpniu średnia temperatura wynosiła 20-25 stopni, czyli jak najbardziej optymalnie. Wakacyjny termin ma też dodatkowy atut przy obliczaniu kosztów wyprawy – dzięki temu można nocować na kempingach, np. pod namiotem. To najrozsądniejsza opcja.

5. Czemu pod namiotem? Wolę hotel!

To zobacz sobie, jakie są koszty. My z kwater zrezygnowaliśmy już pierwszej nocy w duńskim Aarhus, gdy za jakąś małą zatęchłą klitkę właściciel zażyczył sobie jakieś 250 zł.

Nasz nocleg w Aarhus w całej okazałości. Tak, to nie pomyłka – robiłem to zdjęcie stojąc w drzwiach naszego lokum

Kempingi mają wiele zalet: są czyste, świetnie utrzymane i zazwyczaj bardzo ładnie położone. W każdym masz pełny węzeł sanitarny i szereg dodatkowych usług i udogodnień, a przy tym są dość tanie (od 30 do 60 zł od osoby). Nie może być jednak inaczej, bo Skandynawowie (a zwłaszcza Duńczycy) mają absolutnego świra na punkcie kempingów. W piątek popołudniu i sobotę rano na głównych drogach Danii można zobaczyć osobliwy obrazek dziesiątek samochodów z ogromnymi przyczepami kempingowymi, które jak jedna wielka karawana zmierzają na weekendowy odpoczynek. Ale ponieważ mamy XXI wiek, taki Duńczyk nawet na łonie natury nie chce rezygnować ze zdobyczy cywilizacji, dlatego częstym obrazkiem jest przyczepa z przymocowanym do niej namiotem z przezroczystymi okienkami, przez które widać: dywan, lodówkę, zestaw mebli i obowiązkowo zestaw telewizji satelitarnej z talerzem i ogromną plazmę. Tak się wypoczywa!

Ważna uwaga: Jak już zdecydujecie się na kemping, od razu na pierwszym wyróbcie sobie Scandinavian Card – to taki mały kawałek plastiku, którego posiadanie uprawnia do zniżek na właściwie wszystkich kempingach Danii, Szwecji, Finlandii i Norwegii, a w wielu wypadkach – jest niezbędnym warunkiem, aby na dany kemping w ogóle cię przyjęli. Warto, bo kosztuje to ok. 61 zł (jedna karta na całą grupę czy rodzinę), a można sporo zaoszczędzić.

6. No dobra, ale czy te kempingi trzeba jakoś wcześniej rezerwować?

Absolutnie nie,  bo nawet nocując w weekend, gdy jest na nich mnóstwo ludzi na pewno znajdzie się dla ciebie jakieś miejsce. A jak nie, to parę kilometrów dalej jest inny kemping. Jak je odnaleźć? Bezcenne są wszelkiego rodzaju biura informacji turystycznej, a także same kempingi – prawie każda taka placówka dysponuje broszurką (choć lepiej byłoby napisać książką, bo to przepastne tomiszcza) w kilku wersjach językowych, którą możesz sobie wziąć za friko. Znajdują się tam wyczerpujące informacje ze zdjęciami na temat każdego kempingu w danym regionie.

7. Podobno w tej Danii to strasznie drogo…

To niestety prawda, dlatego dobrym pomysłem na taki wyjazd będzie zabranie ze sobą przenośnej lodówki, którą zawczasu wypełnicie zakupami w Polsce, ewentualnie ostatnie sprawunki kupując w Niemczech. Ciekawa sprawa, bo o ile na Islandii w dyskontowym Bonusie ceny są do przeżycia, tak w Danii jest z tym słabo – nawet w Netto czy Aldim ceny są 2, a czasem i 3 razy wyższe niż w Polsce. Dlatego w Danii robiliśmy tylko podstawowe zakupy, nabywając m.in. chleb, który jest prawdopodobnie najgorszej jakości pieczywem w Europie. Naprawdę, przestaliśmy się dziwić, czemu obcokrajowcy mówiąc o Polsce, tak często wspominają o naszym chlebie (choć robią to coraz rzadziej, dziękujemy wam, sieci handlowe).

A zakupy to nie wszystko. Masz ochotę na obiad w knajpie? Szykuj się na wydatek zaczynający się od 80 zł od osoby. Chcesz napełnić bak w aucie? Lepiej zatankuj do pełna w Niemczech. W Danii cena litra 95-tki momentami wynosi obecnie ok. 6,8 zł za litr, ale nie brakuje stacji, gdzie cena przekracza 7 zł.  Tymczasem u Helmutów cena to 6,30-6,40 zł za litr.

W Szwecji jest już trochę taniej (z naciskiem na trochę i nie dotyczy benzyny), ale prawdziwy oddech cenowy poczujecie dopiero w Finlandii (także nie dotyczy paliwa). Słaby to będzie oddech, ale zawsze coś. Wiadomo – w euro bardziej boli.

8. Wszystko jest takie drogie?

Nie, ale prawie wszystko. Dość tanie są ceny wejściówek do muzeów, zamków i innych atrakcji turystycznych są dość niskie, choć oczywiście od tej reguły są wyjątki. Pojedynczy bilet do Legolandu kosztuje ok. 250 zł (ale Legoland jest wart każdej wydanej korony, co udowodnię wkrótce). No i nie ma opłat za autostrady, bo…autostrad w takim polskim rozumieniu za wiele nie ma. Ale spokojnie, drogi są bardzo dobrze utrzymane, najczęściej czteropasmówki. A ruch na większości raczej znikomy (wyłączając weekendy i okolice największych miast). No właśnie, a skoro już jesteśmy przy transporcie, to…

9. Koledzy, jak tam ścieżka na San Domingo?

W czasie całej podróży nie natknęliśmy się na ani jeden patrol policji, co nie znaczy, że jej tam nie ma. Jest, a wysokość mandatów skutecznie odstrasza od żyłowania prędkościomierza. Duńczycy i Szwedzi bardzo przestrzegają wszelkich ograniczeń prędkości, dzięki czemu z łatwością poznasz swojego rodaka :). W Danii między większością głównych miast mamy wygodne i dobrze utrzymane drogi po dwa pasy z każdej strony. W Szwecji – zwłaszcza na południu, zastosowano jeszcze fajniejszy patent. Na południu kraju w drodze do Sztokholmu przez kilkaset kilometrów zastosowano drogowy patent 2+1. Czyli – mamy jeden pas i co 2-3 kilometry dochodzi do niego kilkusetmetrowy odcinek drugiego pasa dla sprinterów, którzy mogą wtedy przyspieszyć i wyprzedzić marudera. To świetne rozwiązanie, które można by spokojnie zastosować u nas – bo i taniej, i nie trzeba tych wszystkich wiaduktów ani ekranów.

10. Napiszcie coś jeszcze o tych cenach

W Kopenhadze mega drogie są parkingi, więc jeśli możecie, zastanówcie się nad zostawieniem auta gdzieś na przedmieściach i dojeździe do centrum busem lub pociągiem. My 4 lata temu parkowaliśmy w Kopenhadze na jakimś podziemnym parkingu w sumie kawałek od ścisłego centrum i cena wynosiła jakieś 16-17 zł za godzinę.

Warto jeszcze wspomnieć o dwóch słynnych mostach, przez które będziecie musieli przejechać zwiedzając Danię. To nie lada przeżycie, bo oba są bardzo ciekawe, a przy tym drogie. Most nad Wielkim Bełtem łączący Zelandię z Fionią jest najdłuższym wiszącym mostem w Europie (całkowita długość to 17 kilometrów), z kolei most nad Sundem łączący Kopenhagę z Malmo w Szwecji ma prawie 8 kilometrów długości. Przejazd oboma mostami jest płatny: za pierwszy zapłacimy 33 euro, dojazd do Szwecji kosztuje zaś aż 46 euro.

Na (małe) pocieszenie ciekawostka: w pobliżu obu mostów są kempingi z fantastycznymi widokami, które mogą odrobinę złagodzić tak wysokie koszty. Przed wjazdem na Storebæltsbroen polecamy więc kemping w Nyborg (zjeżdżamy w lewo tuż przed wjazdem na most). Drugi fajny kemping znajdziecie już w Szwecji, w miejscowości Linhamm na przedmieściach Malmo.

11. A jak z alko i nocnym życiem?

Jakieś tam jest, ale akurat w tej dziedzinie nie jesteśmy ekspertami. A alko? Jest, ale (niespodzianka) drogie i tak na dobrą sprawę nie jest to nic specjalnego. Podobnie z piwkami: Carlsberg w kraju uwarzenia to takie same siki Weroniki jak ten robiony w Sierpcu. Dziewczyny mi tu co prawda podpowiadają, że przed Bożym Narodzeniem co roku wypuszczana jest świąteczna limitowana edycja Tuborga, który jest przepyszny, ale ja się pod tym nie podpisuję. Piłem, ale jakoś mi nie zapadło w pamięć. Może mam zbyt prostackie kubki smakowe?

Ale jeśli ruszacie dalej z Danii do Szwecji i macie wysokoprocentowe potrzeby, a nie zrobiliście zapasów, to warto dokonać zakupów właśnie w Danii, bo w Szwecji wasza sytuacja stanie się patowa. Czemu? Przez panującą w tym kraju prohibicję. A właściwie inaczej – w Szwecji monopol na produkcję i sprzedaż alkoholu ma król. Jeśli więc nie wystarczą wam 3-procentowe superprzesłodzone cydry sprzedawane w super i hipermarketach to wiedzcie, że alkohol jest tam cholernie drogi, a dostać go można jedynie w specjalnych sklepach z alkoholem, których nie ma znowu aż tak dużo. Zwykle jest jeden na kilkadziesiąt kilometrów lub jeden w średniej wielkości mieście. Byliśmy w jednym – „Absolut” stoi, choć z uwagi na cenę mało kto kupuje. Dominują produkty raczej parszywe o nazwach, które nikomu nic nie mówią. Są też i produkty polskie, choć raczej nie uświadczycie tam Chopina, Żołądkowej ani Sobieskiego. O nie – jest za to wódka o poczciwej nazwie Dworek, której producentem jest powszechnie znana Fabryka Likierów „Tarpan” ze Szczytna.

Dla Szwedów jest jednak nadzieja, ale tylko pod warunkiem, że mieszkają blisko granicy z Danią. W szczególnie uprzywilejowanej sytuacji są mieszkańcy Helsinborga, którzy mają regularne połączenie promowe z położonym po drugiej stronie cieśniny Alesund siostrzanym Elsynorem. Akurat mieliśmy przyjemność być tam w piątek popołudniu, dzięki czemu dowiedzieliśmy się w praktyce, czemu mówi się o nich „alkoholowe promy”. Widok dziesiątek objuczonych torbami i plecakami Szwedów wysypujących się z promu – bezcenny.

Później w czasie naszej wyprawy na „alkoholowy prom” natknęliśmy się na trasie Helsinki-Tallin. Później słyszeliśmy, że i tak było lajtowo, ale generalnie – jeśli chcecie zobaczyć jak ze spokojnego, nieśmiałego i wyalienowanego statystycznego i stereotypowego Fina wychodzi dzikie zwierzę, to jest to idealne miejsce.

* Jest taka znana piosenka, zwana hymnem Polski. W drugiej zwrotce wers o Czarneckim – polecam zapoznać się z historią jego duńskiej eskapady.

Sielski jutlandzki krajobraz. Nie wiemy, co tu rośnie, dlatego ochrzciliśmy ten obrazek mianem
"Bursztynowy świerzop i dzięcielina, ta pała".

PODOBAŁ CI SIĘ WPIS? POLUB NA FEJSBUKU, PODZIEL SIĘ Z INNYMI! 

Jesteśmy podróżniczą rodziną. Poznaliśmy się w 2007 r. i od razu okazało się, że podróże to jedna z naszych wspólnych pasji. I tak jeździmy razem przez życie. W 2011 r. wzięliśmy ślub, a od sierpnia 2013 r. dołączyła do nas Helenka. Nasza kochana córka od razu złapała podróżniczego bakcyla. Ale nie mogło być inaczej – już w brzuchu mamy zwiedzała m.in. Izrael i Islandię, a pierwszą świadomą podróż – samochodowy trip po Bałkanach – zaliczyła mając 12 tygodni. Obecnie jest nas czwórka do zespołu dołączyła druga córka Idalia.

20 komentarzy

  • ERGO Travel

    Dobrze znamy ten kierunek, systematycznie podróżujemy tam służbowo i zdecydowanie polecamy wszystkim taki wyjazd, to zupełnie inny klimat, piękna przyroda i architektura. Świetny wpis, dużo przydatnych informacji.

  • Eco-Bus

    Wycieczka po Skandynawii to niewątpliwie wspaniałe przeżycie. Nawet jeżeli nie mamy możliwości zwiedzenia tych krajów w oparciu o własny środek transportu, warto skorzystać z gotowych rozwiązań by pojechać zobaczyć te niesamowite widoki. Poradnik z pewnością przyda się każdemu kto samemu organizuje sobie wycieczki.

  • wawek

    witam  super prowadzony blog.własnie wybieramy sie do norwegie wczesniej Dania i Szwecja( wejscie do legolandu,potem kopenhaga,malmo, i sztokholm )
    a potem norwegia więc interesuja mnie wszelkie innformacje na temat tych krajów najpierw pytanko dotyczace tych mostów jak sie za nie płaci.?sa tam jakies bramki?płaci sie kartą czy gotoówka?jak z parkingami w kopenhadze?czytałam ze nalezy jakas kartę parkingową za  szybe dac ?jak płaci sie za parkingi w kopenhadze?dziekuje za pomoc

  • edzik

    Trochę można zaoszczędzić kupując wcześniej bilety np. do parków rozrywki, w Danii, w Niemczech. Ostatnio siostra mi podpowiedziała, że jest taka strona parkmania i tam są tańsze bilety niż w kasie na miejscu. Za 2 miesiące lecimy do Disneylandu i kupiliśmy bilety 2 dniowe w cenie 1 dniowych. Teraz jeszcze polujemy na tanie bilety na samolot:)

    • Lila

      W Skandynawii namiot możemy rozbić gdzie nam się tylko podoba i to za darmo 🙂 My często pływamy do Szwecji, zawsze z Unity Line, bo mają spoko promocje (np. pakiet rodzinny) i właśnie wybieramy kempingi. Jedzenie bierzemy ze sobą, więc tu też jest oszczędność 

  • Przemk0

    >> Średnio wyszło jakieś 3-3,5 tys. zł na głowę. Że niby dużo?

    Mało. Mi wyszło prawie 4 tys. na głowę za samą Litwę, Łotwę, Estonię i Finlandię (tylko Helsinki) w podobnym czasie. Tyle, że ja się woziłem po hotelach. 🙂

    >> A alko? Jest, ale (niespodzianka) drogie i tak na dobrą sprawę nie jest to nic specjalnego. Podobnie z piwkami: Carlsberg w kraju uwarzenia to takie same siki Weroniki jak ten robiony w Sierpcu.

    O alko można napisać różne rzeczy, ale nie “nic specjalnego”. Produkowane tam sznapsy mają ciekawe smaki, np: koperkowy lub kminkowy. Mogą nie przypaść do gustu, ale przejść obojętnie się nie da.

    Co do piwa, to jak piłeś zwykłego Carlsberga czy też Tuborga to co się dziwisz. Zakładam, że nie byłeś w muzeum Carlsberga, bo wtedy zapewne spróbowałbyś marki Jacobsen (http://en.wikipedia.org/wiki/Jacobsen_(beer)). Wizyta w muzeum jest w sumie opłacalna, bo w cenie biletu mamy 2 piwka (0.3l). Dobra jest też marka Carl’s czy też mocny Elephant.

    Piwa warzone na święta są rzeczywiście fajne. Moim zdaniem lepsze jest to robione na święta Bożego Narodzenia (julebryg) niż na Wielkanoc (paskebryg).

    >> Dlatego w Danii robiliśmy tylko podstawowe zakupy, nabywając m.in. chleb, który jest prawdopodobnie najgorszej jakości pieczywem w Europie.

    Da się do niego przyzwyczaić. Dodatkowo wszystko zależy od tego czy kupowaliście w piekarniach czy w dyskontach. A jak w piekarniach, to jak go przechowywaliście.

    >> To świetne rozwiązanie, które można by spokojnie zastosować u nas – bo i taniej, i nie trzeba tych wszystkich wiaduktów ani ekranów.

    Tak, to fajnie rozwiązanie… ale przy naszym ruchu to tylko na zwykłe DK. Zresztą widziałem je na kilku naszych drogach. Najbliżej Warszawy znajdziesz go na obwodnicy Żyrardowa (DK50).

    • weekendowi

      Przemk0, dzięki za komentarz i przy okazji racz przyjąć minimalnie spóźnione życzenia urodzinowe.

      Sznapsów nie próbowaliśmy, ale piwek kosztowaliśmy sporo, zwłaszcza jakichś lokalnych i nic szczególnie nie utkwiło nam w pamięci. A w muzeum Carlsberga nie byliśmy, zgodnie z prostą wykładnią, że skoro to globalny producent moczu, to nie ma sensu zwiedzać wielkiego pisuaru 🙂 (No dobra, tak naprawdę nie wyrobiliśmy się czasowo).

      A chleb…wiesz, wszędzie ten robiony w piekarni smakuje jako tako. Myśmy raczej nastawiali się na masową produkcję z racji intensywnego charakteru wyjazdu – w związku z tym na pytanie o sposób przechowywania mogę się co najwyżej uśmiechnąć pod wąsem.

      A drogi – no pewnie, że na DK, ale gdyby to zastosować, to w wielu miejscach nie trzeba by budować ekspresówek. 2+1 fajnie sprawdza się na “7” – jakoś przed Krakowem i w okolicach Mławy. Szkoda tylko, że to jakieś pojedyncze odcinki 😉

      Pzdr 😉

      • Przemk0

        Dzięki za życzenia. Komentarze będą. Tak się składa, że odwiedziłem ok. połowę miejsc z tej wycieczki.

        Co do piwa, to może kwestia rozpieszczenia przez aktualną sytuację w Polsce. Mamy lokalne mikro browary, sklepy z piwem, multitap bary… to już nie jest tak łatwo nas zachwycić. Może kwestia nastawienia. Ze mną było podobnie na Litwie. Litwini są dumni z swojego piwa i mają różne fajne mikro browary. To jak tam byłem, spodziewałem się, że urwie mi głowę… i co… nic specjalnego się nie stało.

        Nie sądzę aby sprawdziło się to na ekspresówkach, za duży ruch jest u nas. Dodatkowo trzeba by znać koszty 2+1 kontra ekspresówka. Może różnica nie jest aż tak wielka. U nas DK przechodzą czasem przez milion wiosek, więc nie można po prostu dobudować czasem dodatkowego pasa. Trzeba budować nową drogę, a wtedy czy to będzie 2+2 czy 2+1 to śmiem twierdzić mała różnica w kosztach.

        • weekendowi

          No nie wiem, czy taka mała. Droga klasy S musi mieć przecież ekrany, MOPy i całe zaplecze. Jedyna różnica jest pewnie taka, ze na zwykła krajowke trudniej byłoby pewnie dostać dofinansowanie z UE, ale pewności nie mam 🙂

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *