Warning: file_exists(): open_basedir restriction in effect. File(core/post-comments) is not within the allowed path(s): (/home/weekendowi/domains/weekendowi.pl:/tmp:/var/tmp:/home/weekendowi/.tmp:/home/weekendowi/.php:/usr/local/php:/opt/alt:/etc/pki) in /home/weekendowi/domains/weekendowi.pl/public_html/wp-includes/blocks.php on line 532
Gruzja: 28 dobrych rad, które musisz przeczytać przed wyjazdem - weekendowi.pl
Azja

Gruzja: 28 dobrych rad, które musisz przeczytać przed wyjazdem

Wszystkie rzeczy, które warto wiedzieć, aby twój wyjazd do Gruzji upłynął przyjemnie i bez zbędnych problemów. Oczywiście na tyle, na ile można być ekspertem po siedmiodniowej wycieczce. Choć tak sobie myślimy, że skoro większość z Was wybiera się właśnie w taką podróż jak my, to mogą się przydać. Bo choć jak już pisaliśmy tutaj, Gruzja nie jest stereotypowo idealną krainą, to jednak naprawdę da się lubić.

Poniżej nasze rady:

1. Spakuj ciepłe łachy…
W Tbilisi i  Batumi może być upał, ale na turystycznej liście „must see” są takie punkty, gdzie bez ciepłej kurtki lepiej się nie zapuszczać. Z pewnością znacznie przyjemniej by nam się kontemplowało Gruzińską Drogę Wojenną, gdyby nie gigantyczna śnieżyca i temperatury na poziomie zera w połowie maja w jej najwyższej części za Guduari. 

SAMSUNG CSC
Droga powrotna ze Stepantsminda. Wyglądała tak…

SAMSUNG CSC
A jeszcze 3 godziny wcześniej było tak

2. …i pamiętaj o nogach (i cyckach)
Gruzja to kraina pięknych, wczesnośredniowiecznych monastyrów. A to oznacza konieczność zachowania odpowiedniego ubioru. W przypadku kobiet to nie problem – wystarczy nie świecić cyckami, a w razie czego przy większości świątyń w pudełeczkach leżą sobie wyświechtane suknie i chusty, które przed wejściem do świątyni zbyt skąpo ubrana kobieta powinna założyć. Ale kościelny dress code, zwłaszcza w upały, dopadnie też panów – mając krótkie spodenki ryzykujecie, że pilnujący świątyni mnich miło acz stanowczo odmówi wam wejścia. I nie ma znaczenia czy spodenki są do kolan czy tak jak w moim przypadku 3/4. Uparł się taki i co zrobisz? Nic nie zrobisz. W ten oto sposób nie udało mi się wejść do środka Cminda Sameba i byłem skazany na oglądanie imponującego wnętrza z poziomu przedsionka. Bo mnich pozostał nieczuły na moje propozycje, wśród których była m.in. genderowa opcja założenia sukienki.

3. I nie powielaj naszego błędu, jakim było zrobienie trasy Tbilisi – Stepantsminda – Tbilisi w jeden dzień. U podnóża Kazbegu koniecznie trzeba zatrzymać się na nocleg, ot choćby, żeby tylko podelektować się przyrodą i nie dymać 300 kilometrów po raczej średniej jakości drodze w jeden dzień. Inna sprawa, że z racji krótkiego pobytu my nie mieliśmy za bardzo wyboru: ale jeśli macie większą elastyczność, to z niej skorzystajcie.

SAMSUNG CSC
Ojj,było warto. A jakby jeszcze było widać Kazbek…ehhh… 🙂

4. Okolice Kutaisi obfitują w fantastyczne miejscówki. Wąwóz Marvili, Sataplia czy Jaskinia Prometeusza to tylko najważniejsze z okolicznych hajlajtów i na każde z nich warto poświęcić kilka godzin. Ale do samego Kutaisi (które jako low-costowi turyści będziecie zapewne zwiedzali na końcu) wpadnijcie jak po ogień i broń Boże nie rezerwujcie sobie całego dnia na zwiedzanie. Powód? Ja wiem, w Gruzji najważniejsi są ludzie, ale… drugiego równie brzydkiego miasta jak Kutaisi ze świecą szukać. Jest tak brzydkie, że detronizuje nawet Włocławek.  Jest tak brzydkie, że gdyby je zaorano, świat nie odczułby różnicy i stałby się nieco ładniejszy. Podejrzewamy zresztą, że nazwę miasta wymyślili złośliwi Polacy, tylko dla niepoznaki dodali dwa razy literkę „i”, żeby nikt się nie czepiał. No dobra, a teraz poważnie – obowiązkowe miejsca do zobaczenia to górująca nad miastem katedra Bagrati. Jest pięknie położona, ale jak się domyślacie – widok z góry na Kutaisi to nie jest coś, co zapierałoby dech w piersiach. Katedrę oczywiście warto zobaczyć, ot choćby po to, jak Gruzini modelowo skopali jej modernizację. No i nie zdziwcie się, że im dalej się od niej znajdujemy, tym jest ładniejsza.

SAMSUNG CSC
Tutaj jeszcze spoko.

5. Monastyr Gelati to zupełnie inna bajka – zdecydowanie najpiękniejsza świątynia ze wszystkich, które widzieliśmy. Wybudowana w XII wieku na zupełnym odludziu i świetnie zachowana, z masą kolorowych fresków w środku. To pozycja obowiązkowa, choć żeby tam dojechać z Kutaisi trzeba przejechać przez nie lada wertepy, pełne kilku (czasem nasto) metrowych dziur i kolein. Czy w Kutaisi jest coś jeszcze do zobaczenia? Niby Muzeum Historyczne ze słynnym „złotem Kolchidy”, ale po obejrzeniu zdjęć stwierdziliśmy, że odpuszczamy. I nie żałujemy, bo już ta „kolczydzka” fontanna w centrum zrobiona na bogato skutecznie odstrasza od zwiedzania. Choć miłośnicy starożytnych artefaktów pewnie będą zadowoleni.

SAMSUNG CSC

SAMSUNG CSC

6. Aczkolwiek przy całej swej brzydocie jedno trzeba przyznać – w Kutaisi jest masa fajnych parków i terenów zielonych. Sympatyczny jest zarówno „Central Park” w samym śródmieściu jak i położony po drugiej stronie rzeki Besik Gabashvili. Ale nam najbardziej podobało się w parku…którego nazwy za cholerę nie pamiętamy. Pamiętamy za to, że park jest brzydki, socrealistyczny, ale na swój sposób ujmujący. I to będzie dla was idealne miejsce na ostatni dzień, jeśli akurat podróżujecie z dziećmi. Czemu? Bo jest tam masa atrakcji – a to pan z samochodzikami, a to trampoliny i nawet sporych rozmiarów elektryczna ciuchcia. Helka była zachwycona. No dobra, tata też.

SAMSUNG CSC
Gruzińskie Pendolino 🙂

7. No i ponarzekaliśmy na muzeum, w którym nie byliśmy, ale faktem jest, że w Kutaisi koło muzeum jest sympatyczna knajpka – Zedazeni się nazywa i karmią w niej co najmniej przyzwoicie.

kutas

Koniecznie zapijać tym zielonym Ludwikiem jak na zdjęciu 🙂

8. A skoro już jesteśmy przy jedzeniu, to polecamy też lokal w Tbilisi. Bardzo dobrą tradycyjną gruzińską kuchnię dostaniecie w restauracji Machakhela przy Kote Abkhazi (czyli dawnej Leselidze) będącej główną arterią starego miasta prowadzącej do placu Wolności i dalej do reprezentacyjnej alei Szoty Rustavelego. Jedzenie jest przepyszne, ceny umiarkowane, a porcje ogromne. I nic nie szkodzi, że to sieciówka – my trafiliśmy tam przypadkiem, bo akurat po drugiej stronie ulicy był nasz hotel. A ponieważ idealnie trafiliśmy, to potem zmienialiśmy ten lokal tylko, gdy mieliśmy ochotę np. na chinkali lub inne, ponadstandardowe dania. A na miejscu zawsze było pełno Gruzinów (i Polaków 😉 ), więc to chyba najlepsza rekomendacja. Tym bardziej, że trudno nam sobie wyobrazić, żeby gdziekolwiek serwowali lepsze chaczapuri.

macha

9. I jeszcze słówko o porcjach – nawet jeśli jesteś prawdziwym pasibrzuchem, to nie zamawiaj u nich  największych porcji. W menu są bodaj cztery – największą, czyli tzw. tytanikiem, naje się spokojnie 5-osobowa rodzina. Ale duża porcja też jest ogromna – kiedy zamawiałem przy barze, pani kelnerka zaczęła kręcić głową i pokazywać na migi, jak duży jest placek. Niestety, potraktowałem to jak prowokację i zamach na moją ambicję nie przeczuwając, że miła pani przejawia po prostu zwykłą troskę o mój żołądek. Postawiłem więc na swoim i w efekcie w połowie dania byłem już najedzony, a potem jeszcze dojadłem 3 spore kawały ze zwykłego łakomstwa, zostawiając resztę. A kto mnie zna ten wie, że ja w restauracjach ZAWSZE dojadam – ot, taki niezbyt chlubny nawyk ze studenckich czasów

10. Po jedzeniu czas na deser, a jeśli coś słodkiego to koniecznie czurczchełła, czyli orzechy zatopione w gotowanym soku z winogron. Pyszne to, ale są dziesiątki rodzajów: jedne lepsze, inne blah. Naszym zdaniem najsmaczniejsza była taka o intensywnie buraczkowym kolorze. Problem w tym, że nie jest łatwo dostępna – my znaleźliśmy taką tylko w Mccheta.

11. A jak już przy niej jesteśmy, to napiszemy, że jest piękna i gruntownie odnowiona. Momentami aż za bardzo. Tak bardzo, że w 2009 r. UNESCO usunęło stare miasto ze swojej listy. Powody były dwa: zagrożenie zniszczenia historycznych fresków i liczne budowlane „samowole”, czyli budowanie w obrębie starego miasta, co popadnie. Skruszeni Gruzini w końcu poszli po rozum do głowy i posłuchali UNESCO, wdrażając plan naprawczy i jeśli tylko kulturalne ciało będzie zadowolone, Mccheta już w przyszłym roku wróci na listę światowego dziedzictwa.

SAMSUNG CSC

12. A jak już będziecie w Mcchecie, to koniecznie musicie podjechać na górę do monastyru Jvari. Widok starego miasta z góry w widłach rzek jest nie do opisania.

SAMSUNG CSC
Tak Jvari wygląda z góry…

SAMSUNG CSC
… a tak widok z Jvari na Mcchetę

13. Wśród głównych atrakcji Gruzji są skalne miasta Uplistsikhe i Vardzia. Zdania na ich temat są podzielone: wszyscy zgadzają się, że Vardzia jest niesamowita, ale część uważa, że tą pierwszą można odpuścić. Absolutnie się z tym nie zgadzamy:Uplistsikhe nie jest tak imponujące jak Vardzia, ale położone jest w tak malowniczej okolicy, że grzechem jest tam nie pojechać. Tym bardziej, jeśli odwiedzicie Gori, czyli…

SAMSUNG CSC

SAMSUNG CSC

14. …rodzinne miasto Stalina. Dom, w którym przyszedł na świat i muzeum jego imienia to miejsca warte zobaczenia. Pamiętajcie jednak, że muzeum i wystawa wyglądają, jakby czas się zatrzymał. Nie znajdziecie więc tu informacji o mordach politycznych, masowych czystkach czy Katyniu. Prędzej ciekawostki w stylu, że Stalin był w seminarium, ale uczył się średnio itp. Czy to dobrze? Naszym zdaniem niekoniecznie – zwiedzaliśmy muzeum z parą Koreańczyków i Nepalczykiem, którzy pewnie o Stalinie mają blade pojęcie. Ale po wizycie w Gori mogą wykształcić w sobie błędne przeświadczenie, że to był spoko ziom. Także sami rozumiecie.

SAMSUNG CSC

15. W Gori warto też zatrzymać się w okolicy potężnej fortecy. Zresztą, w Gruzji takich „zameczków” jest znacznie więcej.

SAMSUNG CSC

Skalne miasto Vardzia z daleka…

SAMSUNG CSC
…i z bliska

16. A po drodze do skalnego miasta Vardzia koniecznie zatrzymajcie się na pół godziny w Akhaltsikhe, nad którym góruje ogromna forteca. Jej niezwykłość polega na tym, że wygląda jakby została zbudowana wczoraj – jest sterylnie czysto, ładnie i…trochę pusto. To akurat przykład świetnej renowacji zabytkowej budowli, choć trochę odstraszają totalne pustki na ulicach. Ale trochę to nie dziwi, bo to miejsce skrojone pod europejskiego turystę. I to niekoniecznie budżetowego – jest eksluzywny sklep z winami, galeria obrazów, droga restauracja i jeszcze droższy hotel ze SPA. Czyli nic, co zainteresowałoby przeciętnego Gruzina.


SAMSUNG CSC
SAMSUNG CSC

17. Jeśli czas Was goni i zastanawiacie się, który punkt Waszej wyprawy wyciąć, może warto postawić na Batumi. Miasto oczywiście robi wrażenie architektonicznym rozmachem, ale przypomina to sen pijanego planisty, bo monumentalne budowle stawia się tutaj bez krzty ładu i składu. Poza tym jest trochę nie po drodze takiego niepisanego szlaku głównych atrakcji. Owszem, w nocy wszystko jest pięknie oświetlone, ale z drugiej strony w nocy wszystko wygląda ładnie. Mamy więc takie chaotyczne czarnomorskie Las Vegas, gdzie wyczesane marmurowe wieżowce i nowoczesne kasyna sąsiadują ze slumsowymi blokami i innymi architektonicznymi potworkami. Naszym faworytem jest fragment alei Sherif Khimshiashivili, gdzie obok siebie znajduje się "antyczny" pałac z kolumnadą, (nie)wierna replika rzymskiego Koloseum i Biały Dom postawiony do góry nogami. Ludzie ludziom zgotowali ten los 😉

SAMSUNG CSC

SAMSUNG CSC

18. Chociaż trochę cofamy punkt 17, bo to miasto ma swoje momenty. Nie wszystkie chlubne, ale i tak trzeba je zobaczyć na własne oczy, żeby uwierzyć. Najpierw trochę o pozytywach: plaże są przyjemne, hotele mają zazwyczaj fajny europejski standard i przyzwoite ceny, a promenada morska przyjemna. Dla Helki największą atrakcją było tańczące w rytm muzyki fontanny, których w centrum miasta jest kilka i trzeba przyznać, że robią "dobry show".

20. Tyle, że duża część atrakcji jest kompletnie bez sensu. Weźmy choćby słynną 130-metrową Wieżę Alfabetu. Co z tego, że pomysł może i oryginalny (celebracja…alfabetu), skoro wieża jest zamknięta na cztery spusty. Windy nie działają, schody jest zamknięte, a nawet gdyby przyszło ci do głowy sforsować wejście, to na twojej drodze stanie pan cieć i jego mały acz mega nadpobudliwy czworonóg. A przecież tam jest jakiś taras widokowy…można by coś fajnego z tego zrobić. Szkoda…

SAMSUNG CSC

21. Albo najbardziej charakterystyczny punkt Batumi, czyli wyglądający jak Oko Saurona wieżowiec, który jest siedzibą… uniwersytetu technicznego w Batumi. Czego tu nie ma? Budynek ma 200-metrów wysokości, ogromny LED-owy ekran, na którym łopocze animowana flaga Gruzji i… diabelski młyn z ośmioma kabinami usytuowany na wysokości 100 metrów. Gruzini szybko połapali się, że otwarta w 2012 roku wieża nadaje się do wielu rzeczy, ale nie do edukacji i postanowili ją sprzedać. W marcu wieżę za 25 mln dol. kupiła jakaś anonimowa firma z Ameryki, która planuje tu zbudować wielki hotel. Też wygląda pięknie, ale też po zmroku.

SAMSUNG CSC

22. Czytamy opinię, że najbardziej niesamowitą atrakcją Batumi jest Delfinarium – świetne pokazy i możliwość popływania z delfinami. Tyle, że w połowie maja było zamknięte (jakieś remonty przedsezonowe) i trudno nam potwierdzić czy to prawda. Ale wygląda obiecująco.

23. I choćby Was ciągnęli wołami nie dajcie się skusić na wyjazd do odległej o jakieś 15 kilometrów twierdzy Gonio, która w przeszłości była rzymską warownią. Może i kiedyś była, ale dziś wygląda tak, że najbardziej trafnie podsumowałby ją były minister Bartłomiej Sienkiewicz.

24. Jednak dobrze jest, żebyście jadąc do Gruzji choć trochę gawari pa ruski. Wystarczy kilka zwrotów, żeby bez problemu się dogadać i załatwić prawie każdą sprawę. Spik inglisz nie jest w Gruzji atutem, a nawet może być pewną przeszkodą – w dyskusji pod naszym pierwszym tekstem o Gruzji doszliśmy do jedynego słusznego wniosku, że spikanie ingliszem może (ale wcale nie musi) negatywnie wpłynąć np. na cenę zamawianej usługi czy noclegu.

25. Tak, do Gruzji bez problemu można wybrać się z dzieckiem, a cała podróż upływa absolutnie bezpiecznie. Aczkolwiek sporo się naoglądaliśmy i nasłuchaliśmy relacji o tym, jak jeżdżą kierowcy marszrutek, więc z całą stanowczością polecamy jednak wynajęcie auta. Bo nic nie ujmując marszrutkom, to patrząc na stan niektórych z nich i kulturę jazdy właścicieli to z Izą byśmy pewnie się przemęczyli (bo tanio i szybko), ale dziecka byśmy tam nie usadowili za żadne skarby. Choć oczywiście dopuszczamy istnienie „ludzi” i „taboretów” i może tylko przy nas się zdarzali tak pełni ułańskiej fantazji kierowcy.

26. Z wynajmem auta w Gruzji sprawa jest dość skomplikowana (i napiszemy o niej więcej w kolejnym wpisie). Bo brandowe wypożyczalnie są cholernie drogie (powyżej 50 dol. za dobę plus jakieś kaucje z kosmosu rzędu kilkuset dol.), a mniejsze wypożyczalnie trochę strach brać. Na pewno jeśli chcecie jeździć po Gruzji autem, musicie sobie wcześniej zarezerwować auto i dokładnie sprawdzić czy wybrana przez was wypożyczalnia ma dobrą opinię w sieci. Jeśli nie ma żadnych opinii, to też jest raczej sygnał ostrzegawczy, żeby zastanowić się nad wynajmem właśnie tutaj.

27. Nie mamy żadnych złotych rad dotyczących szukania noclegów, bo już nas pouczono, że korzystanie z portali typu Booking.com w kraju takim jak Gruzja to przejaw zachodniego rozpuszczenia i "chcenia", żeby było jak w Paryżu. Ale i tak zaskoczyło nas jak wielu ludzi jedzie do Gruzji na absolutnym spontanie z przekonaniem, że na pewno coś znajdą. I z drugiej strony mają rację, bo nie ma chyba taksówkarza czy kierowcy marszrutki, który nie znałby kogoś lub sam nie oferowałby mieszkania na wynajem w dobrej cenie. Częstym patentem, jeśli podrózujecie większą grupą, jest też zwyczajne wynajęcie busika wprost z lotniska na 4-5 dni i posiadanie w jednej osobie kierowcy, tłumacza, przewodnika i negocjatora cen w noclegowniach. Nie próbowaliśmy, ale ci, którzy próbowali, byli co do zasady zadowoleni.

28. Pozostaje jeszcze drażliwy temat powrotu z Kutaisi. Niezależnie od tego czy wracacie do Katowic (wylot 5:15) czy Warszawy (wylot 5:50) czeka was alternatywa w postaci bardzo wczesnego wymaldowania z hotelu lub koczowania na lotnisku, co robi właściwie 95 proc. podróżnych. Jeśli zdecydujecie się na koczowanie to warto, żebyście byli na lotnisku najpóźniej do 22, bo potem wszystkie miejsca jako tako nadające się do spania są już dawno zajęte. Bo i lotnisko w Kutaisi to raczej taki lekko przerośnięty dworzec autobusowy niż port prawdziwego zdarzenia. Ogólnie jest w porządku, ale przyczepię się do jednej rzeczy (choć wiem, że to przejaw mojego wygodnictwa): Gruzini, jak już budujecie lotnicho za ciężkie miliony, to wydajcie jeszcze 20 euro na przewijak dla niemowląt w toalecie. Bo to jednak powinien być standard. Nawet w tej dzikiej Gruzji…

PODOBAŁ CI SIĘ WPIS? POLUB NA FEJSBUKU, PODZIEL SIĘ Z INNYMI! 

49 komentarzy

  • Ewa

    Dziekujemy  za pieknie pokazane zdjęcia oraz duzo opisów, które bardzo pomaga sie nam spakowac i nastawic psychicznie gdyz pojutrze startujemy  duza ekipa z Politechniki Ślaskiej  Pozdrawiamy Ewa 😉 

  • Jacek

    Gruzja od prawie zawsze jest na mojej liście marzeń. I tak się szczęśliwie złożyło, że niedługo wybieram się do tego przepięknego (mam nadzieję) kraju. Chociaż nie jadę w wersji low-cost bo nie udało mi się przekonać dziewczyny na taką wersję. Miała za duże obawy. W europie to co innego, ale Gruzja jest dla niej za daleko na samodzielną wyprawę. W związku z tym trochę dopłaciliśmy z praktyk i jedziemy na objazdówkę z Wytwórnią Wypraw z Warszawy. 15-sto dniowa wycieczka zahacza również o Armenię. W planie jest i zwiedzanie miast (Tibilisi, Gori, Erywań, Wardzia, Gonio) ale i zobaczymy przyrodę, która na pewno pozostanie w naszej pamięci na długo (Kazbeg, wodospad Gweleti, Sewan, Ararat, Ushghuli). Porady zawarte na Twojej stronie na pewno pozwolą bardziej poznać Gruzję i jej mieszkańców i pozwolą więcej zobaczyć w czasie wolnym 🙂

    • Wera

      Oj, aż zazdroszczęm takiego wyjazdu. 15 dni na zwiedzanie to całkiem fajny czas, można sporo zobaczyć.Kazbeg to główny punkt wycieczkowy większości wycieczek. Widząc go będziesz wiedział dlaczego 🙂 Ararat nie widziałam, podobno równie piękny. Cała wycieczka jak widzę zapowiada się ciekawie. Ile taka przyjemność z Wytwórnią kosztuje? Chyba na miejsce lecicie samolotem a dopiero później objazdówka? Ciężko mi wyobrazić sobie dojazd busem z Polski tak daleko 😉

      • Kijewski

        Niedługo wybieram się do Gruzji i to też ze wspomnianą tu wyżej Wytwórnią Wypraw. Pewnie plan się trochę rożni, bo jak widzę na ich stronie to dość mocno mają to rozbudowane. I wyloty z różnych miejsc i różnie rozpisane same wycieczki. Wydaje mi się, że to takie miejsce w którym każdy znajdzie coś dla siebie. Bo i są plaże i miarę nowoczesne miasta, ale i niesamowite widoki na pustkowia.Bardzo jestem ciekaw góra Ararat na którą będziemy mieć widok. Niestety położona jest na terytorium Turcji, chociaż to góra Ormiańska. Takie to koleje losu. Ja osobiście właśnie nastawiam się na te widoki: Kazbeg, wodospad Gweleti, kanion rzeki Azat, czy też lodowiec na Szchari.

  • Ola

    A mnie się Gonio podobało ze stanowiskami archeologicznymi np. wodociąg . I spacer po murach twierdzy też, i aleja z kiwi. Plaża fajniejsza, niż w Batum i prawie pusta / lipiec/.

  • Ewa

    Ale do samego Kutaisi (które jako low-costowi turyści będziecie zapewne zwiedzali na końcu) wpadnijcie jak po ogień i broń Boże nie rezerwujcie sobie całego dnia na zwiedzanie. Powód? Ja wiem, w Gruzji najważniejsi są ludzie, ale… drugiego równie brzydkiego miasta jak Kutaisi ze świecą szukać. Jest tak brzydkie, że detronizuje nawet Włocławek"

    Jestem włocławianką.Słów mi brak ,aby opisać jak bardzo przykro mi było to przeczytać….Nie ma brzydkich miejsc…Bo są piękne ich zakamarki,uliczki,szczególy,ludzie….Może tylko czasem brak nam czasu,aby przyjrzeć się im dokładniej?W tym roku będę w Gruzji,Kutaisi bedę zwiedzać z ogromna ciekawością….

    Pozdrawiam.Ewa

  • Bartek

    Hej, 

    Gruzja to zarębiste miejsce na kilkunastodniowy wypad. Widzę, że nie dotarliście do Dawit Gareji – i chyba dobrze. Generalnie byłem trochę rozczarowany tym miejscem.

    Zapraszam również na moją relację z kilkunastodniowej, jednooosobowej podróży po kraju.

  • karolina_61866

    Byłam tam rok temu. W Tbilisi zwiedzaliśmy miasto sami, Stąd też robiliśmy wypady 1 dniowe , Wojenna droga pod Kazbek, do granicy z rosją. Po drodze Świątynia Zaśnięcia N.M.P. przepiękna. W Kacheti byliśmy na winku i czaczy, w Adżarii byliśmy w Batumi, zwiedziliśmy też Gori i Borjomi. Polecam zioło do mięsa mielonego KINZI. Teraz fajną propozycję mają na wytwórni wypraw

  • TIMUR

    Nie Guduari, tylko Gudauri.

    Nie Kutaisi, tylko Quthaisi.

    Nie możesz komuś coś doradzić, jak nie umiesz czytać i pisać.
    A tak to Polacy (z Ukraińcami)  "najgorszymi" klientami są.
    Dwie godziny d…..e zawracają i nic nie kupią.
    :DDDDDDDDDD

  • Piotr74

    Witam,

    Chciałbym się wybrać do Gruzji. Czy możecie zamieścić trochę cen? Interesują mnie przejazdy, jedzenie. Z góry bardzo dziękuję

  • Antek

    Witam!!!

    Super relacja! Jedziemy z naszymi chłopcam( 8 i 4 lata) w lipcu do Gruzji i na pewno skorzystamy z waszych rad:)  Mam pytanie: z jakiej wyporzyczalni skorzystaliscie??  Bo bez auta to raczej nie da rady;]

    pozdrawiam 😀

    • weekendowi

      Z dzieciakami raczej wygodniej autem.  Więcej info o cenach: https://www.weekendowi.pl/2015/07/23/transport-w-gruzji-jak-i-za-ile-wynajac-auto-a-moze-lepsza-marszrutka-poradnik/

  • Igor

    Rewelacyjny opis !

    Dawno z takim zaciekawiniem nie czytałem czyjejść realcji z podróży! Byłem w Gruzji troszkę ponad dwa tygodnie temu i wszystko co opisaliście się idealnie zgadza, jakby powrót w czasie 😉

    Pozdrawiam

  • Kasia

    Kiedyś nie byłam przekonana do Gruzji i irytowało mnie, że na każdym kroku słyszałam o niej. Teraz w moich planach jest Gruzja, a szczególnie jej tereny górskie. Dzięki za ciekawy i inspirujący wpis.

  • pmorga

    AD Batumi – W Batumi jest wiele pieknych miejsc – parki, Ogrod Botaniczny z pieknym widokiem na zatoke i kolejke wzdluz wybrzeza, stara turecka dzielnica, cza-cza tower gdzie leciala za free wodeczka…, biedne dzielnice gdzie sa super targowiska, ludzie i knajpy – m.in. Zakara – pietrowa mala knajpka dla miejscowych cala w boazerii – ale klimat, obsluga i jedzenie mega. Kolejka linowa na wzgorza skad jest fajny widok. Jedyny w Batumi Kosciół katolicki, delfinarium i okliczny park niezle. Bylem pare dni – dwa razy i jak sie czlowiek zagłebi w miasto – prawdziwe nie dla turystow – to znajdzie super miejsca wszedzie. Tiwerdza Gonio – mizeria – ale tam zostalismy zaproszeni na prawdziwe gruzinskie wesele w ich miejscowym OSP (sala bez okien – a’la barak z grecka taoaleta w środ starych rumowisk i blokow -niedaleko plazy – gdzie jedzienie ułozone pietrami i mega przyjacielscy ludzie – choc mlodzi chcieli nas spic – ale starsi ich tonowali. Stad BAtumi traktuje z uczuciem bo tam doznalem prawdziwej gruzinskiej goscinnosci i kuchni

  • Tati B.

    Mieliśmy podobną sytuację z pogodą na Sri Lance. Po upalnych dniach na plaży dojechaliśmy w głąb lądu i wstaliśmy w +5 by zwiedzać narodowy park. Trzęsłam się jak nie powiem kto. A tarchuna mi strasznie brak 🙂 wyrosłam na tym napoju i zawsze sentymentalnie kupuję przy każdej okazji :)))

Skomentuj weekendowi Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *